Kobiety niepodległości Bohaterki żony powiernice. Iwona Kienzler
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kobiety niepodległości Bohaterki żony powiernice - Iwona Kienzler страница 3

Название: Kobiety niepodległości Bohaterki żony powiernice

Автор: Iwona Kienzler

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 978-83-65838-75-9

isbn:

СКАЧАТЬ przecież wielu z owych mężczyzn nie mogłoby nawet marzyć o karierze, jaka stała się ich udziałem, gdyby nie trwające u ich boku kobiety. Jak się przekonamy, niemal wszyscy najwybitniejsi politycy i mężowie stanu II Rzeczypospolitej zawdzięczali zaistnienie na scenie politycznej właśnie swoim partnerkom. Poznajmy zatem kobiety Niepodległej.

      Maria Wojciechowska z mężem 19 lutego 1925 r. w Warszawie.

       Rozdział I Maria i „Latający Holender” – koleje życia Marii Wojciechowskiej

      Zatwardziały kawaler

      Stanisław Wojciechowski, drugi z kolei, po tragicznie zmarłym Gabrielu Narutowiczu, prezydent II Rzeczypospolitej, z pewnością był mężczyzną nietuzinkowym. Ten urodzony idealista przyszedł na świat w Kaliszu 15 marca 1869 roku w rodzinie Feliksa Wojciechowskiego, uczestnika powstania styczniowego, który pracował na stanowisku dozorcy zakładu karnego, i Florentyny z Vorhoffów. Chociaż, jak później sam Wojciechowski przyznał w swoich wspomnieniach, „Kalisz robił wrażenie wiernopoddańczego miasta”1, to wśród jego mieszkańców ciągle żywa była pamięć o powstaniu styczniowym.

      Wojciechowski związał się z działalnością konspiracyjną i niepodległościową już na studiach na Wydziale Fizyko-Matematycznym Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego, wstępując w 1890 roku do Związku Młodzieży Polskiej „Zet” — konspiracyjnej organizacji zrzeszającej studentów, założonej w 1887 roku przez jednego z czołowych ideologów endecji Zygmunta Balickiego. Działała ona nie tylko na terenie wszystkich zaborów, ale także na wszystkich uczelniach, na których studiowali Polacy, czyli również w Genewie, Zurychu czy Monachium. Wśród celów programowych Związku pierwsze miejsce zajmowało oczywiście dążenie do odzyskania niepodległości państwa, ale także działalność na rzecz sprawiedliwości narodowej i społecznej. Członkowie owej organizacji byli nastawieni pokojowo i zajmowali się głównie tworzeniem tajnych bibliotek, czytelni oraz kółek oświatowych, a najbardziej radykalną formą ich działania było uczestnictwo w manifestacjach i obchodach patriotycznych. Najwyższym organem związku była tak zwana Centralizacja. I to właśnie w jej składzie znalazł się bohater naszej opowieści.

      Wojciechowski dość szybko przekonał się, jak niebezpieczna jest działalność w konspiracji — w 1891 roku za udział w manifestacji patriotycznej trafił, co prawda na krótko, do więzienia.

      W 1891 roku, zatem zaledwie rok przed wstąpieniem do studenckiej organizacji, Wojciechowski, znajdujący się wówczas pod wielkim urokiem filozofa i myśliciela politycznego Edwarda Abramowskiego, wstąpił do Zjednoczenia Robotniczego, zrodzonego na skutek rozłamu w II Proletariacie. Nie stało to w sprzeczności z jego członkostwem w Zecie, gdyż w owych czasach nie funkcjonowały późniejsze podziały na „narodowców” i socjalistów.

      Kiedy w 1894 roku na skutek masowych aresztowań członków Związku Młodzieży Polskiej „Zet”, po obchodach rocznicy insurekcji kościuszkowskiej, organizacja została rozbita, Wojciechowskiego nie było już w Warszawie. Dwa lata wcześniej, zdążywszy narazić się władzom rosyjskim i obawiając się aresztowania, wyjechał do Zurychu. Wybór kraju nie był przypadkowy: to właśnie w Szwajcarii prężnie działało istniejące tam środowisko polskiej emigracji, skupiające działaczy o najróżniejszych poglądach politycznych. W Zurychu los zetknął młodego Wojciechowskiego z Zygmuntem Miłkowskim, Bolesławem Limanowskim oraz, już wcześniej przez niego podziwianym, Abramowskim, a kontakt z nimi ostatecznie ukształtował jego późniejsze poglądy. W 1892 roku jako przedstawiciel Zjednoczenia Robotniczego uczestniczył w Zjeździe Paryskim, jak określa się w historiografii spotkanie działaczy organizacji robotniczych, uznane później za zjazd założycielski Polskiej Partii Socjalistycznej. Na zjeździe podjęto decyzję o zjednoczeniu polskiego ruchu robotniczego na ziemiach polskich i utworzeniu Związku Zagranicznego Socjalistów Polskich, a bohater naszej opowieści wszedł do ścisłego kierownictwa tej organizacji. Jednocześnie doszło do połączenia Związku Robotników Polskich i Drugiego Proletariatu, których członkowie weszli w skład powołanej wówczas do życia Polskiej Partii Socjalistycznej, w programie której podkreślono dążenie do powstania samodzielnej, demokratycznej Polski. Jednocześnie ZZSP podporządkował się nowo powstałej partii.

      Ale władze rosyjskie miały długie macki, o czym Wojciechowski przekonał się na początku 1893 roku, kiedy ówczesny premier i minister spraw wewnętrznych Alexandre Ribot, na wyraźne żądanie ambasady Rosji, wydał dekret nakazujący wydalenie Polaka z Francji. Przyszły prezydent nie miał innego wyjścia, jak tylko spakować swoje rzeczy i opuścić niegościnną dla niego ziemię. 12 stycznia wyjechał z Paryża, by w porcie Boulogne-sur-Mer wsiąść na pokład statku płynącego do Wielkiej Brytanii, gdzie osiadł na dłużej. Mimo to już w połowie roku zawitał do kraju, by wziąć udział w I Zjeździe PPS w Lasach Ponarskich. Tam secesjoniści, niezadowoleni z ustaleń podjętych w Paryżu, utworzyli nowe ugrupowanie o nazwie Socjal-Demokracja Polska, które z czasem zmieniło nazwę na Socjal-Demokrację Królestwa Polskiego. Podczas zjazdu Wojciechowski miał okazję poznać innego młodego działacza, pozytywnie wyróżniającego się na tle innych — Józefa Piłsudskiego, z którym znalazł wspólny język i wraz z którym wszedł do ścisłego kierownictwa PPS.

      W 1894 roku na polecenie partyjnych władz bohater naszej opowieści nabył w Anglii ręczną maszynę drukarską, nieocenioną w pracy konspiracyjnej. Nawiasem mówiąc, był to najdroższy nabytek w dotychczasowej historii partii, ale tym razem nie było sensu oszczędzać — taka przenośna drukarnia, umożliwiająca odbijanie aż czterystu pięćdziesięciu egzemplarzy na godzinę w formacie gazetowym, znacznie ułatwiła regularne wydawanie partyjnego pisma, jakim był „Robotnik”. Pojawił się jednak jeden poważny problem związany z przemyceniem maszyny na teren zaboru rosyjskiego — otóż cały sprzęt ważył aż sto kilo. Ale i na to znalazł się sposób: „Usunęliśmy wszystkie napisy firmy (Model Printing Press Co.), zdradzające przeznaczenie maszyny, rozebraliśmy ją na części i wysłaliśmy w dwóch skrzyniach do Królewca, oznaczając zawartość dla niemieckich władz celnych jako części tokarni — wspominał po latach Wojciechowski. — Wałki i inne dodatki poszły zwykłą drogą wydawnictw do Grimpego w Elberfeld, a stąd pocztą do Hermana w Szyrwintach. Sulkiewicz przy pomocy znajomego ekspedytora przeprawił maszynę przez rosyjską granicę w Wierzbołowie, jako części jakiejś maszyny fabrycznej, a dodatki i wałki przeniósł na sobie. Zgodnie z wymaganiami konspiracji nikt z nas w Londynie nie wiedział, gdzie drukarnię ulokowano. Wysłaliśmy ją z Londynu 18 maja, a w pierwszych dniach lipca wyszedł nr 1 «Robotnika». Długie były przygotowania, za to wykonanie szybkie. Odtąd «Robotnik» wychodził co miesiąc”2.

      Tajna drukarnia, w której powielano pismo, znajdowała się w wiosce Lipniszki pod Grodnem, a jej siedzibą był dom wynajęty przez Kazimierza Parniewskiego, miejscowego aptekarza, również członka PPS. Wybór niewielkiej wsi był nieprzypadkowy: miejscowość była położona z dala od ośrodków robotniczych i inteligenckich, a co za tym idzie — znajdowała się poza obszarem zainteresowania carskich służb. Wojciechowski, który przyjechał do kraju w ślad za maszyną drukarską, zajmował się pisaniem i redagowaniem tekstów zamieszczanych w gazecie, w czym wspomagał go inny młody działacz PPS-u Józef Piłsudski, natomiast skład powierzono zecerowi Władysławowi Głowackiemu. Z punktu widzenia współczesnego człowieka, żyjącego w epoce komputerów i druku cyfrowego, skład jednego numeru gazety zajmował bardzo dużo czasu, bo ponad dziesięć СКАЧАТЬ