Название: Jezioro Ciszy. Inni
Автор: Anne Bishop
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
Серия: INNI
isbn: 978-83-66328-03-7
isbn:
Po obejrzeniu swojej nowej siedziby wyszedł na zewnątrz. Po jednej stronie komisariatu znajdował się wiejski ratusz, w którym mieściły się sala sądowa oraz biura wszystkich służb. Naprzeciwko był bank. Bezpośrednio po drugiej stronie ulicy znajdował się sklep o nazwie Zaczyn Tani.
– Na wszystkich drwiących bogów… – mruknął Grimshaw i przeszedł przez drogę. Czy to jakiś targ? A może coś bardziej ezoterycznego i na granicy prawa?
Gdy postawił stopę na chodniku i zobaczył w oknie tabliczkę z informacją o wyprzedaży używanych książek, wszystko zrozumiał. Zaczyn Tani. Zaczytani.
– Urocze. – Nienawidził wszystkiego, co urocze. I już nie lubił pomysłowego właściciela tego miejsca.
Drewniane drzwi były szeroko otwarte. Grimshaw uchylił moskitierę i wszedł do środka. Gdy jego oczy dostosowywały się do mrocznego wnętrza, ogarnęło go niepokojące wrażenie. Rozpoznawał człowieka stojącego przy stoliku informacyjnym w przedniej części sklepu…
– Cześć, Julianie – powiedział.
– Witaj, Wayne. Jeśli ściągnięto cię tutaj w związku z tym trupem, to już ci współczuję.
Dziesięć lat temu byli słuchaczami w jednej z policyjnych szkół w Regionie Północno-Wschodnim i przyjaźnili się do czasu, gdy Julian zniknął kilka lat po ukończeniu szkoły. Jednak dopiero po wydarzeniach zeszłego roku – które wstrząsnęły całym kontynentem Thaisii – Grimshaw zebrał dostateczną ilość informacji, żeby dojść do kilku wniosków odnośnie do Juliana Farrowa.
Julian był genialnym słuchaczem. Gdy chodziło o niektóre testy, niezbyt się wyróżniał na tle grupy, ale miał zadziwiającą umiejętność wyczuwania otoczenia i zawsze wiedział, kiedy uciec, nawet jeśli na horyzoncie nie było jeszcze widać problemów.
Podczas ćwiczeń wiedział, kiedy policja musi iść ulicą z wyciągniętą bronią i kiedy sama obecność funkcjonariuszy stworzy kłopoty – albo je rozwiąże. Gdy pracował w policji, umiejętność ta wiele razy uratowała skórę jego kolegom. To dlatego Incydent był dla niego bardziej obciążający, niż powinien.
Julian odkrył jakieś nieprawidłowości – prawdopodobnie korupcję w kręgach oficjeli lub policjantów. Nieprawidłowości z rodzaju tych, które niszczą karierę zawodową i kończą się wyrokami więzienia.
Pewnej nocy, kiedy był na swojej zmianie, a jego partner na zwolnieniu, Julian odpowiedział na wezwanie o pomoc. Kiedy przybył na miejsce, nie znalazł przestraszonej kobiety, która zadzwoniła pod numer alarmowy; zastał natomiast czekających na niego pięciu mężczyzn w kominiarkach. Mieli pałki i kije. Napadli na niego, zanim zdążył wyciągnąć broń. Dwóch z nich go dźgnęło, dostał też kilka ciosów pałkami, ale jakoś się wyswobodził i rzucił do ucieczki.
Może był zdezorientowany. A może wyczucie, które chyba zawiodło go w tej ciemnej uliczce, ponownie zaczęło go wspierać. Bo jak inaczej wytłumaczyć, dlaczego skręcił w inną uliczkę, taką, która kończyła się murem? Wdrapał się na wielkie kontenery na śmieci i udało mu się przeskoczyć przez mur. Potem stracił przytomność wskutek utraty dużej ilości krwi.
I tak właśnie zeznał: że zemdlał i w związku z tym nie widział, co podążało za pięcioma goniącymi go mężczyznami. Ale coś podążało. Coś wystarczająco dużego i potężnego, aby wypatroszyć pięciu mężczyzn przed wyrwaniem im rąk, nóg i oderwaniem głów. Okrucieństwo tej zbrodni zszokowało całą policję w Regionie Północno-Wschodnim, nie wspominając o panice, jaka wybuchła wśród mieszkańców. Ludzie myśleli, że dopóki nie przekraczają granic miast, terra indigena im nie grożą.
Nikt nie mógł udowodnić, że Julian nie stracił przytomności, że nie słyszał tego, co się działo z tamtymi mężczyznami. Nikt nie mógł udowodnić, że wybrał akurat tę uliczkę, żeby mężczyźni znaleźli się w pułapce. Można było jedynie stwierdzić, że padł ofiarą próby zabójstwa – albo co najmniej ataku, jeśli mężczyźni mieli tylko zniechęcić go do dalszego dochodzenia w sprawie nieprawidłowości.
Nikt nie był w stanie niczego udowodnić. Ale wszyscy policjanci, którzy chodzili z nim do szkoły albo z nim pracowali, znali jego predyspozycje i byli pewni, że nie wybrał tej uliczki przypadkiem. Nikt jednak nie mógł udowodnić, że wyczuł to, co się stanie z mężczyznami, którzy pobiegną za nim w tę uliczkę. Ponieważ dwóch z tych mężczyzn było kolegami z policji, zrobił się smród i wszczęto najróżniejsze dochodzenia. W końcu zawarto z Julianem ugodę w ramach rekompensaty za odniesione rany, które zostały uznane za na tyle poważne, że musiał zakończyć karierę policjanta. Po tym wszystkim zniknął.
Aż do tej chwili.
Grimshaw rozejrzał się wokół. Księgarnia chyba nie była najlepiej prosperującym biznesem, ale może to kwestia pory dnia.
– Księgarnia?
– Muszę jakoś zarobić na życie – odparł Julian. – Lubię książki, lubię czytać.
A ja wiem, kiedy ktoś unika odpowiedzi.
– Dlaczego tutaj?
– A dlaczego nie?
Grimshaw oparł oba przedramiona na stole, przyjmując zrelaksowaną pozycję. Po chwili Julian stanął tak samo. Na pierwszy rzut oka wyglądali jak dwaj przyjaciele, którzy opowiadają sobie, co u nich słychać.
– Dlaczego naprawdę tu jesteś? – zapytał Grimshaw. – Zanim spróbujesz wcisnąć mi kit, pozwól, że ci przypomnę: nie jestem głupi i znamy się dość długo. Poza tym zawsze coś mnie zastanawiało w sposobie, w jaki opuściłeś nasze szeregi.
– A myślałeś, że po Incydencie ktoś z policji będzie jeszcze chciał ze mną pracować? – odparował Julian.
– Ja bym chciał. – Przyjrzał się człowiekowi, który kiedyś był jego przyjacielem. – Dlaczego nie powiedziałeś nikomu, że jesteś Intuitem i że nie ty jeden masz takie umiejętności?
Zabrzmiało to tak, jakby Grimshaw wiedział o tym od jakiegoś czasu, a nie czekał na potwierdzenie swej teorii.
– I miałbym narazić moich ludzi na dyskryminację lub prześladowania? – Szare oczy Juliana stały się zimne jak kamień. – Już to przerabialiśmy. Wiedzieliśmy, jak inni ludzie reagują na nasze umiejętności wyczuwania różnych rzeczy. Dlatego nasze społeczności żyją na dzikich terenach i dlatego nie przyznajemy się do tego, kim jesteśmy, gdy musimy na jakiś czas opuścić podobnych sobie.
– Teraz, gdy niektórzy Intuici, że tak powiem, wyszli z szafy, szacuje się, że jedna na trzy ludzkie społeczności na obszarze Jezior Palczastych jest wspólnotą Intuitów lub mieszanką Intuitów i ludu Prostego Życia – zauważył Grimshaw.
– Ale wiedza ta nie jest dostępna poza kręgami rządowymi i policyjnymi. Nie potwierdzono również, które społeczności są intuickie. A Jeziora Palczaste czy Jeziora Piór, jak nazywają je Inni, są terenami dzikimi. Nad żadnym z nich nie ma jednej wsi kontrolowanej przez człowieka. СКАЧАТЬ