Słodkie kłamstwa. Caz Frear
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Słodkie kłamstwa - Caz Frear страница 23

Название: Słodkie kłamstwa

Автор: Caz Frear

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия: Thriller psychologiczny

isbn: 9788380158726

isbn:

СКАЧАТЬ wzrusza ramionami, jakby chciał powiedzieć „wszystko mi jedno”, i spogląda w kierunku gabinetu Steele, z którego wychodzą nadkomisarz i Wielkie Szychy. Steele idzie w środku, Parnell kroczy tuż za nią ubrany w swój najlepszy zestaw koszuli i krawata, który podskakuje mu na brzuchu. Gdyby nie wystające mu z nosa włosy, powiedziałabym, że wygląda uroczo.

      Wielkie Szychy wychodzą, ale Blake zostaje, pozując na tle ściany jak model w reklamie męskich perfum. Niespełna czterdziestoletni nadinspektor Russell Blake jest żywą reklamą policyjnego programu rozwoju potencjału. Polityk pełną gębą, kierownik służby informacyjnej, wielbiciel zasad i garniturów od Prady.

      To oczywiście same plotki. Tak naprawdę to z nim nigdy nie rozmawiałam. Raz tylko podałam mu serwetkę w firmowej stołówce.

      Steele stuka zszywaczem o biurko i wszyscy grzecznie słuchamy.

      – A więc, moi drodzy. Mam nadzieję, że już się wszyscy poznaliście i nie muszę nikogo przedstawiać. Kilka spraw – po pierwsze, chciałam bardzo podziękować nadinspektorowi Blake’owi za to – rozgląda się po pokoju – że dał nam dodatkowe wsparcie, bo jak widać, zaczyna się z tego robić wielka sprawa. – Blake posępnie kiwa głową. – Po drugie, ponieważ sprawa zrobiła się większa, będę teraz pełnić funkcję koordynatora – czyli, jak kto woli, będę mózgiem operacji, natomiast sierżant Parnell będzie pełnił funkcję inspektora śledczego, a więc teraz wszystkie drogi prowadzą do niego, OK?

      W pokoju słychać pomruk wyrażający aprobatę. Ja oczywiście też się cieszę, ale budzi się we mnie kompleks starszego rodzeństwa. Będzie zarządzał większą liczbą ludzi, a to oznacza, że będzie miał mniej czasu, aby mnie wspierać.

      – Brat Maryanne Doyle zidentyfikował ciało i potwierdził, że to jego siostra.

      „Brat debil” – jak mawiała Jacqui.

      – Maryanne zniknęła z Mulderrin, małej wioski na zachodnim wybrzeżu Irlandii, w 1998 roku. Nie zadzwoniła, nie napisała nawet krótkiego listu. Czekamy oczywiście na porównanie DNA, zanim podamy tę informację do publicznej wiadomości, ale to na pewno ona. Brat podał nam kilka cech szczególnych denatki.

      – Zabójca też może je znać – mówię.

      – Że co? Że niby zabija ją, a potem ściąga uwagę na siebie? – zastanawia się Seth. – Musiałby być albo niezwykle pewny siebie, albo bezdennie głupi.

      – Nic nowego.

      – A pewny siebie pasuje do tego zrelaksowanego gościa na nagraniach z kamery przemysłowej – dodaje Ben.

      Steele bierze zszywacz i przekłada go z ręki do ręki.

      – Mhm, wydaje mi się, że brat jest odrobinę wyższy niż ten gość z materiału filmowego, chociaż tak naprawdę trudno to jednoznacznie potwierdzić, więc do końca bym go nie wykluczała. Tak czy inaczej, słuchajcie, przysłano nam akta z Irlandii, z zastrzeżeniem, że są raczej mało szczegółowe, więc nie jestem pewna, czy powinniśmy im poświęcić wiele uwagi. W końcu to było osiemnaście lat temu, codziennie ktoś zostaje uznany za zaginionego, a „Maryanne Doyle” żyła i miała się dobrze jako Alice Lapaine aż do wczoraj, więc te materiały mogą nie mieć absolutnie żadnego związku.

      Kurczowo trzymam się słów Steele, a mimo to niedobrze mi się robi na myśl o ich konsekwencjach.

      A może cały ten czas myliłam się co do taty?

      Ale z drugiej strony? Dlaczego skłamał?

      Na chłodno, przy ogarniających mnie wątpliwościach, pytanie to wydaje się co najmniej naiwne. Owszem, Ja z dzieciństwa mogłam pozwolić sobie na niezachwianą wiarę w uczciwość dorosłych, ale ja dorosła wiem, że ludzie kłamią cały czas, dla całej masy powodów, niekoniecznie złowieszczych.

      Ale ją znał.

      Flirtował z nią.

      Ona zniknęła.

      A potem on skłamał.

      Układanka, którą ukończyłam dawno temu. Czy mogłam się mylić?

      Jednakże to nie pora na żale i introspekcję.

      Teraz trzeba się dorwać do akt.

      – Ja przejrzę te papiery z Irlandii – oznajmiam, może zbyt ochoczo. – Dam wam znać, jeśli uznam, że jest tam coś, co trzeba sprawdzić.

      Steele spogląda na Parnella, oficjalnie przekazując mu koronę.

      – Nie, chcę, żebyś przeprowadziła wywiad z jej bratem – mówi Parnell. – Przyjdzie tu znowu, po pracy. – Powstrzymuje się przed tym, żeby dodać „ten bezduszny głupek”. – Potraktuj go łagodnie, ale wyczuj, czy mógł mieć jakiś motyw, bo skoro szukamy powodów, dla których przyjechała do Londynu, może nim być brat, prawda?

      Kiwam głową, nic innego mi nie pozostaje. To polecenie starszego rangą policjanta i przysługa od przyjaciela. W pewnym sensie patronat, ale raczej taki jak w mafii. Parnell, publicznie okazując mi zaufanie, daje do zrozumienia, że jeśli nawalę, pogrążę i jego. Mimo to go zawodzę, bo siedzę tu i mam przed oczami Maryanne: jak serwuje lody, jak liże bletki do skrętów, jak wkłada mój wisiorek z Dzwoneczkiem do kieszeni swojej dżinsowej kurtki. Jak flirtuje z tatą, nazywając go facetem od dietetycznej coli.

      Pełniący obowiązki inspektora śledczego Luigi Parnell zasługuje na kogoś o wiele lepszego niż ja.

      – Dobra, bierzmy się z powrotem do roboty – krzyczy Steele, machając na pożegnanie do nadinspektora Blake’a, który właśnie wymyka się z pokoju.

      – Parnell jedzie potem na sekcję zwłok, więc wkrótce możemy spodziewać się jakichś wieści.

      – Ja to mam szczęście – mówi Parnell, który po prawie trzydziestu latach służby wciąż wzdryga się na dźwięk nożyc przecinających żebra.

      Renée bierze do ręki swoją torbę.

      – Możesz się czuć szczęściarzem. Na mnie spadł obowiązek poinformowania Thomasa Lapaine’a, że jego żona przez piętnaście ostatnich lat okłamywała go co do swojej tożsamości. Chcesz się zamienić?

      Nie chce. Większość z nas wybrałaby oglądanie zawartości żołądka i nożyc do żeber zamiast kłopotliwej sytuacji bycia świadkiem czyjegoś emocjonalnego cierpienia.

      – Ja wam powiem, kto tutaj ma farta. Ona. – Renée wskazuje na mnie, uśmiechając się szeroko. Nie bardzo wiem, o co jej chodzi. – No tak, przecież ty nie widziałaś Aidena Doyle’a, kiedy tu był pierwszy raz, prawda? No to, kochana, czeka cię prawdziwa przyjemność, bo gość to absolutne c ia c h o.

      – Seksistka! – krzyczy Flowers, co sprawia, że po raz pierwszy szczerze się dziś uśmiecham.

      Jakiś czas później wchodzę do „przyjaznego” pokoju przesłuchań – bezpiecznego, pastelowego СКАЧАТЬ