Trzeci klucz. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Trzeci klucz - Ю Несбё страница 6

Название: Trzeci klucz

Автор: Ю Несбё

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Harry Hole

isbn: 9788324593279

isbn:

СКАЧАТЬ niedużych wypisanych ręcznie nalepek na grzbietach kaset.

      – Może nie – odparł Ivarsson. – Chyba że kogoś interesują drobnostki, dzięki którym rozwiązuje się sprawy kryminalne.

      Harry zdołał oprzeć się pokusie i nie wyjaśnił, że zrezygnował z przyjścia, gdyż dowiedział się od osób, które wcześniej miały okazję wysłuchać wystąpień Ivarssona, że wykład zawierał wyłącznie przechwałki. Ich jedynym celem było oznajmienie światu, iż od chwili gdy to on, Ivarsson, został naczelnikiem Wydziału Napadów, średnia wykrywalność w sprawach związanych z napadami na banki wzrosła z trzydziestu pięciu procent do około pięćdziesięciu. Nie wspomniał przy tym, że objęcie przez niego stanowiska zbiegło się z podwojeniem liczby pracowników wydziału, rozszerzeniem pełnomocnictw oraz pozbyciem się najgorszego śledczego w wydziale, a mianowicie Runego Ivarssona.

      – Uważam się za dość zainteresowanego drobnostkami – powiedział Harry. – Powiedz mi więc, jak rozwiązaliście to. – Wyciągnął jedną z kaset i głośno odczytał napis na etykietce: – „Dwudziesty listopada dziewięćdziesiąt cztery. Bank Oszczędnościowy NOR, Manglerud”.

      Ivarsson roześmiał się.

      – Bardzo chętnie. Złapaliśmy ich starym sposobem. Na wysypisku śmieci na Alnabru przesiedli się do innego samochodu, a ten, którym uciekali wcześniej, podpalili. Ale samochód nie spłonął całkowicie. Znaleźliśmy rękawiczki jednego z bandytów ze śladami DNA w środku. Porównaliśmy je z cechami charakterystycznymi ludzi, których nasi śledczy po obejrzeniu taśmy wideo wskazali jako możliwych sprawców, i okazało się, że jeden z nich pasuje. Idiota dostał całe cztery lata za to, że raz strzelił w sufit. Chciałbyś wiedzieć coś jeszcze, Hole?

      – Mhm. – Harry obrócił kasetę w palcach. – Co to były za ślady DNA?

      – Przecież już ci mówiłem. Pasujące. – Kącik lewego oka Ivarssona lekko drgnął.

      – No dobrze, ale jakie? Martwy naskórek? Fragment paznokcia? Krew?

      – Czy to ważne? – Głos Ivarssona stał się ostrzejszy i bardziej zniecierpliwiony.

      Harry powtarzał sobie, że musi trzymać gębę na kłódkę, zrezygnować z tych prób w stylu Don Kichota. Tacy jak Ivarsson i tak nigdy niczego się nie nauczą.

      – Może i nieważne – usłyszał własne słowa – chyba że kogoś interesują te drobnostki, dzięki którym rozwiązuje się sprawy kryminalne.

      Ivarsson nie odrywał od niego wzroku. W dźwiękoszczelnym pokoju cisza wydawała się wręcz dosłownie wciskać się w uszy. Ivarsson już otwierał usta, żeby coś powiedzieć.

      – Włoski palcowe.

      Obaj mężczyźni jednocześnie obrócili się w stronę Beate Lønn. Harry już prawie zapomniał o jej obecności. Beate przeniosła wzrok z jednego na drugiego i powtórzyła niemal szeptem:

      – Włosy palcowe. Takie, które rosną na palcach… Chyba tak się nazywają…

      Ivarsson chrząknął.

      – Rzeczywiście, zgadza się, to był włos. Ale chyba raczej włos z grzbietu dłoni. Zresztą nie musimy się w to zagłębiać, prawda, Beate? – Nie czekając na odpowiedź, uderzył palcem w szkiełko swojego dużego zegarka. – Muszę lecieć. Bawcie się dobrze przy tym filmie.

      Gdy drzwi się za nim zatrzasnęły, Beate wyjęła Harry’emu z ręki kasetę, którą zaraz z szumem pochłonął odtwarzacz.

      – Dwa włosy – powiedziała. – W lewej rękawiczce. Z palca. A samochód znaleźli na wysypisku w Karihaugen, a nie na Alnabru. Ale to, że dostał cztery lata, to się zgadza.

      Harry spojrzał na nią zaskoczony.

      – To było chyba dość dawno przed tym, zanim zaczęłaś tu pracować?

      Wzruszyła ramionami i wcisnęła Play na pilocie.

      – Wystarczy poczytać raporty.

      – Mhm. – Harry przyjrzał jej się uważnie z boku, potem poprawił się na krześle. – Zobaczymy, czy ten tutaj nie zostawił jakichś włosów palcowych.

      Odtwarzacz wideo lekko zazgrzytał i Beate zgasiła światło. W następnej chwili, w czasie gdy z ekranu wciąż świecił na nich niebieski obraz przerwy, w głowie Harry’ego rozpoczął się inny film. Był krótki, trwał zaledwie kilka sekund. Przedstawiał scenę z Waterfront, dawno już zamkniętego klubu na Aker Brygge, skąpaną w niebieskim świetle stroboskopowym. Nie wiedział wtedy, jak na imię tej kobiecie o roześmianych ciemnych oczach, która usiłowała zawołać coś do niego przez muzykę. Grali cowpunk. Green On Red. Jason and the Scorchers. Dolał sobie wtedy Jima Beama do coli i przestało go obchodzić, jak jej na imię. Ale poznał je już następnego wieczoru, kiedy w łóżku z bezgłowym koniem na szczycie uwolnili wszystkie cumy i wyruszyli w swój dziewiczy rejs. Harry znów poczuł ciepło w brzuchu, tak jak poprzedniego wieczoru, gdy usłyszał jej głos w słuchawce telefonicznej. Zaraz jednak zajął go inny film.

      Stary człowiek rozpoczął swoją wyprawę na biegun w stronę kontuaru, filmowany z innej kamery co pięć sekund.

      – Thorkildsen z TV2 – powiedziała Beate Lønn.

      – Nie, August Schulz – poprawił ją Harry.

      – Mam na myśli montaż. To mi wygląda na dzieło Thorkildsena z TV2. Tu i ówdzie brakuje dziesiątych części sekundy…

      – Brakuje? Po czym to widzisz?

      – Po różnych rzeczach. Zwróć uwagę na tło. Ta czerwona mazda, którą widać na ulicy za szybą, znajdowała się na środku obrazu w dwóch kamerach w momencie, gdy nastąpiła zmiana. A jeden przedmiot nie może być jednocześnie w dwóch miejscach.

      – Chcesz powiedzieć, że ktoś grzebał w nagraniach?

      – Nie, nie. Wszystko z tych sześciu kamer w banku i z tej jednej na zewnątrz jest nagrywane na jedną i tę samą taśmę. Na taśmie oryginalnej obraz zmienia się błyskawicznie między wszystkimi kamerami, tak że widać jedynie migotanie, dlatego film trzeba odpowiednio zmontować, abyśmy mogli uzyskać dłuższe powiązane ze sobą sekwencje. Czasami, kiedy sami nie dajemy sobie z tym rady, korzystamy z pomocy pracowników stacji telewizyjnych. Zdarza się, że ludzie z telewizji, tacy jak Thorkildsen, trochę oszukują w kodzie czasowym, żeby to wszystko ładniej wyglądało i nie było takie poszarpane. Przypuszczam, że to takie zboczenie zawodowe.

      – Zboczenie zawodowe – powtórzył Harry. Przyszło mu do głowy, że to dziwne określenie w ustach młodej dziewczyny. A może Beate wcale nie była taka młoda, jak mu się z początku wydawało? Coś się w niej zmieniło, gdy tylko światło zgasło. Gesty miała bardziej rozluźnione, pewniejszy głos.

      Bandyta wszedł do lokalu bankowego i zawołał coś po angielsku. Jego głos brzmiał daleko i głucho, СКАЧАТЬ