Название: Trzeci klucz
Автор: Ю Несбё
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
Серия: Harry Hole
isbn: 9788324593279
isbn:
– Piątek przesiedziałem w radiowozie pod rezydencją ambasadora amerykańskiego z powodu anonimowej groźby o bombie podłożonej w samochodzie, z którą zadzwonił jakiś żartowniś. Oczywiście fałszywy alarm. Ale oni akurat teraz szaleją na tym punkcie, więc musieliśmy tkwić tam przez cały wieczór. W sobotę znów próbowałem znaleźć kobietę mego życia. W niedzielę uznałem, że ona nie istnieje. Co wyniknęło z przesłuchań na temat tego bandyty? – Halvorsen odmierzył kawę do podwójnego filtra.
– Nic. – Harry ściągnął bluzę. Pod nią miał antracytowy, a kiedyś czarny, T-shirt, na którym litery napisu „Violent Femmes” prawie całkiem się zatarły. Z jękiem osunął się na krzesło. – Nie zgłosił się nikt, kto by zauważył poszukiwanego w pobliżu banku przed napadem. Jakiś facet wychodził ze sklepu 7-Eleven po drugiej stronie Bogstadveien i widział, jak bandyta biegł w górę Industrigata. Zwrócił na niego uwagę z powodu kominiarki. Kamera na zewnątrz banku zarejestrowała ich w chwili, gdy bandyta mija świadka przed metalowym kontenerem stojącym przed 7-Eleven. Jedyna interesująca rzecz, jaką świadek mógł nam powiedzieć, a której nie zarejestrowała kamera, to ta, że sprawca pobiegł dalej w górę Industrigata i tam dwukrotnie przebiegł z jednego chodnika na drugi.
– Widać facet nie mógł się zdecydować, którą stronę ulicy ma wybrać. Dla mnie to nieinteresujące. – Halvorsen umieścił podwójny filtr w pojemniku. – Pisane łącznie i przez „ą”.
– Zdaje się, że niewiele wiesz o napadach na bank, Halvorsen.
– A po co mi to? Mamy łapać morderców, złodziejami niech się zajmują ci z Hedmark.
– Z Hedmark?
– Nie zwróciłeś na to uwagi, chodząc po Wydziale Napadów? Tam słychać tylko ten ich dialekt i wszędzie dookoła są swetry w ludowe wzory. Ale o co ci chodzi?
– O „Victora”.
– O sekcję patroli z psami?
– Z reguły zjawiają się na miejscu przestępstwa jako jedni z pierwszych, a doświadczony przestępca napadający na banki świetnie o tym wie. Dobry pies może tropić bandytę poruszającego się po mieście piechotą, ale jeśli ten człowiek przetnie ulicę, a po jego śladach przejadą samochody, pies gubi trop.
– I co z tego? – Halvorsen ubił kawę i zakończył skomplikowaną procedurę wygładzania jej powierzchni przez obracanie dociskacza, co, jak twierdził, odróżnia profesjonalistów od amatorów.
– To umacnia podejrzenie, że mamy do czynienia z doświadczonym przestępcą. I już sam ten fakt sprawia, że musimy skupić się na dramatycznie niższej liczbie osób, niż gdyby było inaczej. Szef Wydziału Napadów powiedział mi…
– Ivarsson? Nie sądziłem, że lubicie sobie pogadać.
– Bo nie lubimy. On przemawiał do grupy prowadzącej śledztwo w tej sprawie, której ja też jestem członkiem. Powiedział, że w Oslo środowisko bandytów napadających na banki składa się z mniej niż stu osób. Pięćdziesiąt z nich to durnie, ćpuny albo debile, którzy wpadają prawie za każdym razem. Czyli połowa siedzi, o nich więc możemy zapomnieć. Czterdziestu pozostałych to zręczni rzemieślnicy, którzy potrafią umknąć, jeśli ktoś im pomoże w planowaniu. Zostaje dziesięciu profesjonalistów obstawiających transporty pieniędzy i centra gotówki. Do ich złapania potrzebujemy trochę szczęścia. Staramy się wiedzieć, gdzie przebywają o każdej porze. Dziś sprawdzane jest ich alibi. – Harry zerknął na Silvię parskającą na szczycie szafki z dokumentami. – No i jeszcze rozmawiałem w sobotę z Weberem z Wydziału Techniki Kryminalistycznej.
– Myślałem, że Weber w tym miesiącu przeszedł na emeryturę?
– Ktoś się pomylił w obliczeniach. Dopiero latem.
Halvorsen roześmiał się.
– Pewnie jest jeszcze bardziej zły niż zwykle.
– Owszem, ale nie dlatego – odparł Harry. – On i jego ludzie nie znaleźli kompletnie nic.
– Nic?
– Żadnych odcisków palców, ani jednego włosa. Nawet jednego włókienka z ubrania. A ślady pokazują oczywiście, że bandyta był w nowiusieńkich butach.
– To znaczy, że nie da się porównać wzoru zdzierania podeszew z innymi jego butami?
– No właśnie – odparł Harry z naciskiem na „właśnie”.
– A broń użyta podczas napadu? – spytał Halvorsen, ostrożnie przenosząc filiżanki na biurko Harry’ego. Kiedy podniósł wzrok, zobaczył, że lewa brew kolegi uniosła się niemal pod samą nasadę jasnych obciętych na jeża włosów. – Przepraszam. Broń, którą dokonano zabójstwa.
– Dziękuję. Nie odnaleziono.
Halvorsen usiadł po swojej stronie połączonych biurek i wypił mały łyk z filiżanki.
– Krótko mówiąc, facet w biały dzień wszedł do banku pełnego ludzi, zabrał dwa miliony koron, zabił kobietę, a potem wyszedł stamtąd na może nie pełną ludzi, ale w każdym razie uczęszczaną ulicę w centrum stolicy Norwegii, kilkaset metrów od posterunku policji. A my, opłacani z państwowej kasy profesjonaliści, funkcjonariusze policji królewskiej, nic nie mamy?
Harry wolno kiwnął głową.
– Prawie nic. Mamy film wideo.
– Który, jak cię znam, potrafisz teraz odtworzyć sekunda po sekundzie.
– Chyba nawet z dokładnością co do dziesiątej części.
– A przesłuchania świadków możesz oczywiście cytować z pamięci?
– Tylko Augusta Schulza. Opowiadał mnóstwo ciekawych rzeczy o wojnie. Wyliczał nazwiska konkurentów z branży konfekcyjnej, którzy byli tak zwanymi dobrymi Norwegami i uczestniczyli w konfiskacie majątku jego rodziny po wojnie. Wiedział dokładnie, czym się zajmują dzisiaj. Ale, niestety, nie zauważył żadnego napadu na bank.
Dopili kawę w milczeniu. Deszcz dzwonił o szyby.
– Ty lubisz takie życie – stwierdził nagle Halvorsen. – Lubisz siedzieć sam przez cały weekend i ścigać duchy.
Harry uśmiechnął się, ale nie odpowiedział.
– Sądziłem, że przestałeś być odludkiem, odkąd masz zobowiązania rodzinne.
Harry rzucił młodszemu koledze ostrzegawcze spojrzenie.
– Nie wiem, czy ja tak samo na to patrzę. Nawet nie mieszkamy razem, przecież wiesz.
– No tak, ale Rakel ma małego synka, a wtedy jest trochę СКАЧАТЬ