Название: Dziewczyna bez makijażu
Автор: Zuzanna Arczyńska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 978-83-66201-51-4
isbn:
Suszyńskie powitały ją wyjątkowo radośnie. Nie spodziewała się tego, a one nie zwracały uwagi na jej dystans i chłód. Uściskały Kate serdecznie i sprawiły, że się odrobinę pogubiła. Oczekiwała jawnej niechęci, może nawet nienawiści, a zyskała kilka szczerych uśmiechów i uścisków. Karina pochwaliła jej urodę, a Angelika natychmiast jej to przetłumaczyła, wprawiając kobietę w lepszy nastrój. Potem potencjalna rywalka poprosiła ją o pomoc, gdyż musiała jak najwięcej wiedzieć o Aloszy, a miała na to niewiele czasu. Co prawda Topolow zapłacił, ile trzeba, żeby jego syn nie musiał tłuc się do ambasady, a także zlecił wcześniej przygotowanie i przetłumaczenie dokumentów, jednak znalezienie tłumacza przysięgłego, który przełoży treści na rosyjski w takim tempie, graniczyło z cudem, więc małżeńską obietnicę pan młody miał składać po angielsku.
Dzieci zaczarowały Aloszę. Już po chwili z Marty, Nadii i Halinki zmieniły się w Maszę, Taszę i Galę. Uparcie próbowały nauczyć czegoś po polsku tego miłego pana, który miał być mężem Angeliki, tymczasem ona zaprzyjaźniała się z kobietą, której miejsce miała zająć oficjalnie. Musiała przyznać, że Kate niewiele wie o swoim partnerze. Nie umiała powiedzieć, co Rosjanin lubi jeść, za to potrafiła bez tchu wymienić trzydzieści restauracji, do których ją zabrał. Nie wiedziała, jakiej słucha muzyki, bo używał słuchawek, ani kiedy się urodził, za to była pewna, które płyty w jej kolekcji kupił i co podarował jej na urodziny. Nie miała pojęcia, jakim był dzieckiem ani kim jest jego matka. Cytowała fragment artykułu mówiący o szacunkowej wielkości majątku jego ojca. Kate zdała sobie sprawę z własnej niewiedzy. W końcu wymówiła się bólem głowy i pomaszerowała do apartamentu na strychu, głośno stukając szpilkami.
Angelice zrobiło się żal Aloszy.
Karina wzrokiem zapytała córkę, co się stało.
– Kate boli głowa, mamo. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Dziwny jest ten ich związek. Ona wcale go nie zna. Niczego o nim nie wie. Za to recytuje stan finansów starego. Ciekawe, nie? – mówiła głośno, bo dzieci były zbyt zajęte zabawą, a Alosza pewnie niewiele rozumiał. Poza tym miała w nosie, co Arek powtórzy szefowi.
– Kiedy mnie boli głowa, chodzę na palcach, bo hałas jest nie do zniesienia. – Matka skomentowała teatralne wyjście flamy. – Może kupmy jej kapcie? Stać nas.
– No co ty, ona na pewno nawet kapcie ma na szpilkach. – Angelika poczuła, jak dobrze jest po prostu pożartować z mamą, nawet jeśli było to odrobinę uszczypliwe.
Zawsze podziwiała inteligencję matki i nie rozumiała, jak ta kobieta mogła wpakować się w związek z ojcem. Kiedyś nawet spytała o to rodzicielkę. Siedziały wtedy zamknięte w małym pokoju i słuchały, jak awanturujący się pijaczyna przewraca sprzęty i wali krzesłem w drzwi, by go wpuściły. Czuł wielką ochotę, by komuś przylać, ale biedny nie miał komu. Ciskał się i wrzeszczał. Dzieci spały, bo zapobiegliwa matka zdobyła zapas stoperów od farmaceutki, u której sprzątała, by nie musiały wysłuchiwać krzyków alkoholika. Nauczyła je od małego, że spać idą z zatyczkami w uszach. Chroniła je, jak umiała. Zamek w drzwiach pokoju dzieci też służył ich spokojowi. Kobiety zamontowały również łańcuch. Było ciasno, gdy matka i Angelika kładły się na jednym posłaniu, ale córka lubiła to, bo wtedy mogła pytać o wszystko i mama czasami odpowiadała, głaszcząc ją po głowie.
Ojciec był bardzo drażliwy na swoim punkcie. Nie wolno go było krytykować. Nie znosił tego. Zawsze wtedy kłamał, idąc w zaparte tak długo, aż zapętlił się we własnym łgarstwie i stawał w obliczu nagiej prawdy, zwykle smutnej lub strasznej. Wtedy wściekał się i bił. Zwykle nie wrzeszczał. Zaciskał gniewnie usta i patrzył, kogo zdzielić. Niestety, gdy matka go poznała, nie wiedziała o jego skłonnościach. To były inne czasy. Kilka razy poszli na spacer, on się oświadczył, a ona go przyjęła. Dała mu słowo i choć nie wiedziała o nim wiele, miała nadzieję na szczęście. Jeszcze jej wtedy imponował taki elegancki, zadbany i grzeczny. Nie umiał jedynie żartować i brakowało mu dystansu do siebie, ale nikt nie jest bez wad. Miał o sobie bardzo wysokie mniemanie i nienaganne maniery. Myślał, że z tego powodu wszyscy będą spełniać jego zachcianki, ale podły świat miał to w dupie i nie chciał wychodzić mu naprzeciw. Najpierw okazało się, że małe śrubki można bez widocznych strat wykręcać z biurokratycznej maszyny. On był jednym z tych elementów, które są przekonane o własnej ważności. Wraz ze zmianą burmistrza polecieli jego współpracownicy. Kiedy ojciec Angeliki stracił urzędniczą posadę, okazało się, że z wykształceniem, które zdobył, trudno o jakąkolwiek pracę umysłową bez znajomości. Niestety te, które posiadał, nie były już odpowiednie, a on brzydził się fizyczną robotą, bo nie do tego został stworzony, by harować. Gdy skończyła się państwowa posadka, okazało się, że prywaciarze się o niego nie zabijają. Nikt nie chce go przyjąć do dobrze płatnej pracy. Nie wpływały odpowiedzi na jego podania. Wtedy zaczął popijać. Wstydził się, że jego żona musi pójść zarabiać, bo obiecał jej, że będzie zajmowała się wyłącznie dzieckiem i domem. Wkrótce znajomi przestali pożyczać mu nawet drobne sumy, bo nie miał z czego oddać.
Nadszedł ten dzień, gdy Karina poszła do pracy w fabryce. Karol został wtedy po raz pierwszy sam w domu z Angeliką, z którą nie miał żadnego kontaktu, bo nigdy się nią nie zajmował dłużej niż pięć minut, stojąc z wózkiem przed sklepem, i to wyłącznie gdy nie było innego wyjścia. Gdy żona wróciła z pracy, mąż spał z poduszką na głowie, a w pokoju obok głodne, brudne i mokre dziecko darło się wniebogłosy w łóżeczku. Nie dotknął jej od rana. Miała na sobie te same śpiochy i tę samą pieluchę, co niemal dziewięć godzin wcześniej. Wściekły za wrzask wstał i zrobił żonie karczemną awanturę. Nie obchodziło go, że była w pracy, że bolały ją nogi nieprzywykłe do ciągłego biegania i ręce od noszenia ciężarów. Nie było obiadu, bachor się darł, a on przez cały dzień nie mógł wyjść z domu.
Kobieta co rano znosiła córkę do sąsiadki na parter, a potem każdego dziesiątego oddawała jej trzy czwarte uzyskanego minimalnego wynagrodzenia. Przecież to, że pracowała za najniższą stawkę, nie było argumentem, by opiekunce nie zapłacić umówionej sumy. Z zarobionymi groszami wracała do domu, gdzie rozparty w fotelu pan i władca od progu żądał kawy i mięsa. Poza tym nic go nie obchodziło. Kobieta ratowała się, prosząc СКАЧАТЬ