Dziewczyna bez makijażu. Zuzanna Arczyńska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziewczyna bez makijażu - Zuzanna Arczyńska страница 5

Название: Dziewczyna bez makijażu

Автор: Zuzanna Arczyńska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-66201-51-4

isbn:

СКАЧАТЬ zakupy, przed galerią stał już Arek, czekając na znajome, a małe kotłowały się z tyłu samochodu. Karina chciała porozmawiać z mężczyzną, więc zamieniła się z córką miejscami i dyskretnie poprosiła ochroniarza o zamknięcie szyby. Wypytywała o Topolowów, o ojca i syna. Dowiedziała się o istnieniu kochanki chłopaka i usłyszała, na jakie warunki przystała Angelika. Coraz bardziej podziwiała własne dziecko. Z jednej strony wiedziała, że to ogromne poświęcenie, z drugiej – dziękowała Bogu za to, że okoliczności postawiły na drodze jej córki kogoś, kto w zamian za kilka lat fikcyjnego związku zapewni jej dużo lepszy start. To układ jak z samym diabłem, ale jaki korzystny! Jadąc luksusowym autem do pięknego nowego domu, Karina modliła się w myślach, by się z tego dostatku jak ze snu nie obudzić. Wspominała entuzjazm córek ze sklepowej przebieralni, ich lśniące oczy i własną radość. Odczuwała dziwną niecierpliwość. W końcu zmierzały w nieznane. Rozpoczynały zupełnie nowe życie.

      5

      Po odstawieniu rodzinki do nowego domu i przekazaniu ich w holu w ręce Aloszy, który miał oprowadzić mieszkańców po rezydencji, Arek wziął od Kariny klucz i adres ich starego mieszkania.

      Ulica okazała się nieciekawa. Nic dziwnego, że miejscowi mówili o niej Banditenstraße. Wiedział, że lepiej by było zastraszyć Suszyńskiego rano, ale nie miał na to czasu. Jeśli facet zmiarkował się, że domownicy nie pojawili się dziś w mieszkaniu, to dobrze, a jeśli nie, już on mu to szybko wyłoży.

      Otworzył drzwi. Nie potrzebował klucza. Gdzieś paliło się światło. Poszedł w tym kierunku. W zimnym mieszkaniu śmierdziało, było nieprzyjemnie i wilgotno. Zapalił światło po prawej stronie i ujrzał bardzo skromną, czystą kuchnię. Nawet odchodząc, Karina zostawiła w domu porządek. Cofnął się i nacisnął włącznik po przeciwnej stronie. Długi, wąski pokoik dzieci okazał się wyjątkowo ciasną klitką. Tu też było czysto. Arek zastanawiał się, co tak śmierdzi. Doszedł do smugi światła padającej spod drzwi, otworzył je gwałtownie i jego oczom ukazał się najżałośniejszy widok świata.

      Suszyński zasnął, siedząc na klozecie ze spodniami spuszczonymi do kostek, osranymi gaciami i w jednym bucie. Jego głowa opadła do tyłu i oparła się o wysoko zawieszoną spłuczkę. Usta miał otwarte. Spał w najlepsze we własnym smrodzie. Arek postanowił wykorzystać zastany obrazek do tego, by jeszcze bardziej sponiewierać gnoja. Najpierw uwiecznił delikwenta na krótkim filmiku, który miał wyjaśnić Topolowowi zachowanie przyszłej synowej. Potem trzasnął gościa w gębę na odlew i dopiero zapytał:

      – Karol Suszyński?

      Pijak czknął i otworzył oczy, nie próbując nawet wyprostować głowy.

      – Kto pyta? – wycharczał i zamlaskał, by pozbyć się nieznośnej suchości w ustach. Niestety ślina nie chciała napłynąć.

      – Bies. Arkadiusz Bies. – Wycelował broń w głowę Suszyńskiego. – Jak dla ciebie sam diabeł, cieciu. Teraz słuchaj! Przysyła mnie pan Topolow. Twoja córka wychodzi za mąż za jego syna. Na pewno słyszałeś, co on robi z takimi kanaliami jak ty, co? Nie masz już rodziny. Teraz to rodzina pana Topolowa i zostaje pod jego ochroną. Wiesz, co to znaczy ochrona Topolowa?

      Facet miał coraz większe oczy.

      – To znaczy, że one są nietykalne dla ciebie, gnoju, albo ołów w łeb. To by było łagodne rozwiązanie. Twoja córka jest u nas jak cariewna. Ponimajesz?2 Masz się stawić na jej ślubie w sobotę o trzynastej. Trzeźwy, czysty, pachnący. Garnitur kurier przywiezie w sobotę rano i niech ci do głowy nie przyjdzie go sprzedać lub nie dotrzeć na miejsce. Nawal, a twój własny demon cię dorwie. Rozszarpię cię na strzępy z przyjemnością. I pamiętaj, że my wiemy wszystko i możemy więcej, niż myślisz. Odezwij się nie tak, jak trzeba, to będzie ostatni dzień twojego życiorysu, glisto. A teraz przytaknij, jeśli zapamiętałeś. Jeżeli nie, chętnie ci coś uszkodzę, by wyrównać straty, jakie poniosła przez ciebie, szkodniku, rodzina pana Topolowa.

      Suszyński wolno przytaknął, a Arek walnął go w pysk tak, że gość spadł z kibla. Ochroniarz szybko wyszedł z cuchnącego miejsca, czując obrzydzenie do zapitej kanalii. Marzył o kąpieli, by pozbyć się uczucia wszechogarniającego, ohydnego smrodu. Gdy zbiegał ze schodów, analizował, jakich synonimów własnego nazwiska może jeszcze użyć.

      6

      Alosza, który początkowo miał pokazać im dom, ostatecznie zostawił pięć kobiet, dwie dorosłe, dwie małe i niemal nastolatkę na pierwszym piętrze, mówiąc po angielsku, że tu będą mieszkać. Wycofał się w popłochu do apartamentu na strychu, każąc im się rozgościć. Kilka minut stały w holu, nim włączyły światło i przeszły po piętrze. Starsze pilnowały, by dzieci się nie rozbiegły, na co te, wystraszone i przejęte, wcale nie miały ochoty, trzymając się maminej spódnicy. W końcu z ciekawości pootwierały drzwi do poszczególnych pomieszczeń. Pozostawione same czuły onieśmielenie dopóty, dopóki nie pojawił się Arek, który wrócił szybciej, niż przypuszczał, i natychmiast zaproponował podział pokojów. Myśląc o poprzednim mieszkaniu rodziny, największe pomieszczenie z wyjściem na balkon biegnący niemal jak taras dookoła piętra przydzielił trzem dziewczynkom. Wewnątrz brakowało jeszcze mebli. Tylko część udało się poskręcać i przygotować, ale metraż był imponujący.

      Następnie mężczyzna pokazał im przylegającą dużą łazienkę z kremową armaturą, ciemnoczerwoną podłogą, głęboką, wygodną wanną, bidetem i prysznicem z deszczownicą. Tego dzieci jeszcze nigdy nie widziały. W ich domu mama na podłodze w pokoju stawiała różową plastikową miskę, która służyła za wanienkę od czasów, gdy na świat przyszła Angelika. Po kolei czajnikiem przynosiły sobie ciepłą wodę, mieszały z zimną i myły się migiem, nim ostygła. W ubikacji było bardzo zimno, bo nie dało się jej opalać, a łazienki po prostu nie było. Wanna to luksus, którego maluchy nie umiały sobie wyobrazić.

      Arek bez wahania zaproponował wybór pokojów dla Angeliki i Kariny. Z obu można było wejść do dzieci poprzez puste jeszcze garderoby wypełnione jedynie relingami z wieszakami i półkami. Te pomieszczenia były już z dużą starannością urządzone. Meble stały na swoich miejscach. Lawendowy pokój Kariny oczarował ją od momentu otwarcia drzwi. Kobieta weszła nieśmiało, rozejrzała się i uśmiech zagościł na jej twarzy. Pakt z diabłem, jak widziała do tej pory umowę Angeliki, okazał się mieć słodki smak luksusu. Córka weszła do swojej sypialni bez cienia zastanowienia. Rzuciła połatany plecak obok biurka i spojrzała na stojący na nim laptop. Natychmiast wróciła do pokoju dzieci, by upajać się ich radością. Jej siostry próbowały nie szaleć ze szczęścia, a matka zapobiegliwie starała się utrzymać je w ryzach, bo gdyby mogły, mimo zimna bawiłyby się po ciemku na balkonie.

      Karina miała kłopot, by zapędzić do jedzenia trzy córki, które były przejęte posiadaniem ogromnego pokoju tak bardzo, że nawet brak łóżek im nie przeszkadzał. Wcale nie chciały go opuszczać. Dopiero wizja frytek z ketchupem okazała się nie do pokonania, bo gdy tylko usłyszały, że być może będą frytki, zbiegły po schodach jedna przez drugą.

      Wspólna kolacja nie była szczytem marzeń nikogo, ale w jakiś sposób należało nawiązać chociaż przyjazne stosunki. Arek zamówił jedzenie w restauracji. Był realistą. Nie spodziewał się, że Karina po prostu wejdzie do domu i zawładnie kuchnią. Do tej pory z Aloszą i Kate jedli СКАЧАТЬ



<p>2</p>

Twoja córka jest u nas jak księżniczka. Rozumiesz?