Jeszcze się kiedyś spotkamy. Magdalena Witkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jeszcze się kiedyś spotkamy - Magdalena Witkiewicz страница 4

Название: Jeszcze się kiedyś spotkamy

Автор: Magdalena Witkiewicz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8075-710-3

isbn:

СКАЧАТЬ porozmawiać. Popytać… Część historii odeszła wraz z nią, a to, co opowiadała tuż przed śmiercią, było mieszanką jej wspomnień, niespełnionych marzeń i oczekiwań.

      Zebrałam całą garść guzików ze stołu, przesypując je między palcami. Tak, były wyjątkowo cenne. Pełne wspomnień… Tych ludzi, którzy nosili je przyszyte na swoich ubraniach, dawno już nie było, a one zostały. Było tam więcej talizmanów. Niektóre chyba nawet od wojskowego munduru. Takie metalowe, z wybitym numerem III i inne, jakby w drobne kropeczki. Każdy miał inną historię…

      Odłożyłam puszkę na stół. Chciałam ją zabrać do domu. Oczywiście mogłam poczekać na to, gdy kiedyś przyjadę tu samochodem, ale chciałam je mieć w Gdańsku już teraz. Wiedziałam, że będę często powracać do związanych z nimi opowieści. Może jakimś cudem moje dzieci w dobie wszechobecnych gier komputerowych i filmów również zainteresuję guzikami? Chyba jednak nie. Uśmiechnęłam się do siebie. Guzikami ja będę się bawić, wspominając z sentymentem babcine historie.

      Do tej komody nie zaglądałam już dawno. Nie potrafiłam sobie nawet przypomnieć, kiedy ostatnio. Po ślubie rzadziej odwiedzałam babcię. Potem, kiedy zaczęła chorować, to ona częściej była gościem w Gdańsku niż my w Grudziądzu. Nie zaglądałam do tych pudełek przez ten czas. Otworzyłam pierwsze z brzegu. Na wierzchu kilka ususzonych gałązek niezapominajek, a pod spodem listy. Listy dziadka do babci.

      Mam czas, więc piszę do Ciebie ten list, bo tak mi bardzo tęskno za Tobą, więc żeby sobie ulżyć, trzeba choćby tylko pisać – przeczytałam fragment nakreślony pięknym pismem dziadka.

      Babcia nie pozwalała mi wyciągać zbyt często tych listów. Pewnie bała się, że je poniszczę. Albo może doczytam coś pomiędzy wierszami?

      List z Ameryki, pewnie od tego przyjaciela, który podarował mi kiedyś moje marzenia, kupując mi lalkę Barbie. Zerknęłam tylko.

Hartford, USA, marzec 1947 r.

      Adelo!

      Mam nadzieję, że ten list do Ciebie dotrze. Nie wiem, gdzie teraz mieszkasz, ale podobno poczta dochodzi. Piszę, bo chcę, byś wiedziała, że żyjemy. Mamy nadzieję, że Ty też cieszysz się dobrym zdrowiem.

      Nie czytałam dalej. Będzie na to jeszcze czas, gdy wrócę do domu.

      W tym samym pudełku była kopia niemieckiego dokumentu, poświadczającego, że dziadek zmarł. Tego samego, który przysłał mi Konrad kilka dni po tym, jak się poznaliśmy. Babcia poskładała go równiutko i włożyła do pudełka z listami. Nie chciała, bym dociekała tego, co wydarzyło się w przeszłości. Próbowałam wtedy z nią rozmawiać, ale później mi zapał osłabł. Na świat przyszły dzieci, nie było na nic więcej czasu. Nie było czasu na rozmowy o tym, co teraz, a co dopiero o tym, co wydarzyło się kiedyś. Moje małżeństwo się sypało, więc nie miałam natchnienia do tropienia rodzinnych tajemnic.

      W kolejnym pudełku, tym po czekoladkach Goplana, były zdjęcia. Dziadek, przystojny mężczyzna w krawacie, tuż przed wyjazdem na front. Kolejne czarno-białe zdjęcie uśmiechniętej babci, prowadzącej rower wzdłuż ulicy, kilka zdjęć z dziadkiem i jeszcze z innym mężczyzną, wujkiem Jankiem. Na samym spodzie kolorowe zdjęcie, nieco wcześniejsze. Ja je robiłam. Tak, to było zaraz po tym, jak zrobiłam prawo jazdy, gdy babcia się uparła, że musi zobaczyć znajomego sprzed lat. Zachowała jego zdjęcie. Teraz już wiem, że był dla niej kimś ważnym. Bardzo ważnym… Nie tylko dla niej zresztą.

      Spojrzałam na starszego mężczyznę ze zdjęcia. W dłoniach trzymał filiżankę z niezapominajkami. Tę samą, która stała w witrynce. Uśmiechnęłam się do niego. Szkoda, że jego już też o nic nie mogłam zapytać. Teraz już było za późno…

* * *

      Następnego dnia rano siedziałam już w pociągu relacji Grudziądz–Gdynia. Musiałam się chyba zdrzemnąć, bo nawet nie zauważyłam, gdy obok mnie usiadła starsza pani.

      – Przepraszam, obudziłam panią. Przysiadłam tutaj, bo bardzo nie lubię sama podróżować – mówiła, uśmiechając się do mnie.

      – Nie szkodzi. – Odwzajemniłam uśmiech. – Nie wzięłam nic do czytania i pewnie dlatego zaraz zasnęłam. Nie planowałam spać w pociągu.

      – No tak, w dzisiejszych czasach to może być bardzo niebezpieczne… Przeczytałam już wszystko. – Zamachała trzymanym w rękach czasopismem. – Tak myślę, że panią może tam coś zainteresować. – Spojrzała na mnie badawczo. – Ja zaraz wysiadam. Proszę. – Nie zważając na moje protesty, wręczyła mi gazetę, złapała torebkę i ruszyła w stronę drzwi.

      – Ale… – Próbowałam za nią iść, ale staruszka zniknęła w tłumie wysiadających na stacji.

      Odłożyłam gazetę na stolik. Bolała mnie głowa, nie miałam ochoty czytać. To nie były łatwe dni.

      Wkrótce obok mnie usiadł młody chłopak ze słuchawkami na uszach. Od Gdańska dzieliło nas dwadzieścia minut, więc zaczęłam się zbierać do wyjścia. Gdy pociąg się zatrzymywał, a stałam już przy drzwiach, dogonił mnie chłopak z przedziału, trzymając w ręku gazetę, którą dostałam od starszej pani.

      – Zostawiła to pani. – Uśmiechnął się. – Proszę.

      Podziękowałam. Przecież nie musiał wiedzieć, że gazeta tak naprawdę nie należała do mnie.

      Widać świat postanowił, że z różnych przyczyn powinnam tę gazetę mieć, a może nawet przeczytać. Teraz już wiem dlaczego. Przekonałam się o tym dwa tygodnie po powrocie od babci. A dokładniej w tym momencie, kiedy skręciłam nogę w kostce, odprowadzając pierwszy raz po wakacjach dzieci do niani, i potem uziemiona leżałam w domu, a niania, która zaczęła opiekować się zarówno dziećmi, jak i mną, na moim stoliku położyła stos czasopism. Na wierzchu była właśnie ta z podróży pociągiem. Znalazłam w niej artykuł, jak można powiedzieć, o pewnego rodzaju podróżach. O podróżach do czasów przodków i o wpływie ich losów na nasze współczesne marzenia, plany, działania i życiowe wybory.

      Po chwili siedziałam zaczytana. Miałam wrażenie, że ktoś na mojej drodze postawił tę starszą panią i tego młodego chłopaka w słuchawkach na uszach, a w końcu nagle dziwnym trafem wyrósł przede mną krawężnik, o który się potknęłam i skręciłam nogę. Wszystko po to, bym wreszcie znalazła chwilę i poczytała o tym, co spowodowało, że moje życie było takie, jakie było i o tym, co zrobić, by mogło stać się lepsze.

      Im bardziej zagłębiałam się w artykuł, tym więcej rozumiałam. Przed moimi oczami pojawiały się migawki z mojego życia, przypominałam sobie ważne decyzje, które wreszcie potrafiłam sobie w rozsądny sposób wytłumaczyć. Czułam, że właśnie stało się coś bardzo ważnego. Że ta chwila ma związek z tym, co było dawniej i tym, co działo się właśnie teraz. I byłam pewna, że to wszystko będzie miało wpływ na moją przyszłość.

* * *

      Czasem się zastanawiałam z przyjaciółkami, dlaczego nasze życie wygląda tak, a nie inaczej. Dlaczego są ludzie, którym się wszystko udaje. Tacy, którzy wychodzą na zewnątrz w czasie deszczu, a okazuje się, że właśnie zaświeciło najpiękniejsze słońce. Są też tacy, którym zawsze wiatr wieje w oczy i choćby się starali nie СКАЧАТЬ