Panorama współczesnej filozofii. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Panorama współczesnej filozofii - Отсутствует страница 42

Название: Panorama współczesnej filozofii

Автор: Отсутствует

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Философия

Серия:

isbn: 978-83-011-8700-2

isbn:

СКАЧАТЬ bierze się wszak stąd, że ani logik, ani matematyk nie ma do czynienia z rodzajami naturalnymi.

      (b) Teoria i metateoria

      Jednym z podstawowych założeń interpretacji Horwicha jest przekonanie, że podstawą stanowiska Wittgensteina w szczegółowych sprawach dotyczących języka, umysłu itp. jest jego deflacyjny, metafilozoficzny punkt widzenia, wyrażający się w antyteoretycznej koncepcji filozofii (zob. Horwich 2012, s. vii). Rekonstrukcja tego metafilozoficznego stanowiska w postaci schematu postępowania z problemami filozoficznymi zajmuje centralne miejsce w książce Horwicha, sugerując – wprawdzie z pewnymi zastrzeżeniami (zob. Horwich 2012, 61 i n.) – że każdy problem filozoficzny ma w zasadzie jedną postać paradoksu i jeden sposób terapeutycznego rozwiązania. Jest to jednak daleko posunięta nadinterpretacja, wynikająca z potraktowania Wittgensteina jako teoretyka problemów filozoficznych. Chociaż elementy wskazywane przez Horwicha z pewnością odgrywają ważną rolę w dociekaniach Wittgensteina, to sprowadzenie ich do jednego wzoru może prowadzić tylko do nieporozumień. Chociażby takich, jakie wynikają z posługiwania się modelem arbitralnych reguł oraz ich empirycznych zastosowań jako uniwersalnym modelem relacji między językiem i rzeczywistością.

      Wątpliwe jest już samo wysunięcie na pierwszy plan idei metafilozofii, wobec której również w pierwszej części Dociekań Wittgenstein wyraźnie się dystansował. Jak bowiem zauważył, z filozofią jest tak jak z ortografią, która przecież ma też do czynienia ze słowem „ortografia”, a nie staje się przez to ortografią drugiego rzędu (Wittgenstein 1972, § 121). Chociaż Horwich odnotowuje tę wypowiedź Wittgensteina, nie wyciąga z niej żadnych wniosków. Przeciwnie, twierdzi, że doktrynę Wittgensteina i jego filozoficzną działalność uzasadniają przekonania metafilozoficzne, w szczególności aprioryczne wnioskowanie z metodologicznej natury tradycyjnej teorii filozoficznej (zob. Horwich 2012, s. 68). Tak jakby można było tylko najpierw ustalić reguły metafilozofii, a następnie konsekwentnie je stosować.

      Tymczasem, chociaż prawdą jest, że figura walki z przesadną generalizacją zajmuje ważne miejsce w dociekaniach Wittgensteina, to trzeba pamiętać o tym, że rozważań tych nie prowadzi się na jakimś wyższym poziomie niż zwykłe, przedmiotowe filozofowanie. Przesadę trzeba wykazać, a nie z góry założyć. Najkrótsza odpowiedź na pytanie, dlaczego tak jest, może odwołać się do prostej obserwacji, zgodnie z którą metafilozofia, tak jak inne rodzaje metateorii, nie dysponuje żadnym uprzywilejowanym sposobem rozstrzygania sporów filozoficznych, ponieważ wiąże się z mniej lub bardziej otwarcie wyrażonymi rozstrzygnięciami przedmiotowymi. Co najwyżej projekt metafilozofii ułatwia sobie zadanie, zakładając, że jakiś punkt widzenia jest poznawczo uprzywilejowany. Na przykład w filozofii analitycznej zwykle milcząco przyjmuje się, że taką metateoretyczną płaszczyznę wyznacza formalizacja logiczna, pomijając to, że kwestia znaczenia logiki, a zwłaszcza logistyki dla filozofii jest istotnym problemem filozoficznym, który w żadnym razie nie rozwiązuje się w jakiś oczywisty sposób. Znaczy to jednak tylko, że idea oddzielenia filozofii jako teorii przedmiotowej od metafilozofii (jako teorii tej teorii) opiera się na wyrugowaniu autorefleksji. Jest to zabieg typowy dla nauk szczegółowych i formalnych, ale filozofia nieproblematyzująca samej siebie prędzej czy później staje przed zarzutem braku wnikliwości.

      Widzieliśmy to zarówno u Quine’a, jak i u Carnapa, którzy nie wahali się przedefiniowywać podstawowego pojęcia istnienia tak, by je dopasować do punktu widzenia logiki. Ale nie inaczej jest z formalizacją pojęcia istnienia przedstawioną przez Thomasson, a także deflacyjną teorią prawdy Horwicha, która jest jej epistemologicznym odpowiednikiem. Na zarzut Sidera mówiący, że „łatwa ontologia” opiera się w istocie na metafizycznej tezie odmawiającej rzeczywistości ustrukturowania, Thomasson (2015, s. 306 i n.) odpowiada więc, że nie chce przeczyć istnieniu takiej struktury, ale podważyć sens dyskusji na jej temat. Jest to jednak tylko niepotwierdzająca się deklaracja, skoro ten rodzaj postmodernistycznego realizmu, jaki jest wynikiem rozważań Thomasson, ignoruje podstawowe intuicje różnicujące sposób istnienia na przykład przedmiotów fizycznych i liczb, nie mówiąc już o krasnoludkach. Być może więc Thomasson nie chciała przeczyć istnieniu struktury rzeczywistości, jednak formalizując pojęcie istnienia, odmówiła tej strukturze jakiegokolwiek wpływu na rzekomo arbitralne reguły. Dlatego właśnie – wbrew zastrzeżeniom Thomasson – można twierdzić, że jej główne założenie dotyczy rozstrzygnięć przedmiotowych i polega na bezrefleksyjnej akceptacji konwencjonalizmu nakazującego sprowadzać problemy „twardej ontologii” do czysto analitycznych rozstrzygnięć wewnątrzjęzykowych.

      Rzekoma metateoria okazuje się zatem ukrytą teorią, w dodatku nader wątpliwą. Podobnie jest zresztą z deflacyjną koncepcją prawdy Horwicha. Gdyby wszystko, co można powiedzieć o prawdzie, sprowadzało się do formuły typu „jest prawdą, że psy szczekają = psy szczekają” (zob. Horwich 2010, s. v), to znaczyłoby to, że filozofia faktycznie nie ma nic istotnego do powiedzenia na ten temat. Ale formuły tego rodzaju nie są odkryciem istoty prawdy, lecz wariacjami na temat reguł użycia słowa „prawda”. Poruszają się w obszarze gramatyki tego słowa, w dodatku niezbyt zręcznie, jeśli programowo lekceważą zróżnicowanie poszczególnych rodzajów jego zastosowania. Horwich przypisuje Wittgensteinowi w tej sprawie deflacjonizm w postaci konstrukcyjnego formalizmu (zob. Horwich 2012, s. 59). Tyle że bliższe przyjrzenie się ewolucji jego uwag o prawdzie, a w szczególności roli, jaką pełniła w nich formuła ekwiwalencji „p jest prawdą = p”, pokazuje, że również w tej sprawie uproszczenie idzie za daleko. Chociaż w okresie „przejściowym” wspomnianą formułę Wittgenstein traktował jako wyraz deflacyjnego stanowiska w kwestii prawdy, później wykorzystywał ją również w gramatycznej krytyce tego stanowiska28.

      (c) Język potoczny i jego rewizja

      Istnieją zatem dobre powody, by sądzić, że rozróżnienia między metafizyką i metametafizyką, między ontologią i metaontologią, teorią i metateorią opierają się co najwyżej na różnicy tematu, a nie poziomu. Rozróżnienia te mogą być mylące, gdy bezpodstawnie sugerują nadrzędność rozstrzygnięć metateoretycznych nad ustaleniami przedmiotowymi. Co więcej jednak, idea formalnej metateorii jest analitycznym wariantem dość gruntownie wyeksploatowanego przekonania, że filozofia może dowolnie wykraczać poza język naturalny i potoczne pojęcie o świecie. W każdym z rozważanych przypadków formalizacja nie jest bowiem sprawozdaniem ze zwykłego użycia słów, lecz wiąże się z jego rewizją, a zatem ruchem o charakterze gramatycznym. Takim ruchem była zarówno idea sprowadzenia znaczenia „istnieć” do kwantyfikacji (Quine), jak i przyjęcie „naukowego” pojęcia istnienia przez Carnapa. Również formalizacja „istnieje” (Thomasson), a także deflacyjna koncepcja prawdy (Horwich) rewidują pojęcia, do których się odnoszą. Chociażby przez to, że pozorują jedność, tam gdzie mamy do czynienia z ważną wieloznacznością.

      Jak wiadomo, sprzeciw wobec tego typu filozoficznych praktyk był jednym z głównych motywów metafilozofii Wittgensteina, który w związku z tym pisał o sprowadzaniu słów z zastosowań metafizycznych do codziennego użytku (Wittgenstein 1972, § 116). Argument, jaki można tu uznać za decydujący, nie musi wcale odwoływać się do domniemanych zalet języka naturalnego. Wystarczy przeprowadzić rachunek strat i korzyści wiążących się z formalizacją takich pojęć jak istnienie, wiedza, poznanie, prawda itp. A nie potrzeba szczególnej wnikliwości, żeby dostrzec, że w omawianych przypadkach formalizacja nie przynosi nic dobrego. Przeciwnie, jeśli pozbawia odnośne pojęcia dyskryminacyjnej mocy, to tym samym pozbawia je użyteczności. Sformalizowane pojęcie istnienia nieodróżniające sposobu istnienia słonia, stołu, wyniku dodawania, a być może także krasnoludka, СКАЧАТЬ



<p>28</p>

Zob. na ten temat Soin (2008, rozdz. 8). Przy okazji możemy dodać, że kwietyzm, w świetle którego Horwich czyta Wittgensteina (zob. Horwich 2010, s. 278 i n.), również nie jest dobrym kluczem interpretacyjnym do jego dociekań. Ich wynikiem nie jest bowiem zbiór monadologicznych gier językowych, z których każda ma własne pojęcie prawdy. Należy – między innymi – odróżnić nierozstrzygalny spór wiary i wiedzy od rozstrzygalnego sporu w ramach gry w prawdę empiryczną. A także dostrzec swoistość pojęcia prawdy w matematyce.