Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich. Wojciech Lipoński
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich - Wojciech Lipoński страница 4

Название: Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich

Автор: Wojciech Lipoński

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: История

Серия:

isbn: 978-83-7976-655-0

isbn:

СКАЧАТЬ Narodzin cywilizacji Wysp Brytyjskich pozostaje nadal w mocy. Założeniem książki było i jest nadal ukazanie wspólnoty cywilizacyjnej tego niezwykłego archipelagu, wspólnoty, która wbrew zaistniałym w jej obrębie różnicom, sprzecznościom, konfliktom politycznym, wojnom i podbojom, co cechuje rodzaj ludzki każdego terytorium naszego globu, wytworzyła oryginalny splot kulturowy, różniący się od kontynentalnej cywilizacji europejskiej, ale jednocześnie pod wieloma względami stanowiący jej nieodłączną część, istotny w rozwoju całego kontynentu. Trudno sobie wręcz wyobrazić tradycje cywilizacji europejskiej bez Wielkiej Karty Wolności czy legendy arturiańskiej, którą pasjonowali się Europejczycy od atlantyckich wybrzeży Francji po polski Śląsk, gdzie w Siedleńcu, w tamtejszej wieży rycerskiej anonimowy malarz stworzył niezwykle piękne freski dotyczące losów rycerzy Okrągłego Stołu. A to tylko dwa z wielu dowodów na nierozłączność cywilizacyjną terytorium kontynentalnej Europy i jej wyspiarskiej części.

      Jeden z internautów podczas wspomnianej dyskusji napisał: „Po Lipońskim np. mam plan na lektury o Normanach sprzed podboju angielskiego. To chyba najlepsza pochwała, jaką książka non-fiction może zdobyć: to że zachęca do dalszych lektur około tematu”.

      Życzę zatem Czytelnikom IV wydania Narodzin cywilizacji Wysp Brytyjskich, by sięgnęli po inne lektury, uzupełniające to, czego nie zdołałem ująć.

Rozpuszczony nieco pochwałamiAutor

      Rozdział I

      W KRĘGU STONEHENGE I TARY

      Najdawniejsi mieszkańcy Wysp Brytyjskich

      Ślady życia pierwszych istot, z jakich rozwinął się później homo sapiens, pojawiły się na Wyspach Brytyjskich przypuszczalnie ok. 450 000 lat temu, a więc jeszcze w epoce lodowcowej, gdy łączył je z kontynentem europejskim most lądowy, a ze Skandynawią ogromny lądolód. Okres ten, pierwszy w jakim udowodniono dotąd działalność ludzką, nazywa się paleolitem z greckiego palaiós – stary, dawny i líthos – kamień. Jest to bowiem epoka, gdy człowiek zaczyna sporządzać pierwsze prymitywne narzędzia kamienne. Stąd też w języku popularnym nazywa się ją erą kamienia łupanego. W obrębie Brytanii i Irlandii odkryto dotąd blisko 4000 miejsc, w których archeologowie znaleźli ślady praczłowieka, głównie w postaci narzędzi i grot mieszkalnych.

      Pierwsze ślady człowieka rozumnego pochodzą z ok. 50 000–40 000 r. p.n.e. Pojawiają się zatem pod koniec tzw. paleolitu środkowego, jak określa się epokę mniej więcej 100 000–40 000 r. p.n.e. To wtedy pojawia się umiejętność niecenia ognia, następuje wyspecjalizowanie narzędzi kamiennych i broni (noże, groty). W okresie paleolitu górnego (zwanego także młodszym), czyli 40 000–8000 r. p.n.e. pojawia się hak, człowiek poluje z naganką, kształtują się plemiona rodowe. Zamieszkują one często pieczary skalne, z których na Wyspach Brytyjskich najbardziej znane są Creswell Crags w hrabstwie Nottingham, Gough’s Cave w Cheddar Gorge oraz Aveline’s Hole w Somerset i Kent’s Cavern w Torquay w hrabstwie Devon.

      Badania kolejnej epoki, czyli mezolitu (8000–4800 r. p.n.e.) wykazują, iż okres ten cechował się gwałtownymi zmianami klimatu i procesem stopniowego oddzielania się wysp od kontynentu, a także odsuwania się ich od siebie na skutek topnienia lodowców i podnoszenia się poziomu morza.

      Moment odrywania się Wysp Brytyjskich od kontynentu w związku z podniesieniem się poziomu morza ukazał w swej powieści transhistorycznej Sarum angielski pisarz Edward Rutherfurd. Powieść ropoczyna się siedem tysięcy lat temu, gdy przybywa tu praprzodek Brytyjczyków, myśliwy z żoną i dwójką dzieci, któremu Rutherfurd nadaje fikcyjne imię Hwll. Hwll chce przejść z terenu dzisiejszej Anglii na kontynent, co do tego momentu było tylko problemem odległości. Staje się jednak inaczej. Pewnej nocy Hwll słyszy trzask pękających drzew i dziwny szum połączony z docierającym do jego nozdrzy zapachem soli.

      „Od razu jego instynkt podpowiedział mu, że dzieje się coś inaczej. Ale co? […] W końcu usłyszał. Był to najdziwniejszy z dźwięków, tak dziwny, że nie mógł go wcześniej znać człowiek jak on, doświadczony myśliwy, który skądinąd potrafił rozpoznać pojedynczego bawoła z dużej odległości przez przykładanie ucha do ziemi. To co słyszał teraz, i co przez całą noc nie dało mu spać, było ledwie słyszalnym szmerem hurkoczącym ponad ziemią, gdzieś od wschodu. Przyłożył ucho do ziemi i pozostał tak przez chwilę. Nie było mowy o pomyłce, po chwili było to słyszalne jako coś więcej niż szum: towarzyszyły temu dźwięki tarcia i trzasków, jakby duże obiekty uderzały o siebie. […] Cokolwiek to było, nie był to odgłos jakiegokolwiek zwierzęcia, bowiem ani tabun bawołów czy dzikich koni nie mógł powodować takiego trzeszczenia przy ziemi. Hwll potrząsnął głową w zadziwieniu. Wstał. […] Lekki powiew wiatru przyniósł zapach soli. Ale dlaczego powietrze zapachniało solą, gdy był blisko wielkiej puszczy? I co oznaczał dziwny dźwięk w oddali? Zawołała żonę Akun. „Coś jest nie tak” – powiedział jej – „muszę wyruszyć i zobaczyć”. Całe rano biegł na wschód lekkim kłusem […] dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Więcej niż raz słyszał głośny trzask zmieniający się w gruchotanie. Ale dopiero gdy wszedł na wzniesienie i doszedł do szczytu, zamarł z przerażenia. Przed jego oczami, tam gdzie miała rozpościerać się puszcza, była woda. Nie żaden strumyk czy rzeka, ale przestrzeń wodna bez końca, morze! I to morze było w ruchu, a jak okiem sięgnąć pokryte było krą. […] W oddali, tu i ówdzie widział wierzchołki dużych drzew, sterczące w wodzie, kawały lodu obijały się i powodowały odpryski drewna, gdy na nie nacierały. Oto skąd brał się trzeszczący dźwięk, który go tak zdumiał! […] Puszcza, którą znał, znajdowała się pod powierzchnią morza. Podobnie wszystko co znał, odległe wschodnie równiny i ciepłe tereny na południu. […] Jedno było pewne: nie było już przejścia ani dla niego, ani dla jego rodziny. Ambitny plan wielkiej wyprawy został zniweczony, wszystkie wysiłki jakie zrobili w ciągu swej długiej podróży, okazały się próżne. Ziemia ku wschodowi, jeśli jeszcze istniała, została odcięta.2

      Rozpoczęła się era insularna Brytanii. „Nasze wyspiarstwo i nasze mieszane pochodzenie to najważniejsze czynniki formatywne naszej historii” – pisał już w XX w. wielki historyk angielski Alfred Leslie Rowse3.

      Krótko przed ostatecznym oddzieleniem się Brytanii od kontynentu, mniej więcej ok. 9000–6000 lat p.n.e. pojawił się tu pierwszy zidentyfikowany naukowo lud napływowy, który przeszedł do północnej Brytanii z terenu dzisiejszej Danii bądź istniejącym jeszcze łącznikiem lądowym, bądź utrzymującym się jeszcze wówczas mostem lodowym. Na związki z terenem Danii wskazują podobieństwa duńskich znalezisk archeologicznych w Maglemose i późniejszych wykopalisk w hrabstwie York, nieopodal miejscowości Seamar nad brzegiem nieistniejącego dziś jeziora, które w tamtej epoce wypełniało dolinę Pickering. Dalsze ślady prowadzą do okolic Newbury w Berkshire, Kelling w hrabstwie Norfolk, Royston i Broxbourne w Hertfordshire. Materialne pozostałości po działalności człowieka z tych miejscowości zyskały miano kultury maglemoskiej (ang. Maglemosian) od wspomnianego już Maglemose w Danii.

      W tym samym mniej więcej czasie na Wyspy Brytyjskie dociera kultura, której najstarsze przejawy zidentyfikowano we Francji w okolicach Fère-en-Tardenois, skąd też wywodzi się jej nazwa: tardenoska (ang. Tardenoisian).

      Tak kultura maglemoska, jak i tardenoska wykazują następnie w obrębie wysp tendencję do łączenia się. Równolegle obserwujemy pierwszą próbę kolonizacji СКАЧАТЬ



<p>2</p>

E. Rutherfurd, Sarum, New York 1992, s. 11–12.

<p>3</p>

A.L. Rowse, The Spirit of English History, London-New York-Toronto 1943, s. 11.