Niezwykły dar. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niezwykły dar - Diana Palmer страница 11

Название: Niezwykły dar

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-276-2836-7

isbn:

СКАЧАТЬ że to właśnie ten fałszywy agent instalował mi kamery i na dokładkę podsłuch.

      – Cholera! Ale masz pecha.

      – Właśnie. Kiedy możesz przylecieć?

      – Kiedy tylko prześlesz kasę na bilet. Nie zdążyłem się rozpakować po ostatniej robocie. To będzie dla mnie przyjemność.

      – Nie pracujesz dla swojego… dawnego szefa? – dokończył z zająknięciem.

      Tank prawie powiedział: ojca. Nie powinien tego robić, bo wtedy Rourke nigdy by mu nie pomógł. Istniały podejrzenia, że jest synem byłego najemnika K.C. Kantora, ale nikt nie śmiał zapytać o to wprost. Zresztą skoro facet żył z dnia na dzień, raczej nie miał ojca milionera.

      – Posprzeczaliśmy się trochę – przyznał z westchnieniem Rourke, zbliżając się niebezpiecznie do prawdy. – I zrobiło się całkiem nie do zniesienia. Na dodatek Tat się do mnie nie odzywa – dodał z tłumionym gniewem.

      Tat była znaną dziennikarką i bywalczynią salonów. To Rourke nadał jej w dzieciństwie to przezwisko. Ich burzliwa przyjaźń trwała od lat. Razem pomogli odzyskać władzę generałowi Machado w jego kraju w Ameryce Południowej.

      – Znów jej zalazłeś za skórę?

      – Pojechała za wojskiem do Ngawy! – krzyknął zbulwersowany, bo w tym niewielkim państwie trwała paskudna rewolucja. – Próbowałem ją powstrzymać, ale nie chciała słuchać. To krwawa łaźnia. Znam najemników, którzy za skarby świata by się tam teraz nie wybrali!

      – Dziennikarze zazwyczaj są pod ochroną – próbował go pocieszyć Tank.

      – Jasne. Stale się na to nabierają – jęknął Rourke.

      – Przykro słyszeć, że ona jest w niebezpieczeństwie.

      – Sama jest sobie winna. Za głupotę trzeba płacić. Ale jeszcze chwila, a sam tam po nią pojadę… – westchnął i zamilkł. – Prześlij mi ten bilet.

      – Rezerwuję lot i przesyłam ci namiary, tylko założę sobie nowego mejla.

      – Słusznie.

      – Dzięki, Rourke.

      – Hej, od czego są przyjaciele?

      Merissa włożyła beżową sukienkę, która opinała jej sylwetkę, podkreślając jędrny biust, wąską talię i kształtne biodra. Wybrała do niej buty na płaskim obcasie. Włosy zostawiła rozpuszczone, więc łagodnymi, złotymi falami opływały jej twarz o elfich rysach. Jedynym szalonym akcentem była broszka w kształcie bożonarodzeniowej choinki i taka sama wsuwka we włosach.

      – Jeśli ubrałam się zbyt elegancko… – zaczęła, posyłając nieśmiały uśmiech zachwyconemu Tankowi.

      – Kobiety coraz rzadziej chodzą w sukienkach – stwierdził delikatnie. – Uważam, że wyglądasz cudownie.

      – Dzięki – odparła lekko zażenowana. – Nie mogę nosić szpilek – westchnęła, wskazując balerinki. – To pewnie wygląda dziwnie.

      – Wygląda świetnie – zapewnił, nie zważając na jej dziwną uwagę. – Jedziemy?

      – Tak – potwierdziła i zajrzała do salonu. – Do zobaczenia wieczorem, mamo. Zamknij drzwi.

      – Oczywiście – zachichotała Clara. – Masz klucze?

      – Mam.

      – Baw się dobrze.

      – Dziękuję.

      – Będę się nią opiekował – zapewnił Tank z szerokim uśmiechem.

      – Wiem o tym.

      Rourke zjawił się dzień wcześniej i od razu sprawdził samochód Tanka oraz kamery. Znalazł też podsłuch zamontowany w kilku miejscach. Teraz auto było czyste.

      – Pojedziemy do Powell na kolację – oznajmił Merissie. – Musiałem zmienić plany ze względu na komplikacje ze sprzętem ochroniarskim.

      – To był on. Mężczyzna w garniturze – wykrztusiła, sztywniejąc.

      – Tak sądzimy – przyznał niechętnie Tank.

      – Co za ironia. – Pokręciła głową. – I jaka pewność siebie.

      – Owszem. Ale trafiła kosa na kamień.

      Merissa nie odpowiedziała. Jej rysy ściągnął grymas strachu. Tank zjechał na pobocze i zatrzymał auto przed wjazdem do miasteczka.

      – Co widziałaś? – zapytał cicho.

      – Coś złego – odparła, przełykając z trudem ślinę.

      – Możesz podać szczegóły?

      – Nie wiem. – Patrzyła na niego z trudem. – To tylko przeczucie, że… że stanie się coś bardzo złego.

      – Już dobrze – próbował ją uspokoić Tank, rozcierając jej chłodne dłonie. – Poradzimy sobie.

      Jego dotyk przeszył ją niczym prąd. Miał duże, ciepłe dłonie, szorstkie od ciężkiej pracy. W świetle latarni dostrzegła, że mimo to są zadbane, czyste i z krótko obciętymi paznokciami.

      – Masz piękne dłonie – powiedziała.

      – Dziękuję. – Tank zaśmiał się cicho. – Twoje też nie są złe.

      Merissa uśmiechnęła się i wtedy poczuł ten sam dreszcz. Fizyczny kontakt z drugim człowiekiem przynosił ukojenie i pociechę. Tank kilka razy był już zakochany, ale nigdy nie odczuwał nic tak intensywnie jak teraz. Zapragnął ją chronić i się o nią troszczyć. Merissa była silną, samodzielną kobietą, która potrafiła o siebie zadbać, a jednak przy niej czuł się silniejszy i bardziej męski.

      – O czym myślisz?

      – Że to mój najlepszy pomysł od lat – odparł, ściskając jej dłonie.

      – Dzięki – powiedziała i zaśmiała się cicho.

      – Dobrze się przy tobie czuję.

      – Niewiele osób z Catelow zgodziłoby się z tobą.

      – To dlatego, że cię nie znają. A to, co nieznane, budzi lęk.

      – Przez całe życie oglądam rzeczy, które mnie przerażają – westchnęła, zerkając na niego spod rzęs. – Ludzie chcą znać przyszłość, ale gdyby widzieli to co ja, pewnie zmieniliby zdanie.

      – To prawda.

      – Co innego przewidywać pogodę albo trendy w modzie, albo to, czy pozna się swoją miłość. Ale wiedzieć, СКАЧАТЬ