Niezwykły dar. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niezwykły dar - Diana Palmer страница 6

Название: Niezwykły dar

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-276-2836-7

isbn:

СКАЧАТЬ że w pracy szpiega przebrania nie są czymś niezwykłym – westchnął Hayes. – Na szczęście, mam jeszcze jeden pomysł.

      – Jaki?

      – Ojciec mojej narzeczonej, jej biologiczny ojciec, jest jednym z przywódców karteli narkotykowych na kontynencie – oznajmił, a po drugiej stronie linii nastała wymowna cisza. – Pomógł nam dopaść Złodzieja. I zapewnił bezpieczeństwo rodzinie człowieka, który udzielił pomocy Minette i mnie. Jak na drania jest wyjątkowo sentymentalny. Nazywają go El Jefe, czyli po prostu Szef.

      – Szeryf, którego przyszły teść jest przestępcą… To raczej niespotykane.

      – A jednak. Jego także mogę poprosić o pomoc. Choćby w sprawie tego tajemniczego polityka, który chce zbudować karierę za pieniądze z handlu narkotykami.

      – To rzeczywiście by pomogło. Dzięki.

      – Jestem tak samo zaangażowany jak ty. Bądźmy w kontakcie.

      – Dobrze. Obaj powinniśmy też mieć oczy szeroko otwarte.

      – Święta racja.

      Tank postanowił wybrać się do Merissy. To nie była rozmowa na telefon. Jeśli ktoś dybał na jego życie, mógł założyć mu podsłuch.

      Kiedy parkował przed chatą, Clara czekała na niego na ganku z powitalnym uśmiechem.

      – Merissa wiedziała, że przyjedziesz. Ma okropną migrenę i musiała się położyć – dodała zmartwiona. – Ból dokucza jej od rana, więc lek nie skutkuje.

      – Pigułki od lekarza?

      – Leki ziołowe. Mój dziadek był szamanem Komanczów – odparła, spuszczając wzrok. Tank przyglądał się jej z niedowierzaniem. – Wiem, że jestem blondynką. Merissa też, ale to prawda. Miałam syna, niedługo po urodzeniu Merissy, który żył ledwie tydzień. Jednak on miał ciemne włosy i brązowe oczy. Mnie i mojej córce trafiły się po prostu takie geny.

      Tank podszedł bliżej, a Clara, tak jak wcześniej Merissa, zrobiła krok wstecz. Zatrzymał się skonfundowany.

      – Takie geny, hm? – powiedział, a ona się odprężyła, widząc, że nie podchodzi bliżej. – Claro, nie znam was na tyle, żeby się wtrącać, ale zauważyłem, że ty i Merissa cofacie się, ilekroć podchodzę – oznajmił cicho.

      Clara wahała się. Nie znała Tanka na tyle, żeby mu zaufać, ale czuła, że nic jej nie grozi w jego obecności.

      – Mój były mąż potrafił być straszny, kiedy się zdenerwował – przyznała. – To stary nawyk. Przepraszam.

      – Nie gniewam się.

      Zanim znów się odezwała, upłynęło trochę czasu.

      – Rozwiodłam się z nim dzięki naszemu poprzedniemu szeryfowi. Był dla nas taki dobry. Nie tylko udzielił nam schronienia na czas rozprawy, lecz dopilnował pozbycia się mojego byłego nie tylko z miasta, ale nawet ze stanu – oznajmiła, zdobywając się na słaby uśmiech. – Zawsze się go bałyśmy, kiedy się wściekał. Był tak duży jak ty. Wysoki i barczysty.

      – Ja jestem łagodny jak baranek – szepnął Tank, patrząc jej w oczy. – Ale jeśli powiesz o tym komuś z rancza, wyślę mejla do Świętego Mikołaja, że byłaś niegrzeczna, i nie dostaniesz prezentu pod choinkę – zagroził żartobliwie.

      – Dobrze – oznajmiła zaskoczona Clara, zanosząc się śmiechem. Szybko jednak spoważniała. – Merissa wspomniała, że mężczyzna, który wciągnął cię w zasadzkę, jest blisko.

      – Kiedy się zjawi?

      – To tak nie działa – westchnęła. – Dlatego tak trudno potwierdzić nasz dar naukowymi metodami. Wizje pojawiają się sporadycznie i są wybiórcze. To, co widzimy, bywa niejasne, i musimy interpretować obrazy. Dar Merissy jest silniejszy od mojego, ale dlatego też cena, którą zapłaciła, jest wyższa.

      – Słyszałem o prześladowaniach. Mogę się z nią zobaczyć?

      – Nie czuje się najlepiej.

      – Mój najstarszy brat Mallory również cierpi na migreny. Ma silne leki, które wzięte na czas zapobiegają atakom. Jeśli budzi się już z bólem głowy, nic nie pomaga. Dlatego stara się przespać ten czas.

      – Merissa dziś bardzo cierpi. Wejdź. I przepraszam, że stałeś tyle na zimnie.

      – Mam ciepłą kurtkę – zapewnił z uśmiechem Tank.

      Merissy nie było w łóżku, a z łazienki dochodziły odgłosy zwracanego posiłku.

      – O rany – westchnęła Clara.

      Tank minął ją bez słowa, wszedł do łazienki, wziął czysty ręcznik i zmoczył go, zerkając z niepokojem na klęczącą przed muszlą Merissę.

      – Nie powinieneś tu być – wykrztusiła.

      – Bzdury. Jesteś chora – oznajmił. Poczekał, aż ostatni skurcz minie, spłukał toaletę i przetarł jej twarz wilgotnym ręcznikiem. – Myślisz, że już po wszystkim?

      – Chyba tak – szepnęła, biorąc ostrożnie głębszy oddech.

      Tank sięgnął po płyn do płukania ust, nalał odrobinę do zakrętki i podał ją Merissie. Wstała, korzystając z jego pomocy. Kiedy już wypłukała usta, ponownie przemył jej twarz, podziwiając ładne rysy. Mimo przeżyć jej skóra nadal miała brzoskwiniowy odcień, a kształtne usta nie straciły swojego uroku.

      – Wiesz, że jesteś piękna? – szepnął, a ona zagapiła się na niego zaskoczona. – Nieważne – oznajmił, wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. – Ty sobie poleżysz, a ja zadzwonię do mojego dobrego znajomego, który jest lekarzem – powiedział, otulając ją kocem.

      – Oni nie składają wizyt domowych – jęknęła.

      – Ten składa – zapewnił, wyjmując telefon. Wybrał numer i przez chwilę czekał na połączenie. – Cześć, John, tu Tank. Miałbyś chwilę, żeby obejrzeć pacjentkę z potężną migreną? – zapytał i szeroko się uśmiechnął, zerkając na dziewczynę. – Tak. Jest młoda i piękna. To Merissa Baker – dodał po chwili.

      Merissa zamknęła oczy. Teraz na pewno lekarz nie przyjedzie. W końcu chodziło o wiedźmę, której wszyscy unikali.

      Jednak Tank nie przerwał rozmowy, tylko głośno się zaśmiał.

      – Owszem, jest unikatowa. Ręczę za jej zdolności. Wiem, że chciałbyś się przekonać. W takim razie czekamy. Mam po ciebie kogoś przysłać? – zapytał i skinął głową. – Nie ma sprawy, już dzwonię po Tima.

      Zanim Tank wrócił do rozmowy z Merissą, zadzwonił na ranczo i kazał kowbojowi przywieźć lekarza. Potem usiadł na brzegu jej łóżka.

      – To John СКАЧАТЬ