Randka w ciemno. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Randka w ciemno - Diana Palmer страница 7

Название: Randka w ciemno

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-276-3053-7

isbn:

СКАЧАТЬ pana samego, panie van der Vere? Ależ to by było tchórzostwo.

      Gannon znowu wojowniczo uniósł podbródek.

      – Nie potrzebuję kolejnej pielęgniarki. Chcę, żeby mnie zostawiono samego.

      – Proszę mi wierzyć, samotność nie jest dobra dla duszy. Dlaczego nie przespaceruje się pan po plaży i nie posłucha szumu fal i krzyku mew nad oceanem? Boi się pan mew, panie van der Vere? Ma pan piórofobię czy coś w tym rodzaju?

      Gannon starał się zachować powagę, ale nie wytrzymał. Wybuchnął śmiechem, który jednak natychmiast stłumił.

      – Nieustępliwa panna Steele o stalowej woli – powiedział. – Pasuje do pani to nazwisko.

      – Nic podobnego. Jestem niczym pianka żelowa – skorygowała Dana, zdejmując pokrywki z pojemników z jedzeniem. – Proszę tylko powąchać te pyszne dania. Stek i tłuczone ziemniaki z sosem, domowe bułeczki, szparagi z masłem.

      – Wszystko to, co lubię. Jak pani to załatwiła? Przekupując panią Wells? Ona nienawidzi zapachu szparagów.

      – Tak też mi powiedziała, lecz ma wolny wieczór, więc ja je ugotowałam.

      – Pani gotuje? – zdziwił się Gannon.

      – Mieszkam sama, umarłabym z głodu, gdybym tego nie robiła. Jeśli pan nie da rady, to z przyjemnością pana nakarmię.

      Gannon mruknął coś pod nosem, ale wstał i potykając się, podszedł do biurka.

      Dana chwyciła go za rękę. Próbował się uwolnić, ale mocno go trzymała, zdecydowana nie pozwolić, żeby nad nią dominował.

      – Ja tylko oferuję pomoc – powiedziała ze spokojem, patrząc na jego zagniewaną twarz – jak człowiek człowiekowi. Tak samo postąpiłabym w stosunku do innych potrzebujących wsparcia osób i myślę, że pan też by to uczynił, gdybyśmy się zamienili rolami.

      Gannon zastanawiał się przez chwilę, ale przestał stawiać opór. Pozwolił podprowadzić się do fotela stojącego przy biurku. Zanim usiadł, położył duże dłonie na szczupłych ramionach Dany, a potem przesunął je w górę do jej szyi, twarzy i włosów. Kiwnął głową i usiadł w fotelu, w którym ledwo się mieścił.

      – Myślałem, że jest pani niższa – zauważył po chwili, sięgając po kubek z kawą, który Dana postawiła w zasięgu jego dłoni.

      – Faktycznie, jestem dość wysoka.

      – W porównaniu ze mną jest pani niska, panno Steele. Jakiego koloru są pani włosy i oczy?

      – Jestem blondynką, a oczy mam brązowe.

      – Niecodzienne połączenie – stwierdził, biorąc w dłoń widelec i przewracając przy tym kubek z kawą. Natychmiast zaczął przeklinać.

      – Proszę natychmiast przestać! – oburzyła się Dana. – Jeśli będzie pan nadal używał przy mnie takiego słownictwa, to za chwilę mnie tu nie będzie.

      – Muszę pamiętać, żeby dobierać właściwe słowa, jeśli mam pani nie denerwować – powiedział ze złośliwą przyjemnością. – Taka pani pruderyjna, siostro?

      – Nie jestem pruderyjna, lecz nauczono mnie, że wulgarny język świadczy o żałosnym ubóstwie słownictwa, i przyswoiłam sobie tę wiedzę.

      Gannon wyglądał na zaskoczonego tą uwagą.

      – Jestem mężczyzną z krwi i kości, panno Steele, nie mnichem – zauważył. – Czasem wymknie mi się jakieś nieparlamentarne słowo.

      – Nigdy nie mogłam pojąć, dlaczego mężczyźni uważają, że używanie wulgaryzmów świadczy o ich męskości. Mam na ten temat odmienne zdanie. Ani niecenzuralne słowa, ani upijanie się czy brawura za kierownicą…

      Gannon nie pozwolił Danie dokończyć zdania.

      – Powinna pani wstąpić do klasztoru, siostro, bo najwyraźniej nie jest pani przygotowana do funkcjonowania w realnym świecie.

      – Uważam, że realny świat jest bardzo brutalny, panie van der Vere. Ludzie mordują się nawzajem, znęcają się nad małymi dziećmi, wynajdują nowe metody zabijania, z przestępców robią bohaterów, w filmach dobry dramat zastępują tanią sensacją… Nudzę pana? Nie widzę niczego pociągającego w okrucieństwie. Jeśli to czyni mnie osobą oderwaną od rzeczywistości, to chyba faktycznie nią jestem.

      – Zdumiewa mnie, że potrafi pani dotrzymywać towarzystwa biednym słabym śmiertelnikom, siostro, skoro jest pani najwyraźniej lepsza od całej reszty ludzkości – zauważył ironicznie Gannon, odchylając się w fotelu.

      – Lepsza? – powtórzyła zdziwiona Dana.

      – Nie czuje się pani lepsza? – zakpił. – Zastanawiam się, czy kiedykolwiek popełniła pani błąd. Nigdy nie kusiła pani miłość czy pożądanie, zachłanność lub ambicja?

      Dana zaczerwieniła się i skończyła wycierać blat biurka.

      – Raczej trudno byłoby uznać mnie za kandydatkę do konkursu piękności – odparła rzeczowo. – A nawet gdyby, to szczerze mówiąc, mężczyźni mnie nie interesują.

      – Ileż jadu w małej siostrzyczce. Ktoś musiał panią boleśnie zranić.

      – Nie jestem tu po to, żeby rozpracowywano moją psychikę – stwierdziła chłodno Dana. – Przyniosę panu drugi kubek kawy.

      – A ja myślałem, że nie ucieka pani przed wrogiem – odparł.

      Dana nie odpowiedziała, ponieważ już była za drzwiami.

      Nowe otoczenie i obowiązki oraz utarczki słowne z niewidomym podopiecznym zaprzątały umysł Dany przez cały dzień, ale noc przywołała bolesne wspomnienia. Trudno było uwierzyć, że mama odeszła na zawsze.

      Nie zapalając światła, Dana zasiadła przy oknie w swoim pokoju i zapatrzyła się przed siebie. Nawet nocą można było zobaczyć białe grzywy fal na spienionym oceanie. Dlaczego ludzie muszą umierać? Dlaczego tak nagle i niespodziewanie kończy się życie? Mama była przy niej przez lata wzrastania i dorastania, mogła z nią porozmawiać, zwierzyć się jej, poprosić ją o radę.

      Rozwód rodziców nie był dla Dany zaskoczeniem, co nie znaczy, iż pragnęła ich rozstania, chociaż to małżeństwo okazało się pomyłką. Od najwcześniejszych lat była świadkiem wybuchających między rodzicami awantur przeplatanych cichymi dniami. Na szczęście miała wspaniałych dziadków, u których spędzała każde lato. Należąca do nich farma stała się jej azylem, kiedy jako nastolatka, w trudnym okresie dojrzewania, nie czuła się dzieckiem chcianym i kochanym.

      Nawet teraz, po przedwczesnej śmierci mamy, nic się nie zmieniło w jej kontaktach z ojcem. Westchnęła z goryczą. Może sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby była chłopcem, synem, którego być może bardzo pragnął, ale równie dobrze mogłoby СКАЧАТЬ