Randka w ciemno. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Randka w ciemno - Diana Palmer страница 6

Название: Randka w ciemno

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-276-3053-7

isbn:

СКАЧАТЬ mężczyzną, nie dzieckiem i nikt nie będzie koło mnie skakał!

      – Musi pan zrozumieć, że jeśli nie podejmie pan najmniejszego wysiłku, aby sobie pomóc, pańska macocha nie będzie miała innego wyjścia, jak szukać dla pana pomocy osoby trzeciej. – Dana próbowała przemówić podopiecznemu do rozsądku.

      Gannon zadarł podbródek, w czym Dana natychmiast rozpoznała wstęp do wybuchu złości.

      – Może bym się wysilił, gdybym mógł zostać sam wystarczająco długo – wycedził lodowatym tonem. – Pomagano mi aż do znudzenia. Ostatnia pielęgniarka, którą sprowadziła moja macocha, miała czelność zasugerować, żebym skorzystał z usług psychiatry. Opuściła ten dom w środku nocy.

      – Wyobrażam sobie, jak ją pan zrzuca z frontowych schodów w nocnej koszuli – zauważyła Dana.

      – Impertynentka z pani, prawda?

      – Jeśli w ten sposób traktuje pan swoich pracowników, panie van der Vere, to dziwię się, że jeszcze jakiś się ostał. A teraz, co chciałby pan na obiad? Pokażę panu, jak zacząć samemu jeść. Domyślam się, że nie lubi pan być karmiony?

      Gannon zaklął pod nosem i uderzył pięścią w blat biurka.

      – Nie jestem głodny! – wrzasnął.

      – W takim razie przekażę kucharce, żeby nie zadawała sobie trudu przygotowania czegoś dla pana. Proszę zawołać, gdyby mnie pan potrzebował.

      Ruszyła do drzwi, starając się nie słyszeć tego, co mówił do jej pleców.

      – Kije i kamienie kości mi połamią, ale pana słowa nigdy mnie nie zranią, panie van der Vere – rzuciła na odchodnym.

      Gannon mruczał coś jeszcze pod nosem w innym języku, a potem cisnął czymś w blat biurka. Dana uśmiechnęła się pod nosem, zamykając za sobą drzwi. Wyzwanie – czy nie tak pani Pibbs określiła tę pracę? Z całą pewnością będzie wyzwaniem, i to nie byle jakim, przyznała w duchu.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Lorraine czekała na Danę w hallu, nerwowo zaciskając dłonie. Na jej twarzy malował się lęk.

      – Wiesz, moja droga – zaczęła – on wcale nie jest taki straszny, jak się wydaje, a ja nie mam nic przeciwko podniesieniu ci wynagrodzenia.

      – Ależ to nie będzie potrzebne – zapewniła ją Dana. – Nie zrezygnowałabym, nawet gdyby mi pani za to zapłaciła. To byłaby rejterada, a dobra pielęgniarka nigdy nie wycofuje się z linii ognia.

      Pani van der Vere powitała te słowa z widoczną ulgą.

      – Och – tylko tyle zdołała wykrztusić.

      – Rozumiem, dlaczego moje poprzedniczki tak szybko opuszczały ten dom – dodała Dana. – On ma niesamowity temperament, prawda?

      Lorraine westchnęła.

      – Tak, to prawda. Ślepota jest bardzo trudna do zniesienia dla mężczyzny do niedawna tak aktywnego na wielu polach jak mój pasierb. Intensywnie uprawiał sport; uwielbiał narty wodne, narciarstwo górskie i akrobacje lotnicze.

      Pani van der Vere przedstawiła wizerunek mężczyzny, który lubił brawurę i ryzykowne życie, jak gdyby uważał, że nie jest ono na tyle cenne, by warto było je chronić.

      – To niebezpieczne sporty – zauważyła Dana.

      – Nawet bardzo. Prowadził taki styl życia, od kiedy jego żona zginęła w wypadku samochodowym. W dodatku on prowadził auto. Wydarzyło się to przed laty, ale od tego czasu nie jest tym samym Gannonem, którym był, kiedy wychodziłam za mąż za jego ojca.

      – Ile miał lat, kiedy wzięliście ślub, jeśli można wiedzieć? – spytała Dana.

      – Dziesięć. Matka Gannona zmarła przy narodzinach jego młodszego brata, a jego ojciec kochał ją do końca swojego życia. Byłam zaledwie substytutem. Troszczył się o mnie, to prawda, ale nie darzył mnie miłością, jak to było w przypadku pierwszej żony. – Odwróciła się, jakby w obawie, że bolesne wspomnienia uwidocznią się na jej twarzy. – Czy odpowiada ci pokój, moja droga?

      – Jest śliczny. Bardzo mi się podoba – odparła szczerze Dana. – Z powodu roli, jaką mam odegrać, chciałabym się dowiedzieć, dlaczego lub w jaki sposób Gannon stracił wzrok. Pani Pibbs była bardzo dyskretna, nie zaznajomiła mnie ze szczegółami.

      – W tym właśnie problem. – Lorraine poprowadziła Danę do saloniku. Usiadła w fotelu przy oknie, z którego rozciągał się widok na skaliste wybrzeże, a jej wskazała sąsiedni fotel. – Nie ma ściśle medycznej przyczyny jego ślepoty. Nazywa się ta przypadłość… Jakież to słowo? Aha, choroba idiopatyczna. Lekarz Gannona twierdzi, że może to być równie dobrze ślepota histeryczna, wywołana nagłym szokiem. Otóż znalazł się na łodzi motorowej, prowadzonej przez kobietę, która straciła nad nią panowanie – ciągnęła Lorraine. – Gannona wyrzuciło na nabrzeże pełne pociętych desek. To cud, że nie został trafiony w oczy, ale prawdopodobnie tego się spodziewał. Przekręcił się i tak silnie uderzył głową w nabrzeże, że powstała głęboka rana. Kiedy przywieziono go do szpitala, okazało się, że nie widzi.

      – Domyślam się, że twojemu pasierbowi nie odpowiada pomysł, że to może być histeryczne porażenie nerwu wzrokowego – podsumowała Dana. – To całkiem prawdopodobne. Czy mniej więcej w tym okresie doznał urazu emocjonalnego?

      – W każdym razie ja nic o tym nie wiem. Gannon jest bardzo zamknięty w sobie i niewiele mówi o życiu osobistym.

      – Czy wychodzi z domu? – spytała Dana.

      – Masz na myśli życie towarzyskie? Nie – odrzekła ze smutkiem Lorraine. – Zamyka się w gabinecie i dręczy przez telefon wiceprezesów.

      – Wiceprezesów? – powtórzyła Dana.

      – Firmy, której jest właścicielem. Wiem, że firma wprowadziła na rynek kilka nowych rewolucyjnych rozwiązań, a mój pasierb uchodzi za kogoś w rodzaju geniusza informatycznego. Jestem z niego bardzo dumna, ale muszę przyznać, że nie mam pojęcia, czym dokładnie się zajmuje.

      – Dla mnie komputery to czarna magia – wyznała Dana. – Gdybym poprosiła Gannona, może zgodziłby się mnie trochę podkształcić. Kto wie, może w ten sposób przełamalibyśmy lody.

      – Uważaj, żebyś się nie zawiodła – ostrzegła ją Lorraine. – Gannon akurat teraz nie przepada za kobietami. Był prawie zaręczony z kobietą, która prowadziła tę nieszczęsną motorówkę. Po wypadku ona go porzuciła. Może dlatego, że czuła się winna.

      Do końca dnia Dana rozmyślała o tym, czego dowiedziała się od Lorraine. Życie Gannona nie było piknikiem, los dał się mu nieźle we znaki. Rzeczywiście, tak jak sugerowała pani Pibbs, czeka mnie wyzwanie, pomyślała. Pozwoliła podopiecznemu ochłonąć po ich pierwszym spotkaniu i dopiero wieczorem zaniosła mu tacę z posiłkiem. Zastała go w głębokim fotelu, ustawionym przy otwartym oknie wychodzącym na taras. W dali fale oceanu łagodnie СКАЧАТЬ