Randka w ciemno. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Randka w ciemno - Diana Palmer страница 4

Название: Randka w ciemno

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-276-3053-7

isbn:

СКАЧАТЬ Jeśli uważasz, że odmiana pomoże ci się uporać z problemami, to mam dla ciebie propozycję, która może cię zainteresować. Jedna z moich znajomych szuka pielęgniarki dla syna, który ma ogromne kłopoty ze wzrokiem. Mieszka w jakiejś zapomnianej od Boga i ludzi miejscowości nad Atlantykiem.

      – Nie myślałam o zatrudnieniu się w charakterze prywatnej opiekunki – odparła z wahaniem Dana.

      – Pamiętaj, że musisz na siebie zarobić, aby się utrzymać – przypomniała jej pani Pibbs. – Wynagrodzenie jest wysokie, ale mam obowiązek cię ostrzec, że to nie będzie spokojna praca. Syn Lorraine ma porywczy charakter. Podchodził ofensywnie do życia. Zajmował kierownicze stanowisko, był bardzo aktywny i wysportowany, a obecnie spadł do roli figuranta w swojej spółce elektronicznej. Nic dziwnego, że ciężko znosi tę ze wszech miar niekorzystną zmianę.

      – Utracił wzrok na dobre? – zainteresowała się Dana.

      – Tego nie wiem, ale Lorraine jest zrozpaczona stanem zdrowia syna. Nie będzie łatwym pacjentem.

      Zabrzmiało to jak wyzwanie. Dana pomyślała, że jeśli stawi mu czoło, jej własne problemy staną się mniej absorbujące.

      – Chyba to właśnie jest coś dla mnie – powiedziała.

      Pani Pibbs skinęła głową.

      – Może Gannon także tego potrzebuje, aby wyjść na prostą.

      – To jego imię? – Dana podniosła wzrok.

      – Tak. Gannon van der Vere. Jest Holendrem.

      Dana wyobraziła sobie niskiego mężczyznę z wąsami, bardzo jasnymi włosami, podobnego do jedynego Holendra, jakiego w życiu znała, pana van Rykera. Był pacjentem w szpitalu, w którym kiedyś pracowała. Przyszło jej do głowy, że może poduczy się języka holenderskiego podczas asystowania podopiecznemu i pomagania mu w codziennych czynnościach, a przy tym nie będzie się skupiać na żałobie.

      Wieczorem w wynajmowanym mieszkaniu szczotkowała włosy, kiedy wpadła jej współlokatorka i koleżanka Jenny. Błyskawicznie ściągnęła strój pielęgniarski, żeby się przebrać.

      – Nie wychodzisz? – spytała Danę.

      – Nie, wolę odpocząć.

      – Dlaczego nie wybierzesz się ze mną i z Geraldem?

      – Dziękuję za propozycję, ale raczej nadrobię zaległości i wreszcie porządnie się wyśpię. Ostatnio dwa razy wzywano mnie w pilnych przypadkach. Jak się czuje ta mała dziewczynka, ta z zapaleniem płuc, którą przyjął doktor Hames?

      – Zareagowała pozytywnie na leczenie. Myślę, że będzie dobrze. – Jenny zdążyła włożyć sukienkę w zielono-białe paski i zielone baleriny. – Powiedz, o co chodzi z tym twoim odejściem? – zapytała, badawczo patrząc na Danę.

      Jenny nie wierzyła plotkom, dopóki nie sprawdziła u osoby będącej ich tematem, jak przedstawia się prawda. To właśnie Dana najbardziej w niej ceniła. Polubiła Jenny nie tylko za tę cechę charakteru i wiedziała, że będzie za nią tęsknić.

      – Czekam na wiadomość w sprawie pracy, którą poleciła mi pani Pibbs, ale oficjalnie złożyłam wymówienie od następnego poniedziałku.

      – Czy to konieczne?

      – Będę do ciebie pisać – obiecała Dana. – W tej kwestii liczę też na ciebie. Poza tym przecież nie rozstajemy się na zawsze.

      – To z powodu śmierci twojej mamy, prawda? – Jenny nadała głosowi serdeczne, pełne współczucia brzmienie i popatrzyła na bliską koleżankę ze zrozumieniem. – Wyobrażam sobie, że niełatwo przebywać tam, gdzie wszystko ci ją przypomina. W dodatku stosunki między tobą a twoją rodziną, zdaje się, pozostawiają wiele do życzenia.

      Dana odwróciła się, by Jenny nie dostrzegła, że w jej oczach pojawiły się łzy.

      – Będzie dobrze – powiedziała bez większego przekonania. – Miłego wieczoru – dorzuciła nieco pogodniejszym tonem.

      Jenny westchnęła i wzięła torebkę.

      – Mogę ci coś zorganizować? Homara z rusztu, jedwabny szlafrok, rolls-royce’a, mężczyznę?

      Dana się roześmiała.

      – A co byś powiedziała na dwie dodatkowe godziny snu, kiedy to stary doktor Grimms ściąga mnie, żeby mu pomóc opatrzyć ranę, a zanim mnie wypuści, zdaje mi relację z całej wieloletniej praktyki lekarskiej?

      – Zobaczę, co da się zrobić – obiecała Jenny. – Dobrej nocy.

      – Dobranoc.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Następnego dnia pani Pibbs czekała w swoim gabinecie na umówione spotkanie z Daną, wcześniej wysłuchawszy raportu pielęgniarki dyżurnej.

      – Właśnie rozmawiałam z Lorraine – oznajmiła z uśmiechem, gdy tylko Dana weszła do środka. – Jest uszczęśliwiona, że przyjedziesz.

      – Cieszę się. Powiedziała o mnie panu van der Vere?

      – Tylko tyle, że ma zjawić się pielęgniarka. Lepiej nie podawać wrogowi zbyt wielu informacji o ruchach wojsk.

      Pani Pibbs często nawiązywała do swojej wojskowej przeszłości i w takich sytuacjach Dana z trudem wstrzymywała śmiech. Była to dość osobliwa uwaga w odniesieniu do nowego pacjenta i nie mniej dziwny sposób opisania jej rychłego przybycia do jego domu.

      – Ruchy wojsk? – spytała.

      – To tylko takie powiedzenie – odrzekła lekko zmieszana pani Pibbs. – Wracaj do swoich obowiązków, siostro.

      Dana nie miała czasu zastanowić się nad znaczeniem tego nietypowego opisu, ponieważ właśnie wypadła pora zwyczajowego obchodu, w którym brali udział nie tylko lekarze, ale i pielęgniarki. Po obchodzie pochłonęły ją codzienne obowiązki. Wkrótce po tym wyjęto jej szwy z zabliźnionej rany na twarzy.

      Tydzień minął bardzo szybko. Zanim się zorientowała, siedziała w autobusie zmierzającym do Savannah w stanie Georgia. Lubiła ten sposób podróżowania, pozwalający na obserwowanie okolicy; wolała jazdę niż lot samolotem, w czasie którego mogła podziwiać jedynie chmury.

      Był początek wiosny i krajobraz już zaczynał się zazieleniać. Zajęła miejsce przy oknie i z zainteresowaniem oglądała zabudowę każdego mijanego miasteczka, szczególnie zwracając uwagę na styl. Był to rodzaj hobby, którego nigdy nie miała dość.

      Panowała tu duża różnorodność – jedne domy zdobiły kolumny nawiązujące do greckich, inne odnosiły się do stylu wiktoriańskiego bądź neogotyckiego czy kolonialnego. Widziała domy wielopiętrowe, rozłożyste budynki typowe dla rancz, nowoczesne, supernowoczesne i apartamentowce. Zastanawiała się, jacy ludzie w nich mieszkają i jaki tryb życia prowadzą.

      Kiedy СКАЧАТЬ