Название: Nieśmiertelni
Автор: Vincent V. Severski
Издательство: PDW
Жанр: Зарубежные детективы
Серия: Czarna Seria
isbn: 9788382520903
isbn:
Samada sprawdzili już kilkakrotnie, podpuszczając go, ale za każdym razem się okazywało, że nie jest podstawiony. Co więcej, wyglądało na to, że mówi i robi więcej, niż Vevak mógłby zaakceptować, ale generał Ahmad Harumi nie był zwykłym generałem jak inni, a firma należała do Pasdaranu. Alkohol i nieduża dawka haszyszu działały na Samada jak najlepszy poligraf i serum prawdy jednocześnie, trzeba było tylko uważać, żeby nie przesadzić.
– Ojciec ma konflikt z Alim Fallahim…
– Kto to? – Wasia udawał, że nie wie.
– Jak to? Nie wiesz? – Samad otworzył szeroko oczy. – W jakim ty kraju mieszkasz? Mułła Ali Fallahi to minister Vevaku, naszej bezpieki. Ostry gość. Nie lubią się z moim ojcem jeszcze z czasów rewolucji i wojny z Irakiem. To wesz podła i gnida jakich mało, ale człowiek prezydenta. Szuka haków na mojego ojca…
– No ale generałowi chyba nie podskoczy…
– Pewnie, że nie! – obruszył się Samad. – Brygada Al-Kuds to… to wiadomo co! A poza tym ojciec podlega bezpośrednio Najwyższemu, ale co ten pies nafajda, to jego. No i teraz podobno wziął was… nooo… nas pod obserwację.
– Żartujesz! Zwariował?
– Nie przejmuj się. – Samad machnął ręką. – Ojciec go…
– Za szpiegów nas mają czy co? – Wasia starał się wyglądać na autentycznie oburzonego, ale uważnie obserwował Samada. – Jak tak, to zaraz możemy zadzwonić do Bitenbekowa i zwijamy ten interes…
– Daj spokój! – Samad podszedł do Wasi i jedną ręką, bo w drugiej trzymał chleb, przyciągnął jego głowę do swojej tak, że dotknęli się czołami. – Vevak czasami was obserwuje, ale bez przesady… no tak, żeby mieć pewność… Rozumiesz? Liczą, że coś na was znajdą i…
– I powieszą nas na dźwigu?
– Daj spokój, Wasia. – Ścisnął go mocniej za szyję. – Chodzi im o ojca! Ale wkrótce to się skończy.
– To co, Fallahiemu się nie podoba, jak Oleg jeździ na rowerze? Kabaret z tymi waszymi służbami.
– Zrozum. – Samad puścił Wasię. – Oleg bierze ten swój rower górski, wywozisz go albo ja wywożę gdzieś w rejon Toczalu na przykład i potem szukaj wiatru w polu…
– Przecież on jeździ tak od lat… w Ałmacie też ciągle jeździł. Ja też próbowałem kilka razy. Samad, spróbuj i ty, to jest super! Zobaczysz, jak ci skoczy adrenalina…
– No i facetom z Vevaku też skacze – przerwał mu Samad. – Bo nikt nie jest w stanie za nim pojechać. Oleg znika sobie gdzieś w górach i pojawia się dopiero w domu. A wiesz, co jest w tych górach?
– Nie wiem.
– Ja też nie wiem i nie chcę wiedzieć, ale oni wiedzą i to ich wkurwia. Dlatego poskarżyli się na Olega.
– Żartujesz! – Wasia roześmiał się w głos. – Mówisz poważnie? Samad, Irańczyku! Uszczypnij mnie, bo nie uwierzę! Wojna w Afganistanie, ciągła rąbanka w Iraku, a wasze służby martwią się facetem na rowerze? – Pokręcił z niedowierzaniem głową, ale w rzeczywistości pomyślał, że irańskie służby są lepsze, niż się spodziewał, skoro wychwyciły, że Oleg, zjeżdżając z gór, wymyka się obserwacji i że nie da się z tym nic zrobić, bo ma mocną legendę, a nikt nie jest w stanie pojechać za nim.
Operacja „Merkury” zaplanowana była w najdrobniejszych szczegółach przez Wydział Q i zespół Alfa z MI6. Oleg i Wasilij kilka miesięcy ćwiczyli wszystkie jej elementy, uczyli się na pamięć poszczególnych fragmentów i całkiem szybko opanowali podstawy języka perskiego. Przy pomocy specjalistów z MI6 stworzono dla Olega tablicę na Facebooku, obsługiwaną przez specjalną komórkę w Londynie, wraz z ponad setką znajomych. Na szczęście od czterech lat Facebook był blokowany przez władze irańskie, więc Oleg nie musiał się do tego przykładać.
Najważniejsza jednak była obsługa lokalu konspiracyjnego i łączność operacyjna z zainstalowanego tam komputera. Dlatego praca pod obserwacją, jej wykrywanie i sposoby bezpiecznego wychodzenia spod obserwacji były absolutnym priorytetem w ich szkoleniu. W kraju takim jak Iran każdy działający tam wywiad z góry zakłada, że jego ludzie są pod kontrolą. Ale na wszystko jest sposób, trzeba tylko puścić wodze fantazji, jak mówił podczas szkolenia Konrad. I to on wpadł na rowerowy pomysł.
Oleg ani tym bardziej Wasilij nigdy wcześniej nie uprawiali jazdy górskiej freeride, musieli więc opanować tę umiejętność i ćwiczyli z zapałem w Tatrach. By jednak nadać temu hobby więcej autentyczności, to Oleg był tym głównym, uzależnionym sportowcem. Wasilij lepiej opanował jazdę na skuterze, która w Teheranie była dosyć skutecznym sposobem walki z obserwacją. Ale najważniejszy był zjazd rowerowy i ani Oleg, ani Wasilij nie mogli nadużywać tej metody.
– Nie boisz się, że panowie z Vevaku naskarżą na ciebie do ojca? – zapytał Wasia. – Dostaniesz lanie, jak się dowie…
– Eeeee… – Samad przerwał mu i uśmiechnął się dwuznacznie. – Ojciec zna swoich synów i wie, że wszyscy wiernie służą islamskiej republice – dorzucił z wyraźną ironią. – Czy ja kogoś namawiam do picia whisky?
Od początku, kiedy powstała spółka w Teheranie, MI6 wiedziało, że formalnym udziałowcem ze strony Pasdaranu będzie Samad, syn generała Harumiego, znany z niesforności teherański birbant, playboy, mistrz etykiety i kurtuazji perskiej taarof. Dlatego Oleg i Wasia wydawali się dla niego idealnymi partnerami. To była nadzwyczaj ważna i korzystna konstelacja operacyjna, bo generał odpowiadał za irański program atomowy.
– No cóż, wasza policja nie ma alkomatów – zażartował Wasia. – Jednak w IRI to przestępstwo…
– Ale nie prowadzenie po alkoholu… – Ironiczny uśmieszek nie schodził z twarzy Samada. – Hm… nie ma takiego przestępstwa.
– Rzeczywiście! Nie pomyślałem, no… ale jesteś przecież wierzącym muzułmaninem.
– Nie mówi się „wierzący muzułmanin”, bo bycie muzułmaninem to wyznanie wiary. Nie ma niewierzących muzułmanów. A ty wierzysz?
– Ja? – zastanowił się Wasia. – Ja jestem ateistą, czyli, mówiąc inaczej, jestem niewierzący.
– Podobno ludzie niewierzący są inteligentniejsi od wierzących. Wiedziałeś?
– Eeeee…
– No bo wierzący biorą wszystko na wiarę i już, a niewierzący każdą rzecz muszą sobie wytłumaczyć logicznie i więcej się nagimnastykować, żeby coś udowodnić. СКАЧАТЬ