Название: Nabór
Автор: Vincent V. Severski
Издательство: PDW
Жанр: Шпионские детективы
Серия: Zamęt
isbn: 9788381433846
isbn:
– Prowadziliśmy w tym czasie we współpracy z MI6 skomplikowaną operację w Iranie i stworzyliśmy tam firmę przykryciową. Uplasowaliśmy w niej Travisa i Wasię, oczywiście jako Białorusinów. Firma była dobrze zalegendowana i chłopcy wypracowali świetną pozycję operacyjną. Byli zawodowcami i wiedzieli, co i jak robić. Weszliśmy całkiem głęboko w struktury Pasdaranu… Wiesz, co to?
– Wiemy – wtrąciła Monika. – Strażnicy Rewolucji.
– Rozpoczęliśmy wówczas operację specjalną „Merkury”, którą realizował prawie cały nasz Wydział. Mieliśmy informację, że Irańczycy mają ukryte centrum wzbogacania uranu w podziemnym tunelu zakamuflowanym jako bocznica teherańskiego metra. Odnalezienie Pralni, bo tak to nazywaliśmy, nie było łatwe, ale pomógł nam przypadek, czyli białoruski pułkownik Żukowski, ale to teraz nieważne. Najtrudniejsze zadanie miał do wykonania Mały. To on wszedł do tunelu i wypuścił drony z ula.
– Eee… – odezwał się Witek. – Ale nie wyszedłbym z niego, gdyby nie Lutek! – Położył drobną dłoń na szerokich plecach mężczyzny w szetlandzkim golfie.
– Tak, to Witek był autorem tego sukcesu – potwierdził Konrad. – Niestety, straciliśmy Igora i Wasię. Nie wiemy dokładnie, co się stało. Początkowo przypuszczaliśmy, że zginęli w walce z irańskimi służbami w mieszkaniu niejakiego Samada Harumiego, gdzie się ukrywali. Przynajmniej wszystko na to wskazywało…
– Igor nigdy by się nie poddał. Wiedział, co go czeka z rąk Irańczyków – dodała Sara.
– Nieprawdopodobna historia – odezwał się Dima. – Gratuluję i współczuję.
– No i co? – Monika w napięciu czekała na dalszy ciąg. – Co wtedy zrobiliście?
– Lutek widział miejsce… ten dom po walce… i chociaż nie widział ciał, to byliśmy przekonani, że Igor i Wasia musieli zginąć. Tym bardziej że irańskie media wkrótce podały, że w tej dzielnicy zlikwidowano komórkę mudżahedinów ludowych i że zabito przy tym pięciu terrorystów i szpiegów przysłanych przez Izrael. Ta informacja, chociaż skrojona odpowiednio do potrzeb tamtejszej propagandy, w gruncie rzeczy trzymała się prawdy i my o tym wiedzieliśmy. Irańskie służby namierzyły kryjówkę w mieszkaniu Samada Harumiego, ponieważ w Teheranie zbiegł nam więzień… czy może zakładnik… pułkownik Żukowski. Był łącznikiem między białoruskim KDB i Vevakiem w sprawach programu jądrowego. Otóż Żukowski myślał, że jesteśmy z Mosadu, bo tak mu się przedstawiliśmy. Władze już wcześniej oskarżały mudżahedinów o morderstwa irańskich atomistów dokonane na zlecenie Mosadu. Ale nasz pomysł, by podszyć się pod Izraelczyków, zrodził się wtedy zupełnie przypadkowo, z potrzeby chwili. Tak czy inaczej wszystko utwierdzało nas w przekonaniu, że Igor i Wasia oraz Samad Harumi, którego trzymali jako zakładnika, zginęli. – Konrad przerwał na chwilę i dał znać Witkowi, żeby dopełnił kieliszki. – Za Igora i Wasię! – Uniósł swój kieliszek i wszyscy poszli jego śladem, chociaż dziewczyny piły piwo. – Od tego czasu zawsze to robimy.
Wypili.
– Wszystko się zmieniło – ciągnął Konrad – kiedy dowiedziałem się od Hasana Mardana, oficera szwedzkiego wywiadu, że w tym samym obozie, w którym on był więziony, przebywa dwóch Białorusinów. Nigdy ich nie widział. To był tylko strzępek informacji, ale przełomowy. Rozpocząłem poszukiwania. Problem w tym, że zbiegło się to z rozwiązaniem Wydziału Q i naszym odejściem ze służby. Mój dostęp do informacji czy zaprzyjaźnionych służb był w najlepszym przypadku ograniczony. Musiałem polegać na prywatnych kontaktach. Pomógł mi trochę George Gordon, przyjaciel z MI6, który od początku był przy tej operacji. Niestety, nie ustalił nic w sprawie Igora i Wasi, ale dowiedział się, że Samad, syn generała Harumiego, przeżył strzelaninę i był więziony przez mudżahedinów jako zakładnik. Irańczycy mieli go odbić w ciężkim stanie, pobitego i związanego.
– Nie bardzo rozumiem, kim był ten Samad Harumi dla Igora i Wasi. – Dima nie krył, że jest nieco zdezorientowany.
– Firmę przykryciową założyliśmy przez podstawionego kazachskiego biznesmena. Pomogli nam w tym Anglicy. Ale w Iranie, jak wiadomo, nie da się zrobić żadnych solidnych interesów, to znaczy dotrzeć do odpowiednich osób, jeżeli nie ma się miejscowego partnera. A trudno o lepszego partnera niż Strażnicy Rewolucji, którzy kontrolują najważniejsze biznesy. Samad był jednym z chyba pięciu, ale na pewno najbardziej ukochanym synem generała Ahmada Harumiego, dowódcy Al-Kuds albo Sił Ghods. Młody, rozpuszczony i bogaty dandys teherański, idealny partner dla naszej firmy.
– Powiedz o NATO – wtrąciła się Sara. – To bardzo ważne.
– Otóż Samad nie był właściwie zakładnikiem, a przynajmniej nie dawał po sobie poznać, że jest przeciwko nam. Wykazywał nawet skłonność do współpracy. Powiedziałem mu, że jesteśmy oddziałem wywiadowczym NATO, który ma na celu powstrzymanie konfliktu zbrojnego z Iranem, ale ani słowa, że jesteśmy z Mosadu. Myślę, że Igor zainscenizował porwanie Samada, by odsunąć od niego podejrzenia i tym samym potwierdzić informacje od Żukowskiego o udziale izraelskiego wywiadu. Ale to są tylko moje spekulacje. Koledzy z Mosadu, których o to pytałem, nic nie odpowiedzieli, bo pewnie nie byli zadowoleni z naszej mistyfikacji pod ich szyldem. Pytałem w Langley, i też nic. Zresztą według informacji Hasana Mardana Irańczycy przetrzymywali także Amerykanina i Francuza. Ani jedni, ani drudzy nie potwierdzili, by im ktoś zaginął. Może wiedzieli, ale woleli tej wiedzy nie ujawniać. Próbowałem wszędzie, gdzie tylko mogłem. Bez rezultatu.
– Ale jak to się stało, że wypuścili tego Hasana? Czy dobrze zrozumiałem, że był on oficerem szwedzkiego wywiadu? – zapytał zdziwiony Dima. – Wypuścili taki kąsek? Aż trudno uwierzyć…
– Akurat Hasana i Antona, drugiego Szweda, naukowca, którego też wypuścili, miałem okazję poznać. Rzeczywiście, chwilami wręcz trudno w to uwierzyć, ale jednak… Dokonała tego w pojedynkę dziewczyna Hasana, Harriet Berghen, też oficer FRA, szwedzkiego NSA. Po prostu pojechała do Teheranu, spotkała się z generałem Harumim i wyciągnęła obu z więzienia.
– Jakim cudem? – włączyła się zaskoczona Monika. – Po prostu nie wierzę! To jakaś bajka!
– Rozmawiałam z Harriet – odezwała się Sara. – Znam ją. Nie wiemy, jak tego dokonała. Wciąż twardo odmawia ujawnienia szczegółów, ale to po prostu fakt. Twierdzi, że postawiła Harumiego przed wyborem i wybrał wypuszczenie więźniów. Nic więcej nie wiemy.
Monika i Dima popatrzyli na siebie z niedowierzaniem. Nie mieli żadnego doświadczenia ani z Iranem, ani ze Szwecją, ale ta opowieść, chociaż początkowo miała swoją logikę, to jednak pod koniec stawała się całkiem nieprawdopodobna. Woleli jednak tego nie drążyć. Nowe pytania i komentarze stawiałyby Konrada i Sarę w niezręcznej sytuacji, bo widać było, że sami nie znają odpowiedzi. Musieli też zostawić sobie czas na zrozumienie tej historii, mimo wszystko jednak czuli, że tacy zawodowcy jak Wydział Q nie mogą się mylić i nie mają żadnego powodu, by nimi manipulować. Musiało być jakieś drugie dno.
– No dobrze, to może Harriet wyciągnęłaby też naszych? СКАЧАТЬ