Nabór. Vincent V. Severski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nabór - Vincent V. Severski страница 11

Название: Nabór

Автор: Vincent V. Severski

Издательство: PDW

Жанр: Шпионские детективы

Серия: Zamęt

isbn: 9788381433846

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Duży jest, dużo krwi – wyszeptał Luka, wycierając zakrwawiony nóż i dłoń o kanapę. – Coś mnie tknęło, żeby go wziąć – powiedział głośniej i zapalił papierosa.

      Przysiadł na oparciu i pomyślał, że łatwo poszło, ale to dopiero połowa roboty. Musiał zniszczyć nagrania z monitoringu i została jeszcze Mila.

      W rogu kaverny stało biurko, a na nim komputer. Luka usiadł na krześle, uderzył w klawisz i ekran ożył. Tak jak się spodziewał, pojawiły się na nim sekwencje z ośmiu kamer. Na jednym z obrazów Mila stała za barem, paliła papierosa i rozmawiała przez telefon. Pijaków już nie było.

      Petar charczał coraz ciszej, ale cygaro w jego dłoni wciąż się tliło. Luka miał nadzieję, że spali mu palce.

      8

      Monika wróciła z jogi o piętnastej i postanowiła najpierw zrobić sobie tosty z serem, wziąć prysznic, a dopiero potem obejrzeć wiadomości. Do spotkania zostały trzy godziny. Na gołe ciało włożyła biały szlafrok frotté i z talerzykiem zaległa przed telewizorem.

      Tego wieczoru Ela i Witek mieli wolne. Z Krakowa przyjechała mama Eli i zajęła się małym Julianem, więc młodzi zorganizowali wyjście EksSekcji, jak teraz się nazywali, do pubu Zielona Gęś. Lutek i Ewa zapowiedzieli, że też przyjdą.

      Dima początkowo obiecywał niewyraźnie, że wpadnie, ale Monika czuła, że nie ma nastroju na spotkanie. Próbował się wykręcić pod jakimś mało przekonującym pretekstem i nawet specjalnie się nie wysilał, żeby zabrzmieć wiarygodnie. Ela i Witek trwali jednak przy swoim, kusząc go niespodzianką, jaką przygotowali, aż Dima w końcu przyrzekł, że przyjdzie. Monika też nic nie wiedziała o niespodziance. Kiedy jednak próbowała zmienić miejsce spotkania, bo w Zielonej Gęsi nigdy nie była, Witek odparł zdecydowanie, że tylko tam niespodzianka ma swoją moc. Brzmiał na tyle tajemniczo i sympatycznie, że przestała oponować.

      Włączyła NTV24. Od razu trafiła na panel dyskusyjny dziennikarzy i politologów w sprawie kryzysu w Zatoce Perskiej. Od kilku tygodni napięcie między Iranem i Arabią Saudyjską sięgało zenitu. Stany Zjednoczone ściągały wojska do Afganistanu i Iraku, gdzie oddziały Kata’ib Hezbollah coraz intensywniej atakowały amerykańskich żołnierzy. VII Flota stała już na Oceanie Indyjskim, a z Teheranu dochodziły coraz ostrzejsze wypowiedzi ajatollahów i przez miasto przetaczały się ogromne antyamerykańskie i antyizraelskie demonstracje. Moskwa i Pekin wydały pod adresem Waszyngtonu bardzo ostre ostrzeżenia, które nie pozostawiały złudzeń, po czyjej stronie się opowiedzą, i przyspieszyły dostawy broni. Bruksela również wzywała Stany Zjednoczone do powstrzymania się od agresywnych działań. Przedwyborcze notowania prezydenta USA, które dotąd spadały, nagle zatrzymały się i zaczęły gwałtownie rosnąć. Nikt nie mógł zrozumieć tego amerykańskiego fenomenu politycznego, ale wszyscy byli zgodni, że nie skończy się to dobrze i że wojna, a w efekcie wielki światowy kryzys ekonomiczny, wisi w powietrzu.

      Monika od samego początku śledziła z uwagą wydarzenia. Była oficerem operacyjnym wywiadu, a nie analitykiem, ale doskonale zdawała sobie sprawę, co się dzieje i jakie konsekwencje spadną także na Polskę, na każdego jej obywatela. Wiedziała i widziała więcej niż inni, dlatego irytowały ją naiwne dyskusje specjalistów kreowane pod polityczne zapotrzebowanie i aktualne sympatie. Polskie społeczeństwo zajęte konsumpcją nie dopuszczało do siebie ponurej perspektywy, w czym skutecznie utwierdzał je premier Bolecki. Pięknymi oracjami przekonywał Polaków, że państwo jest sprawne, dobrze przygotowane, nic mu nie grozi i będzie wiernie stać u boku Stanów Zjednoczonych. Bagatelizował problem, unikał trudnych pytań. Wtórowały mu rządowe media, gloryfikując wcześniejszy udział Polski w wojnie w Iraku. Wyniki badań opinii publicznej wskazywały, że premierowi ufa przeważająca część społeczeństwa, i to doprowadzało Monikę, podobnie jak wszystkich pozostałych Eks, do największej wściekłości.

      Rozmawiali o tym, spierając się i budując najróżniejsze scenariusze i hipotezy. Ale najbardziej martwiła się Ela, która była Iranką i miała rodzinę w Teheranie, a najmniej Dima, nieustannie powtarzający, że żadnej wojny nie będzie. Wszyscy jednak doskonale wiedzieli, że w efekcie zadecydują „nieznane czynniki”, czyli to, o czym opinia publiczna nigdy się nie dowie.

      Monika słuchała rozmowy w studiu i nie dowiadywała się niczego nowego. Prowadząca odczytywała pytania z kartki, jakby nie panowała nad przebiegiem dyskusji.

      Wieczorem w pubie znów będziemy o tym gadać – pomyślała Monika.

      Sięgnęła po smartfon i napisała wiadomość: Uprzedzam! Jeżeli ktoś zacznie mówić o Iranie – wychodzę! Wysłała ją całej grupie. Po chwili wróciły do niej dwie łapki z wystawionym kciukiem i jeden emotikon. Z telefonem w dłoni czekała na odpowiedź od Dimy, ale on milczał. Po minucie zadzwoniła.

      – Przyjdziesz dzisiaj? – zapytała ciepło, jakby chciała dać mu znać, że jej na tym zależy.

      – Przyjdę… – odparł niepewnie. – Ale chyba tylko na chwilę, bo…

      – Bo co? – Uniosła lekko głos. – Co masz takiego ważnego do roboty? Dostałeś mojego esemesa?

      – Dostałem.

      – To wiesz, że dzisiaj będzie miło i ciepło. Żadnej wojny, no i młodzi mają dla nas jakąś niespodziankę. Będzie fajnie, wyluzujemy trochę. Należy się nam, nie sądzisz? A poza tym co ty tak smęcisz od jakiegoś czasu? Gdzie jest Dimitrios Calderón?

      – Daj spokój, Monika – przerwał jej Dima. – Nie bierz mnie pod włos. Przecież mówię, że przyjdę. Nic mi nie jest. Porządkuję dokumenty po przeprowadzce i takie tam…

      – Ile ty już czasu porządkujesz te dokumenty? Pomóc ci może…

      – No nie… nie trzeba! Widzimy się. Cześć!

      – Cześć.

      Monika była zadowolona, bo przycisnęła Dimę, a on nie stawiał oporu jak wcześniej. Był coraz bardziej otwarty, nie upierał się przy byle sprawie i dawał się przekonać.

      Tak się Monice wydawało, bo Dima uważał, że to ona szuka w nim oparcia, i starał się jej pomóc. Poza tym odkąd przestali razem pracować, znikły pola konfliktów i pojawiły się nowe tematy, których nigdy wcześniej nie odkrywali. Dima poczuł, że w Monice jest więcej uroku i kobiecości, niż dotąd dostrzegał. Bywały chwile, że z trudem znosił jej obecność. Potrafiła go denerwować, chociaż wcale sobie tego wówczas nie uświadamiał. Zrozumiał to dopiero teraz, kiedy tamten czas minął. Monika zaczęła mu się podobać, ale inaczej niż poprzednio. Zawsze wiedział, że jest szalenie inteligentna, ma wyjątkowe zdolności, rozbudzone zmysły, jest atrakcyjną kobietą, ale teraz przyłapał się na tym, że coraz częściej o niej fantazjuje.

      Włożyła czarny golf i obcisłe czarne dżinsy, srebrną bransoletkę i kolczyki. Wszystko proste, surowe, w podobnych kształtach geometrycznych. Do tej pory bardzo oszczędnie używała biżuterii, uważając, że zbyt mocno identyfikuje ona kobietę, a jako oficer wywiadu nie mogła sobie na to pozwolić. Nie dała się przekonać ani Eli, ani Ewie. Nawet makijaż stosowała bardzo oszczędnie.

      Wszystko zaczęło się zmieniać, СКАЧАТЬ