Nagle rozdzwonił się telefon. Strzałkowska zerknęła na wyświetlacz. To był prokurator Bastian Krajewski. Nazywany przez wszystkich Zjawą. Przezwisko zyskał nie tylko dlatego, że był albinosem, a jego skóra była niemal biała. Zazwyczaj spoglądał na wszystkich zza grubych okularów i nic nie mówił. Jakby był nieobecny. Albo pojawiał się nagle za plecami, kiedy się tego ktoś najmniej spodziewał. Niczym zjawa właśnie. Emilia niezbyt go lubiła. Wywoływał w niej niepokój.
Korciło ją, żeby odrzucić połączenie. W końcu pomyślała, że i tak nie uniknie rozmowy z nim. To on zajmował się sprawę śmierci Julii Szymańskiej ze strony prokuratury. Widocznie naczelnik zdążył dać mu już znać, że ona ma ją dokończyć.
– Halo?
– Właściwie mam już wszystko – oznajmił Zjawa bez zbędnych wstępów. – Daruj sobie ekscesy i kończymy to. Wszystko jest na wczoraj. Toniemy tu w papierach.
– Miałam zamiar pojechać do Starych Świątek, żeby przesłuchać podejrzanego – powiedziała policjantka.
Niejaki Ryszard Pietrzak został zatrzymany od razu na miejscu zbrodni. Z tego, co Emilia słyszała, wszystko wskazywało na to, że mężczyzna faktycznie zamordował Julię Szymańską. Był już przesłuchiwany przez naczelnika i protokół na pewno znajdował się w dokumentacji, którą przed chwilą dostała. Sprawa może i była na finiszu, ale Strzałkowska nie lubiła robić niczego po łebkach. Chciała pomówić z podejrzanym osobiście. Zorientować się co i jak.
– Skoro mam to prowadzić, to chciałabym jednak…
– Nie masz tego prowadzić. Ty masz to dokończyć – przerwał jej z wściekłością prokurator. – Rozumiemy różnicę?
ROZDZIAŁ 8
Komenda Powiatowa Policji w Brodnicy.
Środa, 14 lutego 2018. Godzina 9.50.
Sierżant sztabowy Radosław Trawiński
Sierżant sztabowy Radosław Trawiński wypił duszkiem zimną kawę. W pokoju socjalnym nie było nikogo oprócz niego. Całe szczęście. Włączył jeszcze raz czajnik. Miał ochotę napić się czegoś mocniejszego, ale to oczywiście nie było możliwe. Był przecież na służbie.
Podszedł do lodówki i zajrzał do środka. Miał nadzieję, że znajdzie tam coś dobrego do jedzenia. To nie było to samo, ale może by trochę pomogło. Niestety zabrakło już nawet pączków, które wypiekała naczelnikowa. Żona Trawińskiego mówiła mu, że chodzi o jakieś charytatywne pieczenie czy coś. Nie ogarniał tematu. Za dużo miał teraz na głowie, żeby słuchać, co paple Maja.
Czajnik elektryczny pyknął głośno. Policjant niemal podskoczył.
– Kurwa – mruknął pod nosem.
Ręce drżały mu, kiedy zamykał lodówkę. Miał dosyć wszystkiego. Dosyć. Dosyć tego, do czego go doprowadzili.Zamiast robić swoją robotę, donosi na kolegów. Sprzedaje informacje. I co jeszcze przyjdzie mu zrobić?
Nie był głupi. Wiedział doskonale, że równia jest pochyła. Będzie tylko gorzej i gorzej. Kiedy nie mógł spać w nocy, a zdarzało się to często, zastanawiał się, jak daleko się posunie. Do czego będzie zdolny. Gdzie przebiega granica, której nie przekroczy? Czy w ogóle taka istnieje?
Przewracał się wtedy z boku na bok i słuchał oddechu żony. Uspokajał go. Odwracał się cicho i patrzył na jej jasne włosy leżące na poduszce. Dla Mai to robił. Lubiła luksus, a on bardzo chciał jej go zapewnić.
Nie pytała, skąd brał pieniądze. Ani razu nie zdziwiło jej, jak Trawiński opłaca drogie prezenty, wyjazdy, coraz to nowsze pomysły na wyposażenie mieszkania, dodatkowe lekcje dla dzieci i tak dalej. Nie wiedział, czy coś podejrzewa. Ale może wolała nie myśleć, że z pensji policjanta nie byłoby go na te wszystkie rzeczy stać. Nie pytała też, czemu zawsze przynosi gotówkę. Czasem lepiej chyba nie wiedzieć. Dlatego jej nie tłumaczył. Może kiedyś przyjdzie na to czas, ale nie teraz.
Zerknął na swoją drżącą dłoń i siłą postarał się uspokoić. Zdrowie psychiczne. Wolne żarty.
– Kurwa – mruknął znów pod nosem.
– Kawę robisz?
Nawet nie zauważył, kiedy do pokoju socjalnego wszedł kolega z wydziału. Trawiński zadrżał. Miał irracjonalne wrażenie, że wszyscy wiedzą. Telefon ciążył mu w kieszeni. Musiał zadzwonić. Musiał przekazać wiadomość, że Strzałkowska pojechała do Starych Świątek dyskutować z tym pojebanym menelem, którego tam wsadzili za zabicie Julii.
Na Trawińskiego to spadło. Cała afera z Julią Szymańską spadła kurwa na niego! A przecież nie był jedyną wtyką w komendzie. Dlaczego on miał to wszystko załatwiać? Przecież nie on jeden zaprzedał duszę diabłu.
– Ktoś tu robi kawę?
No i proszę, na domiar złego zrobiło się zbiegowisko. Do pokoju weszli jeszcze dwaj ruchacze2. Waldek i Jarek musieli zjechać właśnie ze służby. Zazwyczaj bawili Trawińskiego, bo wyglądali jak Flip i Flap. Jeden niewielki i chudy, drugi wysoki i gruby. Mieli poczucie humoru i często sami żartowali na ten temat. Trawiński zawsze uśmiechał się na ich widok. Nie dziś. Dziś czuł, że to, w czym bierze udział, prowadzi do jakiejś katastrofy. I to najpewniej z jego udziałem. Poczucie nadchodzącego zagrożenia zdawało się ciążyć bardziej niż wyrzuty sumienia. Bardziej nawet niż strach o rodzinę.
Nie był głupi. Wiedział, że jest różowo tylko do czasu, kiedy robi, co mu kazano. Jak odmówi, to być może którejś nocy zobaczy na poduszce zakrwawione włosy swojej żony. A nowy rower dla dzieciaków już nikomu się nie przyda.
Trawiński odetchnął, żeby odpędzić te obrazy. Wiedział już, że zrobi, co trzeba, żeby tej tragedii uniknąć. Nawet jeżeli to naprawdę oznaczało zaprzedanie duszy diabłu.
2 Slangowe wyrażenie oznaczające funkcjonariuszy ruchu drogowego.
ROZDZIAŁ 9
Zakład Karny w Starych Świątkach.
Środa, 14 lutego 2018. Godzina 9.50.
Młodszy aspirant Emilia Strzałkowska
Strzałkowska podążała szybkim krokiem za klawiszem. Mężczyzna to zwalniał, to przyspieszał. Jakby z jakiegoś tajemniczego powodu utrzymanie równego tempa było niemożliwe. Teraz akurat był w fazie czegoś, co było niemal biegiem. Szczerze mówiąc, miała trudności, żeby go dogonić. Był wysoki, z długimi nogami i na jego jeden krok przypadały co najmniej jej dwa. Ciekawa była, czy mężczyzna zdaje sobie sprawę z jej trudności. A może właśnie o to mu chodziło? Nie wydawał się zbyt przyjemnym typem. Choć podobno nikt tu nie był przyjemny. Więzienie cieszyło się złą sławą. Nie tylko w kręgach osadzonych, ale też wśród policjantów.
Nie chodziło tylko o ludzi. Budynek też zdawał СКАЧАТЬ