Five Nights At Freddy's. Aport. Scott Cawthon
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Five Nights At Freddy's. Aport - Scott Cawthon страница 5

Название: Five Nights At Freddy's. Aport

Автор: Scott Cawthon

Издательство: PDW

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия: Five Nights at Freddy’s

isbn: 9788382250251

isbn:

СКАЧАТЬ okiem na swoje rośliny. To one były kluczem, prawda? To dzięki nim rozmowa z Hadim przed chwilą nie była tylko głupią zabawą. Cóż, były przynajmniej katalizatorami. To nauka o eksperymentach Cleve’a Backstera sprowadziła go na tę drogę. Ale tego wieczora rośliny nie mogły mu pomóc. Musiał powtórzyć sobie to, co wiedział o generatorach zdarzeń losowych, czyli REG. Zaczął przeglądać książkę. Tak, znalazł. Maszyny i świadomość. Przyczyna i skutek. Odłożył książkę i spojrzał na ostatni wpis w pamiętniku.

      Chyba nie pomylił się w interpretacji wyniku, prawda? Nie, raczej nie. Albo był na dobrej drodze, albo nie. A jeśli nie, to wolał nie wiedzieć, na jaką drogę trafił. To, jak go ciągnęło tamto miejsce, nie mogło być przypadkowe.

      Deszcz utrzymywał się jeszcze przez kolejny dzień, ale w niedzielną noc ucichł. Znów pojawił się prąd. W poniedziałkowy poranek trzeba było normalnie iść do szkoły.

      Greg z trudem przetrzymał pierwsze pół dnia i odetchnął z ulgą, gdy w końcu nadeszła trzynasta dziesięć i mógł iść na zaawansowane teorie naukowe. Były to zajęcia dodatkowe dla uczniów pierwszych klas, którzy w poprzednich dwóch latach zdobyli nagrody w konkursach naukowych. Prowadził je gościnnie pan Jacoby, który uczył też w szkole policealnej Grays Harbor.

      Greg jak zawsze był w klasie jako pierwszy. Usiadł z przodu. Tylko Hadi siadał obok niego.

      Gdy rozległ się dzwonek na lekcje, pan Jacoby w przedniej części sali praktycznie podskakiwał. Był wysoki i chudy, ale tak pełen energii, że przypominał Gregowi długą sprężynę. Pan Jacoby był bardzo entuzjastycznie nastawiony i nie zniechęcali go znudzeni uczniowie. Greg z kolei uwielbiał nauki ścisłe, nie tylko fizykę, a te zainteresowania sprawiły, że nazywano go pupilkiem nauczyciela.

      Prowadząc lekcje, pan Jacoby nigdy nie mógł usiedzieć na miejscu, zupełnie jakby miał robaki. Czasami pisał coś na tablicy, ale częściej po prostu gadał. I to o ciekawych rzeczach. Niewielka klasa z wysokimi stolikami laboratoryjnymi i krzesłami przypominającymi stołki barowe była jednym z ulubionych miejsc Grega w całej szkole. Przepadał za układem okresowym pierwiastków i rozwieszonymi na ścianach plakatami przedstawiającymi gwiazdozbiory. Kochał zapach nawozu, którym podlewano hybrydowe rośliny na tyłach sali. To wszystko kojarzyło mu się z nauką i wiedzą.

      Pan Jacoby przeczesał dłonią potargane rude włosy i zaczął:

      – W mechanice kwantowej istnieje coś, co nazywamy polem punktu zerowego. Pole to jest naukowym dowodem na to, że nie ma czegoś takiego jak próżnia, jak nicość. Jeśli pozbawicie przestrzeń całej materii i energii, to nadal będzie tam jakaś aktywność w znaczeniu subatomowym. Ta ciągła aktywność to pole energii, które jest zawsze w ruchu. Materia subatomowa, która wchodzi w nieustanne interakcje z inną materią subatomową.

      Pan Jacoby podrapał się po piegowatym nosie.

      – Wszyscy nadążają?

      Greg entuzjastycznie kiwnął głową. Hadi, który siedział obok niego przy trzyosobowym stole, dał mu kuksańca.

      – To twój konik.

      Greg go zignorował.

      Pan Jacoby uśmiechnął się szeroko do Grega i uznał jego skinienie za przytaknięcie całej klasy, co nie było rozsądne, ale Greg nie miał nic przeciwko.

      – Dobrze – mówił dalej pan Jacoby. – A więc ta energia nazywana jest polem punktu zerowego, ponieważ mimo temperatury zera absolutnego w polu tym wciąż następują fluktuacje. Zero absolutne to temperatura, w której uzyskuje się najniższą z możliwych energii, kiedy wszystko zostało usunięte i nie powinno być tam nic, co mogłoby wykonywać jakiś ruch. Jasne?

      Greg znów skinął głową.

      – Świetnie. A więc energia powinna wynosić zero, ale gdy ją mierzymy matematycznie, nigdy nie dochodzi do zera. Zawsze pozostaje jakaś wibracja spowodowana ciągłą wymianą cząstek. Wciąż nadążacie?

      Greg znów entuzjastycznie kiwnął głową. Nie miał pojęcia, że pan Jacoby akurat o tym będzie mówił tego dnia. Jakie były na to szanse? Uśmiechnął się od ucha do ucha. To nie szanse. To pole. Był tak przejęty, że umknęło mu kilka kolejnych zdań wykładu, ale to nie miało znaczenia. I tak to wszystko wiedział.

      Ponownie skupił się na wykładzie, gdy Kimberly Bergstrom podniosła rękę. No, powiedzmy, że się skupił. Usłyszał jednak jej pytanie.

      – Czy to tylko teoria?

      Słyszał też początek odpowiedzi pana Jacoby’ego.

      – Niezupełnie. Uznajmy to za trend naukowy. Przed rewolucją naukową…

      Tu znów się wyłączył. Zagapił się na Kimberly. Któż by tego nie zrobił? Długie, czarne jak smoła włosy. Cudownie zielone oczy. Była piękniejsza niż każda modelka, jaką kiedykolwiek widział Greg.

      Poczuł, jak się rumieni, więc oderwał od niej wzrok, nim ktoś to zauważy. Za późno.

      Hadi znów dał mu kuksańca, a gdy Greg na niego spojrzał, jego przyjaciel zrobił wielkie maślane oczy. Chłopak ponownie skupił się na nauczycielu.

      Greg jak zwykle wyszedł z sali jako ostatni. Pan Jacoby uśmiechnął się do niego, gdy Greg zbierał swoje rzeczy. Wtedy chłopaka znów naszła myśl, by porozmawiać z nauczycielem. W tej samej chwili poczuł wibrowanie telefonu. Pomachał do pana Jacoby’ego i wychodząc na korytarz, sięgnął po komórkę. Spojrzał na ekran.

      Cześć, Greg. Jak się masz?

      Nie znał tego numeru. Rozejrzał się wokół. Kto do niego pisał? Odpowiedział:

      Dobrze. Kto to?

      Wpatrywał się w ekran.

      Aport

      – Bardzo śmieszne, Hadi – mruknął Greg i napisał te słowa.

      Wiadomość, która przyszła, zaskoczyła go.

      Mam pytanie.

      Jakie? – odpisał Greg.

      Czemu sobie poszedłeś?

      Greg przewrócił oczami i odpisał:

      Bardzo śmieszne.

      Dzięki. Odpowiedz.

      Ktoś klepnął Grega w ramię.

      – Amigo, spóźnisz się na hiszpański – powiedział Hadi.

      Greg odwrócił się gwałtownie. Hadi uniósł brew, a Cyryl, który stał obok, cofnął się o krok.

      – Czemu do mnie piszesz, skoro stoisz tuż obok? – zapytał Hadiego Greg.

      – Stary, odbiło ci? Czy ja wyglądam, jakbym coś pisał?

      Hm, właściwie to nie. Nigdzie nie było widać telefonu Hadiego. Greg znów spojrzał na swoją komórkę. Ktoś, kto do niego pisał, powtórzył:

      Odpowiedz.

      Greg spojrzał СКАЧАТЬ