Five Nights At Freddy's. Aport. Scott Cawthon
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Five Nights At Freddy's. Aport - Scott Cawthon страница 4

Название: Five Nights At Freddy's. Aport

Автор: Scott Cawthon

Издательство: PDW

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия: Five Nights at Freddy’s

isbn: 9788382250251

isbn:

СКАЧАТЬ a mogę to przemilczeć?

      Dare przechylił głowę na bok i podrapał się po siwiejącej bródce.

      – Jasne, ufam ci.

      – Dzięki.

      – Chcesz zagrać w tryktraka? – zapytał Dare.

      – Może innym razem? Chciałem po prostu poczytać książkę.

      – Jasne. Nie ma sprawy. Przyjechałem tylko uruchomić dla was generator. Gdy cię nie zastałem i nie mogłem się do ciebie dodzwonić, uznałem, że zaczekam, aż przepalą mi się z niepokoju obwody w mózgu, a następnie zadzwonię na policję.

      Greg uśmiechnął się od ucha do ucha.

      – Cieszę się, że zdążyłem wrócić, zanim zadzwoniłeś po gliny.

      – Ja też.

      Dare sięgnął po płaszcz przeciwdeszczowy w kolorze fuksji, zawahał się i pstryknął palcami.

      – A przy okazji, słyszałem, że udało ci się wreszcie załatwić sobie tę pracę jako opiekun do dziecka. Cieszę się, że zdołałeś przekonać swojego staruszka.

      – To twoja zasługa. Kiedy się włączyłeś, zrobiło się troje na jednego. W przyszłym tygodniu będę się opiekować dzieckiem McNallysów, chyba ma na imię Jake. Potrzebują kogoś, kto by się nim zajął w soboty.

      – Serio? Jego mama i ja znaliśmy się w młodości. Może kiedyś zajrzę, przywiozę wam coś do przekąszenia… albo przywiozę mojego nowego szczeniaka. Poważnie myślę o wzięciu psa.

      – Naprawdę? Świetnie!

      – Tak, mam znajomego, którego shih tzu niedługo się oszczeni. Chyba już dość długo byłem bez psa. Tęsknię za zwierzakiem, do którego można by się przytulić.

      Greg roześmiał się.

      – Tylko upewnij się, że to miły shih tzu. Mam wrażenie, że bestia od sąsiadów też ma w sobie coś z shih tzu.

      – Ten szczerzący się potwór? Mój pies na pewno nie będzie tak wyglądał. Pamiętaj – powiedział Dare, unosząc palec wskazujący prawej ręki, na którym nosił swój ulubiony złoty pierścień z onyksem – mam…

      – …magiczny palec szczęścia – powiedzieli jednocześnie i roześmiali się.

      „Magiczny palec szczęścia” był ich stałym dowcipem, od kiedy Greg miał cztery lata. Pewnego dnia chłopiec płakał, ponieważ marzył o pluszowej ośmiornicy z maszyny do wyławiania zwierzaków. Mama wrzuciła monetę do urządzenia, ale mechaniczne ramię nie zdołało wyciągnąć upragnionego pluszaka. Wtedy Dare zastukał w szybę maszyny palcem wskazującym prawej ręki i powiedział basem: „Mam magiczny palec szczęścia i zdobędę dla ciebie ośmiornicę”, po czym wyciągnął ją za pierwszą próbą.

      Od tamtej pory Dare powoływał się na magiczny palec szczęścia, gdy chciał coś osiągnąć. Działało praktycznie za każdym razem.

      Greg przestał się śmiać na myśl o psie sąsiadów.

      – Do tej pory nie mogę uwierzyć, że to bydlę mnie użarło.

      Sąsiedzi z domu obok wprowadzili się rok wcześniej i dwa dni później ich pies, nieduży, ale złośliwy mieszaniec o bardzo ostrych kłach i z jednym okiem, zaatakował Grega i ugryzł go w kostkę. Założono mu na nią aż dziesięć szwów.

      – Dobra, to ja się zbieram, a ty zabieraj się do czytania – powiedział Dare. – Ale najpierw upewnijmy się jeszcze, że wszystko dobrze działa.

      Kwadrans później Greg leżał na swoim szerokim łóżku i czytał przy świetle zwisającej z sufitu czerwonej lampki nocnej. Dare podpiął generator do skrzynki elektrycznej i wystarczyło kilka przełączników, a w całym domu był prąd.

      – Załatwiłem taki system przesyłowy, żebyś mógł bez problemu grać na komputerze – powiedział Dare, po czym przytulił Grega jednym ramieniem, przybił chłopcu dwa żółwiki i wyszedł.

      Greg bardzo chciał zabrać się do czytania, ale nim wsunął się pod wielki koc, który zrobił mu na drutach Dare, wykonał swoje wieczorne ćwiczenia jogi. To wujek nauczył ich Grega i chłopak je uwielbiał. Nie dość, że joga wyciszała go przed snem, to jeszcze dzięki niej był w formie. Choć „bycie w formie” niekoniecznie mu wystarczało.

      Greg stanął przed lustrem i przyjrzał się swoim wąskim ramionom i szczupłej piersi. Miał co prawda mięśnie na rękach i nogach, ale tułów był zbyt chudy. A twarz…

      Telefon Grega zapiszczał.

      Chłopak sięgnął po komórkę i przeczytał wiadomość.

      Doszedłeś do siebie?

      Greg prychnął. Przecież nie przestraszył się tak, żeby musiał do siebie dochodzić.

      Po czym?

      Odpisał, udając, że nie wie, o co chodzi.

      Nie ściemniaj.

      Dobra. – odpisał Greg. – Tak. Jest OK. Chyba potrzeba więcej odwagi.

      Potrzeba mózgu Briana Rhinehearta. On niczego się nie boi.

      Greg roześmiał się. Słusznie. Brian Rhineheart był dawną gwiazdą futbolu.

      Odpisał:

      I jego nóg. Szybkich, do ucieczki.

      LOL I może ramion Steve’a Thorntona?

      Dość silnych, żeby przywalić potworom.

      Greg znów się roześmiał. Ale Hadi miał niezłą myśl. Jeśli Greg zamierzał zrealizować swój plan, to czemu by nie wybrać tego, co by się sprawdziło?

      Dobra – odpisał. – Ale chcę też klatę Dona Warringa.

      Greg uśmiechnął się od ucha do ucha na myśl o stworzeniu swojego ciała z części ciał graczy futbolowych. Potrzebował jeszcze dobrej twarzy. Zwłaszcza jeśli chciał, żeby dziewczyny zaczęły na niego zwracać uwagę.

      Chcę oczu Rona Fishera – napisał.

      OK. Może nos Neala Manninga?

      Greg uśmiechnął się i odpisał.

      Jasne.

      Usta?

      Pomyślał chwilę i odpowiedział: Zacha.

      CWU

      Greg uśmiechnął się. Wyobrażał sobie „cholernie wielki uśmiech” Hadiego.

      Włosy?

      Lubię swoje – odpisał.

      Duże ego?

      Greg СКАЧАТЬ