Wędrująca Ziemia. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wędrująca Ziemia - Cixin Liu страница 21

Название: Wędrująca Ziemia

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Историческая фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788381887960

isbn:

СКАЧАТЬ przybliżeniu tak gwałtowna jak pierwsza. Doprowadziło ich to do wniosku, że w miarę wzrostu objętości przestrzeni zmniejsza się cień śmierci rzucany przez skałę amorficzną.

      Kosztowało to życie wielu z nas, ale w końcu Lud Rdzenia odkrył jeszcze jeden stan skupienia, z którym nie zetknął się nigdy wcześniej: gaz.

      Rozdział 9

      Ku gwiazdom

      >> Te wielkie odkrycia poruszyły nawet rząd światowy i doprowadziły do jego pogodzenia się ze starym wrogiem, Sojuszem Poszukiwaczy. Wtedy również świat Komory przeznaczył swoje środki na rzecz tej samej sprawy, co zapoczątkowało okres intensywnej eksploracji i szybki postęp badań.

      Chociaż jednak zaczęliśmy lepiej rozumieć naturę pary wodnej, nadal nie posiadaliśmy technologii jej szczelnego zamykania, która pozwalałaby naukowcom Rdzenia chronić nasz lud i maszyny przed zniszczeniem. Mimo to przekonaliśmy się, że powyżej czterech tysięcy pięciuset kilometrów skała amorficzna pozostaje martwa i bezwładna i nie może wrzeć. W celu badania tych dziwnych nowych stanów rząd światowy i Sojusz Poszukiwaczy zbudowały na wysokości czterech tysięcy sześciuset pięćdziesięciu kilometrów laboratorium, w którym zainstalowano stałą rurę ściekową. Naukowcy mogli się tam zająć na serio badaniem skały amorficznej.

      – I dopiero wtedy mogliście podjąć dzieło Archimedesa – wtrącił Fan.

      >> Masz rację, ale nie zapominaj, że nasi przodkowie wykonali już dzieło Faradaya.

      Skutkiem ubocznym badań naukowców stało się odkrycie ciśnienia i siły wyporu wody. Udało im się też opracować i udoskonalić niezbędną przy pracy nad cieczami technologię ich zamykania. Dopiero wtedy w końcu zrozumieliśmy, że zamknięcie skały amorficznej jest niewiarygodnie prostym zabiegiem, w istocie prostszym niż przewiercanie się przez warstwy skalne. Potrzeba było do tego tylko dostatecznie szczelnego i odpornego na ciśnienie statku. Taki statek mógł się wznosić bez koparek z prędkością niewyobrażalną dla Ludu Rdzenia.

      – Zbudowaliście rakietę – zauważył Fan z uśmiechem.

      >> Raczej torpedę. Tą torpedą był metalowy, odporny na ciśnienie pojemnik w kształcie jaja, bez żadnego napędu. Był to statek przeznaczony dla jednej osoby. Tę osobę będziemy dalej nazywać „Gagarinem”. Wyrzutnia torpedy znajdowała się w wielkiej hali wykutej na wysokości czterech tysięcy ośmiuset kilometrów. Gagarin wszedł do torpedy na godzinę przed jej wystrzeleniem, po czym statek hermetycznie zamknięto. Po sprawdzeniu, czy wszystkie instrumenty pokładowe i systemy podtrzymania życia są sprawne, automatyczna koparka zaczęła przebijać się przez zaledwie dziesięciometrową warstwę skały oddzielającą halę od położonego nad nią dna morza. W pewnym momencie, pod ciśnieniem skały amorficznej, sklepienie hali zawaliło się z ogromnym hukiem. Torpeda natychmiast zanurzyła się całkowicie w morzu cieczy. Kiedy wszystko wokół się uspokoiło, Gagarin mógł w końcu zerknąć przez iluminator z przezroczystej stalowej skały na świat na zewnątrz. Ze zdziwieniem zobaczył, że przez skałę amorficzną przenika światło z dwóch umieszczonych na wyrzutni reflektorów. W świecie Komory, gdzie nie było powietrza, światło nie mogło się rozprzestrzeniać i tworzyć promieni. Po raz pierwszy jeden z nas ujrzał światło w ten sposób. Akurat wtedy przyszedł na falach sejsmicznych rozkaz startu i Gagarin pociągnął dźwignię zwalniającą.

      Kotwice przytrzymujące torpedę puściły i zaczęła się powoli wznosić nad dno morza. Otoczona skałą amorficzną, zaczęła wkrótce przyspieszać.

      Na podstawie znajomości ciśnienia na poziomie dna morskiego nasi naukowcy łatwo obliczyli, że skała amorficzna pokrywa planetę warstwą grubą na około dziesięć kilometrów. Gdyby nie wydarzyło się nic niespodziewanego, torpeda powinna wypłynąć na powierzchnię za mniej więcej piętnaście minut. Nikt nie miał pojęcia, co tam napotka.

      Torpeda szła do góry bez przeszkód. Gagarin widział przez iluminator tylko nieprzeniknioną ciemność. Jedynie przemykająca od czasu do czasu w światłach reflektorów drobina piasku dawała mu pewną wskazówkę co do tego, jak szybko się wznosi.

      Wkrótce w jego sercu zaczęła wzbierać panika. Całe życie spędził w świecie stałym. Teraz, gdy po raz pierwszy znalazł się w przestrzeni wypełnionej całkowicie skałą amorficzną, ogarnęło go poczucie beznadziejnej pustki. Miał wrażenie, że za chwilę się udusi. Piętnaście minut zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Starał się skupić na stu tysiącach lat poszukiwań, które doprowadziły do tego momentu…

      Kiedy był już na skraju załamania, torpeda przebiła się przez powierzchnię oceanu. Pod wpływem bezwładności wznoszenia wystrzeliła na dobrych dziesięć metrów nad wodę, po czym runęła z powrotem do morza. Patrząc podczas upadku przez iluminator, Gagarin widział bezkresną, ciągnącą się jak okiem sięgnąć, dziwnie roziskrzoną skałę amorficzną. Nie zdążył jednak dostrzec, skąd bierze się to światło, bo torpeda zanurzyła się z głośnym pluskiem, wzbijając we wszystkie strony wielkie bryzgi. Potem wypłynęła i kiedy powierzchnia oceanu się uspokoiła, unosiła się na niej, łagodnie kołysząc się na falach.

      Gagarin ostrożnie otworzył luk i powoli wyszedł na wierzch statku. Natychmiast poczuł powiew bryzy i po chwili uświadomił sobie, że jest to gaz. Gdy przypomniał sobie przepływ pary wodnej, którą widział raz przez stalowoskalny wizjer rury w laboratorium, jego ciałem wstrząsnął dreszcz strachu. Czy ktoś mógł wówczas przewidzieć, że gdziekolwiek we wszechświecie jest tak dużo gazu? Wkrótce jednak zrozumiał, że ten gaz bardzo się różni od tego, który wytwarza wrząca skała amorficzna. W odróżnieniu od tamtego ten nie wywołał w jego ciele spięcia.

      Później tak opisał to w swoich wspomnieniach:

      „Poczułem, jak po moim ciele przesuwa się delikatnie ogromna, niewidzialna ręka. Zdawała się wyciągać ku mnie z jakiegoś bezkresnego, zupełnie nieznanego terytorium i to terytorium było teraz przede mną i przemieniało mnie w coś całkowicie nowego”.

      Gagarin podniósł głowę i w tym momencie skorzystał w końcu z nagrody, którą nasza cywilizacja otrzymała za sto tysięcy lat poszukiwań: zobaczył wspaniały cud rozgwieżdżonego nieba.

      Rozdział 10

      O powszechnym występowaniu gór

      – To na pewno było dla was niełatwe. Musieliście szukać przez tyle lat tylko po to, by dojść do punktu, od którego my zaczynaliśmy! – zawołał Fan z podziwem.

      >> Właśnie dlatego powinniście się uważać za bardzo szczęśliwą cywilizację.

      W tym momencie radykalnie się zwiększyła wielkość składających się z kryształków lodu chmur tworzonych przez uciekającą w przestrzeń kosmiczną ziemską atmosferę. Niebo lśniło mieniącym się światłem; rozkwitł na nim wspaniały tęczowy wieniec, gdy w kryształkach rozszedł się blask bijący od statku obcych. W dole nadal wirował wyjący cyklon. Fan miał wrażenie, że jest to ogromna maszyna mieląca po kawałku planetę na pył. Jednak na szczycie góry nadal panował całkowity spokój. Z jego powierzchni zniknęły nawet drobne zmarszczki. Ocean był w tym miejscu spokojny i gładki jak lustro. I znowu Fanowi przypomniały się górskie jeziora w północnym Tybecie…

      Otrząsnął się i wrócił do rzeczywistości.

      – Po co tu przybyliście? – zapytał.

      >> СКАЧАТЬ