Złączeni honorem. Cora Reilly
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Złączeni honorem - Cora Reilly страница 12

Название: Złączeni honorem

Автор: Cora Reilly

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788381780155

isbn:

СКАЧАТЬ nieszczęście niż nadchodząca uroczystość.

***

      – To już dziś! – matka wydała z siebie sztucznie radosny okrzyk.

      Wypełzłam z łóżka, a Gianna zakryła sobie głowę, zrzędząc pod nosem.

      Matka westchnęła.

      – Nie mogę uwierzyć, że śpicie w jednym pokoju, jakbyście miały po pięć lat.

      – Ktoś musiał dopilnować, by Luca tu nie przylazł – wymamrotała spod koca Gianna.

      – Umberto patrolował korytarz.

      – Jakby był w stanie obronić Arię przed Lucą – stwierdziła z przekąsem siostra, sadowiąc się na łóżku. Rude włosy miała w nieładzie.

      Matka zacisnęła usta.

      – Twoja siostra nie potrzebuje ochrony przed mężem. – Gianna parsknęła, ale matka ją zignorowała, zaganiając mnie do łazienki. – Musisz się przygotować. Niedługo zjawi się kosmetyczka. Biegnij się umyć.

      Pod strumieniem bardzo ciepłej wody uświadomiłam sobie, co mnie wkrótce czeka. Nadszedł dzień, który tak długo budził we mnie przerażenie. Dziś miałam zostać Arią Vitiello, żoną przyszłego capo dei capi, i pożegnać się z dziewictwem. Oparłam się o ścianę prysznica. Żałowałam, że nie przypominam innych panien młodych, które cieszyły się tym dniem. Smutek łączył się jednocześnie z obawą przed nadchodzącą nocą poślubną, jednak już dawno się nauczyłam, że żal niczego nie zmieni.

      Kiedy wyszłam spod prysznica, poczułam chłód i przeszył mnie dreszcz, mimo że miałam na sobie puchaty szlafrok. Ktoś zapukał do drzwi, a po chwili do łazienki weszła Gianna, niosąc kubek i miseczkę.

      – Kawa i sałatka owocowa. Okazało się, że nie możesz dziś zjeść naleśników, bo mogłabyś dostać od nich wzdęcia. Stek bzdur.

      Wzięłam od niej kubek, ale podziękowałam za jedzenie.

      – Nie jestem głodna.

      – Musisz coś zjeść, bo mogłabyś zemdleć z głodu w drodze do ołtarza. – Urwała. – Choć z drugiej strony chciałabym zobaczyć wtedy minę Luki.

      Upiłam trochę kawy, po czym wzięłam od Gianny miseczkę i zjadłam kilka kawałków banana. Naprawdę nie zamierzałam zemdleć. Ojca by to rozwścieczyło, a Luca zapewne też nie skakałby z radości.

      – Przyszła kosmetyczka i jej pomocnice. Sprawiają wrażenie, jakby zamierzały zrobić na bóstwo całą armię przekupek.

      Uśmiechnęłam się słabo.

      – Nie każmy im czekać.

      Zmartwiona Gianna podążała za mną wzrokiem, gdy weszłam do sypialni, w której czekały na nas matka i Lily, a także trzy kosmetyczki. Kobiety od razu przystąpiły do pracy, zaczynając od woskowania naszych nóg i pach. Kiedy już myślałam, że to koniec tortur, kosmetyczka zapytała:

      – Bikini też? Wiesz, czy tak właśnie lubi twój mąż?

      Zaczerwieniłam się, a matka spojrzała na mnie, jakbym znała odpowiedź, jakbym wiedziała cokolwiek o preferencjach Luki, zwłaszcza tych dotyczących mojego ciała.

      – Może zadzwonimy do jednej z jego dziwek? – zaproponowała Gianna.

      Matka głośno wciągnęła powietrze.

      – Gianna! – warknęła.

      Lily wyglądała na kompletnie zieloną w tym temacie. Choć była królową flirtu, to nie miała pojęcia o reszcie tych spraw.

      – Zostawię tylko mały trójkąt, dobrze? – podrzuciła łagodnie pomysł kosmetyczka.

      Kiwnęłam w odpowiedzi głową, uśmiechając się z wdzięcznością. Przygotowania trwały godzinami, a gdy mój makijaż został ukończony, a włosy upięte w wyszukaną fryzurę, na której miał utrzymać się welon ze zdobionym brylantami diademem, ciocia Livia i ciocia Ornatella przyniosły suknię ślubną oraz sukienki druhen dla Lily i Gianny. Do ślubu została godzina.

***

      Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Suknia była piękna, opasana pod biustem wstążką z białej satyny. Średniej długości tren ciągnął się za mną, a platynowy haft mienił się w promieniach słonecznych.

      – Podoba mi się serduszkowy dekolt, masz dzięki niemu zapierający dech w piersiach rowek – chwaliła mnie ciocia Livia, matka Valentiny.

      – Luce na pewno się spodoba – dodała ciocia Ornatella.

      Moja mina chyba zdradzała, jak niewiele dzieliło mnie od histerii, ponieważ matka zagoniła ciotki do wyjścia.

      – Zostawmy dziewczyny na chwilę same.

      Stanęła przy mnie Gianna. Miętowa sukienka pięknie kontrastowała z jej rudymi włosami. Otworzyła pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik wykonany z brylantów i pereł misternie połączonych nićmi z białego złota.

      – Luca nie szczędzi pieniędzy, prawda? Ten naszyjnik i diadem kosztują zapewne więcej niż domy niektórych ludzi.

      Przez otwarte okno docierały do nas odgłosy rozmów i śmiechu zbierających się w ogrodzie gości, co chwilę było też słychać jakiś inny dźwięk.

      – Co to za hałas? – zapytałam, próbując rozproszyć czymś myśli.

      Gianna wyjrzała przez okno.

      – Mężczyźni odkładają pistolety do plastikowych pudełek.

      – Po ile?

      Gianna uniosła brew.

      – Po ile broni odkładają?

      – Po jednej. –Na jej czole pojawiła się bruzda, jednak po chwili zrozumiała o co mi chodziło i ponuro kiwnęła głową.

      – Tylko głupek wychodzi z domu z mniej niż dwoma pistoletami – podsumowałam z goryczą.

      – To po co ten pokaz?! – wyrzuciła z siebie Gianna.

      – Jest symboliczny – wyjaśniłam. Tak jak ten okropny ślub.

      – Ale jeśli wszyscy pragną pokoju, to dlaczego nie przyszli nieuzbrojeni? To przecież ślub.

      – Zdarzały się już szkarłatne śluby. Widziałam zdjęcia ze ślubu, na których nie dało się określić koloru sukni panny młodej, tak bardzo nasiąkła krwią.

      Lily przeszył dreszcz.

      – Dziś się to nie powtórzy, prawda? – zapytała drżącym głosem.

      Wszystko było możliwe.

      – Nie. Chicago i Nowy Jork za bardzo potrzebują wzajemnego wsparcia. Do przelewu krwi nie dojdzie, dopóki Brać i Tajwańczycy będą stanowić СКАЧАТЬ