Название: Czarne ziarno
Автор: Marta Zaborowska
Издательство: PDW
Жанр: Зарубежные детективы
isbn: 9788381436281
isbn:
– Kto miałby to zrobić?
– Zaprzeczyć? Chociażby ja.
– Nie masz pojęcia, co planowała wasza matka.
– Na pewno nie zamierzała poderżnąć nam gardeł.
Wyglądała jeszcze na dziecko. Wyrośnięte i wystylizowane na studentkę co najmniej czwartego roku uniwersytetu, ale jednak dziecko. O swojej matce mówiła jak o świętym mikołaju, który wpadając przez komin, niechcący zbił akwarium i rozgniótł butem złote rybki.
– Prawda jest taka, że twoja matka została oskarżona o zabójstwo Leona – powiedziała Julia, próbując ściągnąć Marię z planety naiwności na ziemię. – To wystarczy, żeby ludzie zaczęli dorabiać jej gębę.
– Tylko dlatego, że komuś tak się spodobało? Nie było żadnych podstaw, żeby nas linczować. Ten pomysł z wycięciem całej rodziny w pień… nic głupszego nie mogli wymyślić.
– Wiesz przecież, jak działają media.
– Wiem. – Maria ponownie sięgnęła po łyżeczkę, którą dla odmiany zaczęła stukać nerwowo o brzeg stołu. – Nie urodziłam się wczoraj. Mało w tym wszystkim sprawiedliwości.
– Na pewno nie znajdziesz jej w gazetach.
– Sąd będzie niby lepszy? Przecież im zależy na tym, żeby kogoś wsadzić za tę zbrodnię. Byle kogo, nieważne, czy jest winny, czy nie.
Dziewczyna wyprostowała się na krześle i odsunęła od policzka opadającego na twarz dreda.
– Rozmawiałam z adwokatem matki. Jest pewien, że przegra proces – rzuciła wprost.
– W takim razie nigdy nie powinien zostawać obrońcą. Co konkretnie powiedział?
– To wszystko wygląda jak jakiś tani dramat… Nic mądrego nie wymyślił. To znaczy owszem, mówił dużo i niekonkretnie. Jedyny konkret, jaki usłyszałam, to to, że jest nie za wesoło. Rozumie pani? Nie za wesoło. Prokurator ma go w garści, policja też nie musiała dostawać zadyszki, żeby znaleźć dowody przeciwko matce. Pokręcili się po domu i ogrodzie, popytali sąsiadów i poskładali klocki tak, jak im pasowało.
– Jeśli wiesz o czymś, co mogłoby pomóc w sprawie, musisz to powiedzieć.
– Powiedziałam im już wszystko i tłumaczyłam, żeby szukali dalej. Nikt z rodziny nie mógł tego zrobić.
– Nawet jeśli jest tak, jak mówisz, to samymi pobożnymi życzeniami nie przekonasz sądu. O ile wiem, wszystkie dowody wskazują na nią.
– W takim razie pójdzie siedzieć za niewinność.
Próbowała sprawiać wrażenie spokojnej, ale w jej głosie znów było słychać to samo napięcie, jakie dało się wyczuć podczas ich pierwszej rozmowy. Trudno było rozpoznać, czy umiejętność żonglowania nastrojami była w przypadku Marii darem od natury czy wyuczoną sztuczką.
– Proces będzie się opierał na oskarżeniu prokuratury – powiedziała Julia. – A oskarżenie wskazuje tylko na jedną osobę. Jedyne, co można w tej sytuacji zrobić, to przedstawić okoliczności łagodzące. Adwokat twojej matki naprawdę nie ma niczego na jej obronę? Podejrzenie o niepoczytalność, agresja wywołana nagłym wzburzeniem, może lęk? W takich sytuacjach sięga się po każdą możliwość.
Maria pociągnęła łyk stygnącej herbaty.
– Myśli pani, że o tym nie wiem? Albo że adwokat matki zapomniał o czymś takim jak domniemanie niewinności czy zbrodnia w afekcie? Robił, co mógł, żeby wyciągnąć z niej choćby najmniejszą informację. Ale moja matka, Bóg raczy wiedzieć dlaczego, nie zamierza się bronić.
– Prasa pisała, że przyznała się do winy.
– Tak – przytaknęła Maria. – To akurat prawda. Powiedziała to zaraz po tym, jak ją zabrali spod domu, ale wtedy była w szoku.
– Podpisała zeznania?
– Podpisała, to było tego samego dnia. Załatwili ją. Nie czekali, aż się uspokoi, tylko od razu podsunęli jej papier. Pewnie nawet nie wiedziała, co było na nim napisane. Od tamtej pory odmawia jakichkolwiek zeznań. Jakby zupełnie nie zależało jej na tym, co się z nią stanie. Jej adwokat wchodzi do aresztu i wychodzi z niczym. Z tego, co mi mówił, nie powiedziała do niego nic, ani jednego słowa.
– Może nie ma nic na swoją obronę – stwierdziła Julia. – A jeśli tak, najprawdopodobniej nie zaszła tu żadna pomyłka. Ludzie milczą i nie bronią się, kiedy chcą odpokutować za to, czego się dopuścili. Bardziej niż odbycie kary przeraża ich fakt, że nigdy jej nie poniosą i będą musieli żyć ze swoim grzechem dalej. Rozumiesz, co mam na myśli?
– Że niby dobrowolnie chcą wejść pod pręgierz?
– Coś w tym rodzaju.
– Moja matka nigdy nie była cierpiętnicą – zapewniła Maria. – Samobiczowanie nie jest w jej stylu.
– Musi jednak mieć powód, dla którego zdecydowała się milczeć. Nie domyślasz się, co to może być?
Maria gwałtownie pokręciła głową.
– Dla mnie to też jest bardzo dziwne. Straciła jedno dziecko, ale przecież zostałyśmy jeszcze my, ja i Ninka. Czy to zbyt mało, żeby chcieć się bronić?
– Co się z nią teraz dzieje?
– Z Ninką? – Maria oderwała wzrok od pustej w połowie szklanki herbaty. – Jest bezpieczna, odizolowana od tej całej chorej sytuacji. Po tym, co przeszła, powoli dochodzi do siebie.
– Nie jest z tobą?
– Nie. Nasz dom stoi pusty. Wyprowadziłam się z niego do przyjaciółki wkrótce po tym, co się stało. Poza tym kurator nie miał zamiaru powierzyć mi opieki nad dzieckiem. Nina po tej całej sytuacji z Leonem ma zamęt w głowie. Mogła się nią zająć opieka społeczna albo jakaś na szybko złapana rodzina zastępcza. Na szczęście wyszło jeszcze inaczej. Trafiła do dobrych ludzi, choć matki na pewno jej nie zastąpią.
– Wciąż liczy na to, że matka wróci i wszystko będzie jak dawniej?
– A jak pani myśli? Ninka potrzebuje matki. Przecież nie zostanie u obcych na zawsze, któregoś dnia będzie musiała ich opuścić. Ja tylko nie chcę, żeby dorastała ze świadomością, że najważniejsza osoba w jej życiu poderżnęła gardło jej bratu. Chcę wiedzieć, że zrobiłam wszystko, by oczyścić matkę z zarzutów.
Julia uśmiechnęła się gorzko.
– Co zrobisz, jeśli nie znajdę niczego, co na to pozwoli?
Dziewczyna wypuściła z płuc powietrze i pokręciła głową.
СКАЧАТЬ