Nie śpij, tu są węże!. Daniel L. Everett
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nie śpij, tu są węże! - Daniel L. Everett страница 10

Название: Nie śpij, tu są węże!

Автор: Daniel L. Everett

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788378865025

isbn:

СКАЧАТЬ możliwym miejscu. I, broń cię Boże, jeśli musisz ulżyć sobie w nocy, gdyż roją się wokół każdej części odsłoniętego ciała. Systemem rzecznym tradycyjnie zdominowanym przez lud Pirahã i blisko spokrewnione plemię zwane Murami (którzy nie mówią już swoim oryginalnym językiem), jest Madeira (drewno). Madeira ma piąty co do wielkości przepływ wody na świecie. Jest to drugi najdłuższy dopływ na świecie (po Missouri). Dorzecze Madeiry jest trzy razy większe niż Francja. Wśród setek dopływów Madeiry znajduje się ciemna woda, Rio dos Marmelos, o średnicy ponad 700 metrów u ujścia, o szerokości około 370 metrów i głębokości 14 metrów w maju. Głównym dopływem Marmelos jest Maici, siedziba Pirahã. Nikt inny nie mieszka na Maici. Maici ma u ujścia szerokość ponad 200 metrów. Na większości swojej długości ma średnio około 27 metrów szerokości. Waha się w głębokości od 15 centymetrów, w niektórych miejscach, tuż przed atakiem pory deszczowej, i może mieć 25 metrów pod koniec pory deszczowej.

      Maici to ciemna rzeka, o wodzie w kolorze herbaty, niosąca ryby i liście z prędkością 12 węzłów (ok. 22 km/h) do Marmelos. W porze deszczowej jest mroczna. W porze suchej kolor rozjaśnia się i staje się bardzo przejrzysty, a rzeka płytka – piaszczyste podłoże jest dobrze widoczne. Einstein nauczał, że odległość między dwoma punktami położonymi w starorzeczu jest mniej więcej odległością w linii prostej między tymi punktami razy pi. Ta rzeka potwierdza jego teorię. Maici z powietrza wygląda jak ogromny wąż ślizgający się przez las. Podróżując łodzią, po porze deszczowej, niektóre zakręty są tak ciasne, że kilwater tworzony przez łódź przemieszcza się między zalanymi drzewami z jednej strony pętli na drugą tak szybko, że statek wpada na swój własny ślad za zakrętem. Rzeka Maici i jej otoczenie jest zaskakująco piękne. Gdy unosiłem się na niej, były chwile, kiedy myślałem, że tak musiał wyglądać Eden: delikatny powiew wiatru, czysta woda, biały piasek, szmaragdowe drzewa, wielokolorowe ary, niesamowite, wielkie harpie, nawoływanie małp, krzyki tukanów i sporadyczny ryk jaguarów.

      Pirahã osiedlają się wzdłuż Maici od jej ujścia do punktu, w którym przecina ją autostrada transamazońska, czyli na długości około 80 kilometrów. Motorówką odległość wynosi około 240 kilometrów. Wioska Pirahã, w której pracowałem najwięcej, Forquilha Grande, znajduje się nad rzeką Maici w pobliżu autostrady. Rzeka Maici przecina transamazonikę około 90 kilometrów na wschód od miasta Humaitá. Pierwszym poważnym celem, na który nastawiłem swój ręczny GPS, były współrzędne wioski, w której mieszkałem. Są to: S 7°21,642´; W 62°16,313´.

      Istnieją dwie główne koncepcje na temat pierwotnego osiedlenia się ludzi wokół Amazonki, reprezentowane przez archeolożki Betty Meggers i Annę Roosevelt. Meggers uważała, że potencjał rolniczy gleby Amazonii, przynajmniej w odniesieniu do technologii prehistorycznej, był zbyt niski, aby utrzymać duże cywilizacje, i w konsekwencji Amazonia zawsze była domem dla małych grup łowców-zbieraczy. Zgodnie z tym poglądem niektórzy językoznawcy, zwłaszcza nieżyjący już Joseph Greenberg z Uniwersytetu Stanford, twierdzili, że były trzy fale migracji do Ameryki przez lądowy most Beringia, który dziś jest cieśniną Beringa. Pierwsza grupa, która przeszła, jakieś 11 000 lat temu, została „popchnięta” daleko na południe przez drugą grupę migracji, która była z kolei w dużej mierze zmuszona przejść na południe przez ostatnią grupę, która przekroczyła most lądowy – Inuitów (Eskimosów). Pierwsza grupa osiedliła się w Południowej Ameryce, i poza kilkoma wyjątkami, jakimi byli na przykład Inkowie, pozostali głównie łowcami-zbieraczami. Według Greenberga dowody na tę migrację można znaleźć w relacjach między językami obu Ameryk, zarówno żyjących, jak i wymarłych. Twierdzi on, że języki na południu Meksyku są bliższe językowo niż języki środkowej i północnej Ameryki Północnej. Jednak język pirahã nie jest wyraźnie powiązany z żadnym żywym językiem. Według twierdzenia Greenberga jest on związany z językami należącymi do rodziny, którą nazywa makro-czibcza, co jest prawie niemożliwe do oceny, a dowody, które udało mi się odkryć przez lata, sugerują, że pirahã i obecnie wymarły, pokrewny dialekt, forma mura, to jedyny język izolowany, niezwiązany z żadnym innym znanym językiem. Nie można jednak udowodnić, że pirahã nie był spokrewniony z innymi językami amazońskimi w odległej przeszłości. Historyczne metody lingwistyczne, stosowane do klasyfikacji i rekonstrukcji historii języków, po prostu nie pozwalają nam spojrzeć wystarczająco daleko w przeszłość, aby stwierdzić z pewnością, że dwa języki nigdy nie powstały ze wspólnego języka źródłowego. Alternatywę dla poglądów Meggers i Greenberga opracowali Roosevelt i jej koledzy, w tym mój były student Michael Heckenberger z Uniwersytetu Florydy. Według Roosevelt Amazonka była i jest w stanie utrzymać duże osady i cywilizacje, w tym Marajoara – cywilizację na wyspie Marajó. Anna Roosevelt udowadnia również, że homo sapiens przebywa w Ameryce Południowej znacznie dłużej, niż wskazuje na to pogląd Greenberga i Meggers. Istnienie izolowanych języków, takich jak pirahã i mura (znane wczesnym odkrywcom, kiedy język mura był nadal używany, po prostu jako mura-pirahã – dwa bardzo podobne dialekty jednego języka), można rozumieć jako dowód wspierający pogląd Roosevelt, ponieważ potrzeba dużej ilości czasu, aby wystarczająco „usunąć” podobieństwo między językami i aby stworzyć izolację językową. Z drugiej strony, gdyby Pirahã zostali oddzieleni od innych języków i ludów bardzo wcześnie w historii obu Ameryk, mogłoby to tłumaczyć ich językową i kulturową wyjątkowość. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że nigdy nie dowiemy się, skąd pochodzą Pirahã i ich język – chyba że zostaną odkryte dokumenty potwierdzające istnienie innych wymarłych, spokrewnionych języków. W takim przypadku można by było użyć standardowej metodologii językoznawstwa porównawczego i historycznego, aby odtworzyć coś z przeszłości plemienia Pirahã.

      Istnieją również pewne dowody na to, że Pirahã nie pochodzą z tej części dżungli, w której obecnie przebywają, z powodu braku rodzimego słownictwa dla niektórych gatunków małp występujących w okolicach rzeki Maici. Na przykład brazylijska małpa paguacu (nazwa z rodziny językowej tupi-guarani) jest nazywana przez Pirahã tym samym imieniem. To czyni z paguacu słowo zapożyczone od Portugalczyków lub jednej z dwóch grup Tupi-Guarani, Parintintin i Tenharim, z którymi Pirahã mieli długi kontakt. W związku z tym iż nie ma dowodów na to, że Pirahã kiedykolwiek zrezygnowali z jednego ze swoich słów, aby pożyczyć słowo z innego języka, sugeruje to, że język nie miał słowa dla tego gatunku małp, ponieważ nie znaleziono go w ich ojczyźnie, gdziekolwiek to mogło być. Zdałem sobie sprawę, że pirahã nie może być spokrewniony z żadnym innym znanym językiem i że nie przydzielono mi z nim pracy, bo jest trudny, tylko dlatego, że jest niepowtarzalny.

      Dostosowaliśmy się do życia w Amazonii, całkowicie sami, bez niczyjej pomocy. Staliśmy się sobie bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej, czerpiąc wielką satysfakcję i radość z towarzystwa rodziny. Myśleliśmy, że jak nigdy przedtem mamy kontrolę nad naszym życiem. Ale puszcza amazońska dopiero miała przypomnieć nam, kto tu jest szefem.

      3. KOSZT KSZTAŁCENIA

      Przybyliśmy do Pirahã jako uczniowie Chrystusa. A przecież Biblia ostrzega uczniów, że praca jest pełna niebezpieczeństw. Więc zaczęliśmy to odkrywać… Pewnego późnego popołudnia Keren zaczęła narzekać, że Pirahã wprawiają ją w zdenerwowanie. Smażyła mięso z mrówkojada, którego utopiłem z Kóhoi podczas przekraczania Maici. Keren była otoczona jak zwykle tuzinem Pirahã, zaciekawionych naszymi nawykami kulinarnymi i żywieniowymi (głodnymi na samą myśl o stekach z mrówkojada). Poprosiła mnie, abym poszedł z nią na nasz pas startowy. Lądowisko stało się naszym osobistym parkiem. Nie służyło tylko jako miejsce lądowania samolotu, zaczęliśmy je wykorzystywać do spacerowania, joggingu czy – od czasu do czasu – ucieczek ze wsi.

      „Nie mogę już tego znieść” – powiedział drżący głos Keren.

      „Co СКАЧАТЬ