Dość. Dorota Sumińska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dość - Dorota Sumińska страница 3

Название: Dość

Автор: Dorota Sumińska

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия:

isbn: 9788308071724

isbn:

СКАЧАТЬ mleczną.

      Jestem nią teraz.

      I właśnie ja, krowa, mogę opowiedzieć historię życia współczesnej „producentki” mleka i cielęciny.

      Nie pamiętam swojej matki. Tylko jak przez mgłę czuję jej ciepły oddech. Miałam to szczęście, że mogłam z nią przebywać przez kilka pierwszych dni. Zawsze to coś więcej niż od razu na rzeź.

      A potem mnie od niej zabrali.

      Pamiętam potworny strach i grupę równie przerażonych jak ja cieliczek. Nie umiałyśmy jeszcze być krowami, nie znałyśmy języka ani zwyczajów. Tuliłyśmy się do siebie nawzajem i wołałyśmy swoje mamy. One jednak nie przybiegły. Ani wówczas, ani potem, gdy dorosłam i jakiś człowiek zgwałcił mnie boleśnie sztywną rurką. Nie miałam pojęcia o seksie, nigdy nie poznałam żadnego byka, ale kilka miesięcy po tym fakcie poczułam się jakoś inaczej. Inne jałówki też przytyły i stały się ociężałe. Wszystko wyszło na jaw, gdy zaczęły się porody. Choć nikt mnie do tego nie przygotował, poczułam niewymowne szczęście, gdy na betonowej posadzce obory pojawił się malutki, mokry byczek. Choć nigdy nie widziałam słońca, zaświeciło w moim sercu. Zapragnęłam przytulić, wylizać i nakarmić syna. Jednak łańcuch, którym byłam przypięta do metalowego żłobu, nie pozwolił na to. Zaczęłam głośno wzywać pomocy. Przyszli, ale po niego. Kiedy zabrali moje dziecko, wyłam, ryczałam i chciałam umrzeć. Choć wtedy nie wiedziałam jeszcze przecież, co dzieje się z naszymi dziećmi. O tym przekonałam się dopiero tuż przed śmiercią. Gdy trafiłam do tego strasznego miejsca, usłyszałam płacz setek cieląt. Poczułam zapach ich cierpienia i krwi. Chciałam krzyczeć: „Ratunku!”, ale kto miałby mi pomóc?

      Przecież nie ludzie.

      To jednak było później. Wtedy, za pierwszym razem, dostałam tylko parę razy kijem. Nie bolało, bo ból matczynego serca znieczulił wszystkie inne. Potem zaczęła się kolejna męka. Dojarki. Maszyny, które bezlitośnie dręczą nasze wymiona. Nawet trzy razy dziennie. Jednak były niczym w porównaniu z pustką po utracie dziecka. Nie wiem, ile minęło czasu, bo przestałam liczyć dni. Znów ta paskudna rurka i znów ciąża. Krowia naiwność nie ma granic. Liczyłam, że tym razem zostawią mi dziecko. Nie zostawili. Przy trzecim porodzie byłam już martwa w środku. Nawet nie spojrzałam tam, skąd dochodził cichy pisk. Po co? Przecież zabili we mnie miłość. I tak było jeszcze kilka razy. Aż wreszcie przyszedł koniec. Był ratunkiem przed dalszym życiem, ale nawet tuż przed wyzwoleniem musiałam doświadczyć rozpaczy matki, której zakatowano dzieci.

      Jestem też krową mięsną.

      Mam tę samą duszę co krowa mleczna. Jestem tak samo społeczna i wesoła. Lubię towarzystwo przyjaciółek, rozmowy, gry i zabawy. Niestety ani ja, ani te, co dają mleko, nie możemy normalnie żyć, bo mamy bardzo ograniczony zakres ruchów. One z powodu ogromnych wymion i zamknięcia w malutkich boksach, a ja z powodu monstrualnej budowy. Pęka mi serce, gdy widzę, jak moje dziecko chce, a nie może podskoczyć, albo łamie nogę.

      Moje dziecko to cielęcina.

      To prawda, potomstwo krowy mięsnej ma większe szanse, by poznać matkę, niż potomstwo krowy mlecznej. Zostaje przy niej nawet kilka miesięcy. Zależnie od rodzaju chowu może nawet pohasać po łące, ale pod warunkiem, że jest to chów „ekologiczny”. I jeśli nie rośnie, a raczej nie „przyrasta” zbyt szybko.

      Dzisiaj istnieje wiele ras krów zasadniczo różniących się między sobą. Od lat hodowcy i genetycy pracują nad uzyskaniem krowy, której masa mięśniowa będzie ponad dwa razy większa od tradycyjnej. (Podobne „prace” dotyczą świń). W związku z tym zwierzę nie tylko traci zdolność naturalnego poruszania się, ale też często jego kości nie wytrzymują obciążenia i się łamią. Po urodzeniu cielę wygląda w miarę normalnie, lecz bardzo szybko zmienia się w chorobliwie „napuchniętego” mięśniaka.

      Kto myśli, że jestem szczęśliwa, bo pasę się na zielonej łące, jest w błędzie. To tak jakby głodnego posadzić przy stole pełnym potraw, ale zatkać mu usta i związać ręce. Samo schylenie głowy, by skubnąć trawę, jest trudne, a co dopiero, gdy chce się podbiec czy opędzić od much. Myślałam, że tak musi być, że bycie krową po prostu musi być bolesne.

      Póki byłam mała, jakoś dawałam radę.

      Potem przyszli ludzie.

      Zgwałcili mnie długą rurką.

      Nigdy nie poznałam ojca mojego dziecka. Nie wiem, dlaczego tak jest, widziałam bowiem za płotem romansujące krowy. Co prawda wyglądało to dość rozpaczliwie, bo byki chcące podbić ich serca ledwie się poruszały. Miały tak poprzerastane mięśnie, że tylko dreptały, zamiast podskakiwać zalotnie. Myślałam, że tak też musi być. Dopiero tuż przed śmiercią dowiedziałam się, że może być inaczej. Przyszedł dzień, gdy zapędzono nas do ciemnych boksów na kołach. Bałyśmy się okropnie, ale większość z nas domyśliła się, że jedziemy tam, gdzie zabrano nasze dzieci, więc nastrój się poprawił. Mimo ciasnoty i zaduchu snułyśmy domysły, jak będzie wyglądało powitanie, co powiemy naszym cielętom. Zastanawiałyśmy się, czy urosły i czy aby na pewno nas rozpoznają.

      Ale nie spotkałyśmy ich.

      Widziałyśmy inne cielęta, rozpaczliwie wzywające pomocy. Poznałam pewną krowę, która spędziła życie w małym gospodarstwie, i choć czasem ją bito lub krępowano jej nogi łańcuchem, mogła wychowywać swoje dzieci, a córki zostały z nią aż do dorosłości. Teraz cierpiała tak jak my, ale jej wspomnienia były bajecznie piękne. Długo stałyśmy stłoczone na małym terenie. Żar lał się z nieba. Nie dano nam ani kropli wody. Potem przepędzono nas wąskim korytarzem i, gdy już widziałam jego koniec, poczułam zapach krwi. Ale nie mogłam się cofnąć. Później straciłam przytomność, by odzyskać ją na chwilę, gdy ktoś podrzynał mi gardło, kiedy wisiałam zawieszona za jedną nogę.

      Tak właśnie wygląda udomowienie zwierząt. Krowa jest jedną z najtragiczniejszych postaci w tym długotrwałym procesie. I nie ma znaczenia, czy to krowa mleczna, czy mięsna. Życie każdej krowy jest pasmem bólu i upokorzeń. I niech nas nie zmylą pozory: tak zwane gospodarstwa ekologiczne też produkują cielęcinę, polędwicę wołową i mleko.

      Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w grudniu 2018 roku żyło w Polsce prawie 6 mln 183 tys. krów, byków i cieląt. Spośród nich ponad 1,7 mln stanowiły te poniżej jednego roku. Kilkadziesiąt tysięcy nie miało dożyć nawet tego wieku, zostały bowiem z góry przeznaczone na ubój.

      Wśród młodego bydła w wieku od roku do dwóch lat oraz w grupie pozostałego bydła dorosłego w wieku dwóch lat i więcej (bez krów) zwierzęta przeznaczone na rzeź stanowiły odpowiednio 55,1% i 32,8%.

      W całym roku 2018 w rzeźniach i ubojniach na terenie Polski zabito prawie 2 mln tych zwierząt, w tym 57 tys. 884 krowich dzieci – cieląt.

      W publikacji Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka Ocena i hodowla bydła mlecznego. Dane za rok 2018, w części zatytułowanej Wyniki oceny wartości użytkowej krów mlecznych, zawierającej opracowanie danych zebranych w roku 2018, czytamy, że „przeciętna krowa [(...) w Polsce] żyła 5,51 roku, użytkowana była przez 2,98 roku i w trakcie tego okresu użytkowania dała 23 575 kg mleka i 1 754 kg tłuszczu i białka. Zarówno długość życia krowy jak i jej okres użytkowania najwyższe wartości osiągają w województwie małopolskim”.

      Krowa, СКАЧАТЬ