Stąpając po linie. David Baldacci
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Stąpając po linie - David Baldacci страница 11

Название: Stąpając po linie

Автор: David Baldacci

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Ślady Zbrodni

isbn: 9788327160614

isbn:

СКАЧАТЬ na ramiona. Jasnoniebieskie oczy, atrakcyjne, wyraziste rysy twarzy. W uszach nefrytowe kolczyki w kształcie miniaturowych świątyń buddyjskich.

      – Dlaczego tak uważasz?

      – Liz Southern – przedstawiła się. – Mój mąż, Walt, przeprowadzał autopsję ofiary. Powiedział mi, że jesteś w mieście.

      – Ale jak rozpoznałaś mnie w tym tłumie?

      – Mówił, że mam się rozglądać za mężczyzną po czterdziestce, który wygląda jak były liniowy NFL z formacji ofensywnej.

      – Ten opis pasowałby co najmniej do dziesięciu facetów w tym barze.

      – Nie pozwoliłeś mi dokończyć. Zaznaczył również, że masz inteligentną, myślącą i nieprzeniknioną twarz. A to zdecydowanie wyklucza tych dziesięciu, o których prawdopodobnie ci chodziło. Ich można rozgryźć równie łatwo jak zagadkę dla przedszkolaków.

      Decker podał jej rękę i się przedstawił.

      – Amos Decker.

      – Dzisiaj takie imię to rzadkość – zauważyła, ściskając mu dłoń.

      – Czy mąż mówił ci o szczegółach sprawy?

      – Nie naruszył zasady tajności, jeśli o to pytasz. Zarządzam domem pogrzebowym, więc często tam bywam. Nie obawiaj się: nawet gdybym dowiedziała się czegoś przypadkiem, nie wyszłoby to poza mury naszego zakładu.

      Decker wypił łyk piwa i omiótł wzrokiem mechanicznego byka stojącego bezużytecznie w kącie.

      – Co się stało z tym tutaj? Sądziłem, że w takim miejscu będzie się cieszył popularnością.

      – I się cieszył. Zbyt dużą.

      – Słucham?

      – Wszystko sprowadziło się do odpowiedzialności prawnej. Dosiada go jakiś fraker, łamie sobie nogę, rękę albo kark, jego rodzina albo i on sam wytacza ci proces, a na domiar złego pozywa cię też firma, która rozpaczliwie potrzebuje go do pracy na polach naftowych. Pewnie usunięcie stąd byka słono kosztuje, więc został, a ludzie od czasu do czasu celują w niego puszkami po piwie i butelkami.

      W tej samej chwili jakiś pijany młody mężczyzna w stetsonie zamachnął się i cisnął w byka pustą butelką po piwie. Trafiła w twardy zad, kawałki szkła rozsypały się po podłodze, zasłanej już stertą innych odłamków, a facet przybił z kumplami piątkę.

      – Sprzątają codziennie, a po następnej nocy podłoga wygląda tak samo. Ale lepiej, żeby wyładowywali swoją wrogość na byku zamiast na czyjejś twarzy. To technika radzenia sobie ze złością w stylu Dakoty Północnej.

      – Znałaś ofiarę?

      – Nie. Ale znał ją, zdaje się, Joe Kelly.

      – A jego dobrze znasz?

      – Stosunkowo dobrze. Obecnie London przeżywa okres rozkwitu, ale nie zawsze tak było. Dawniej wszyscy tu się znali. Zmieniło się to wraz ze szczelinowaniem hydraulicznym. Teraz ludzie zjeżdżają tu zewsząd, nawet z innych krajów. Wydaje mi się, że w zeszłym tygodniu słyszałam w spożywczym rosyjski. – Przerwała i po chwili dodała: – Ale kiedyś tak to nie wyglądało. Podczas ostatniego krachu musieliśmy prawie zwinąć interes.

      – Ludzie umierają chyba w każdych czasach, i w dobrych, i w złych.

      – Och, naturalnie. Niektórzy nawet z własnej ręki – z rozpaczy, że stracili cały dorobek życia. Tylko że rodziny nie miały pieniędzy na opłacenie naszych usług. Proponowały wymianę bezgotówkową i tak dalej, ale mimo dobrych chęci też mieliśmy do opłacenia rachunki. Na szczęście przetrwaliśmy i teraz interes idzie dobrze. Na razie. Kto wie, co będzie jutro? – Rozejrzała się po sali. – Nie ma tu twojej partnerki? Walt mówił, że przyjechałeś z agentką.

      – Rozdzieliliśmy się w hotelu.

      – Jeszcze ktoś do was dołączy?

      Zamiast odpowiedzieć, Decker napił się piwa. Caroline Dawson dosłownie zawisła na Bakerze i zrobiła z niego coś w rodzaju rury do tańca.

      – Znasz tych ludzi? – zapytała Liz, podążając za jego wzrokiem.

      – Tak, poniekąd.

      – Wpadliście już na jakiś trop?

      – Nie mogę o tym mówić.

      – Potraktuję to jak odpowiedź przeczącą.

      Decker przeniósł uwagę na żonę Southerna.

      – Masz pomysł, kto mógł to zrobić?

      – Ja? – powiedziała, choć wcale nie wydawała się zaskoczona tym pytaniem. – Cóż, przyznaję, że zdarzają się tu u nas brutalne zbrodnie. Choć nie jest tak źle, jak podczas poprzedniego boomu. Wtedy ciągnęli tu wszyscy, ludzie z różnymi problemami, z różną przeszłością, szukający szybkiego zarobku, a jak się dorobili, jechali gdzieś dalej. Obecnie też przybywają tu osoby z podejrzaną przeszłością, ale i coraz więcej rodzin. Ludzie zapuszczają tu korzenie. Chcą żyć w przyjemnym, bezpiecznym środowisku.

      – Czuję, że zaraz pojawi się jakieś „ale”.

      Uśmiechnęła się z pewną rezerwą.

      – Ale mamy też takie miejsca jak to, gdzie przychodzą przede wszystkim młodzi wolni mężczyźni, żeby wydać pieniądze i się rozładować. I czasem źle się to kończy.

      – Kelly wspomniał o jakimś dzisiejszym incydencie.

      – Podobno doszło do walki na pięści, która przerodziła się w coś jeszcze poważniejszego. Joe najwyraźniej powstrzymał dalszą eskalację rozróby. Niektórzy wylądowali w więzieniu, inni w szpitalu.

      – Człowiek, którego szukamy, raczej nie należy do kategorii durniów wdających się w knajpiane bójki.

      – Widziałam ciało – rzekła cicho Southern. – Więc rozumiem, co ma pan na myśli.

      – Mało przyjemny widok.

      – Miewaliśmy już równie nieprzyjemne. Nie ofiary zabójstw, tylko wypadków. Wybuchów i pożarów, gdy coś poszło źle przy szczelinowaniu. Były dla nas… wyzwaniem z kosmetycznego punktu widzenia. Musieliśmy zamykać trumny i umieszczać na wieku fotografie zmarłych… z lepszych czasów.

      – Wyobrażam sobie.

      Dopiła koktajl i odstawiła szklankę na kontuar.

      – Coś takiego potrafi dawać się miastu we znaki. I to kiedy sprawy mają się tak dobrze.

      – Irene Cramer chyba też zasługuje na jakąś sprawiedliwość – rzekł bez ogródek Decker.

      Lekko pochyliła głowę.

      – Nigdy nie uważałam inaczej. Dobrej nocy, СКАЧАТЬ