Odległe brzegi. Kristin Hannah
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odległe brzegi - Kristin Hannah страница 2

Название: Odległe brzegi

Автор: Kristin Hannah

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788381396714

isbn:

СКАЧАТЬ przystało na dobrego adwokata, błyskawicznie je wykorzystała.

      – Poproszę Johnny’ego, żeby po nas przyjechał.

      – Czy Johnny na pewno jest pełnoletni i może prowadzić samochód?

      – Nie bądź złośliwa. Wszyscy faceci, z którymi się spotykam, mają prawa jazdy.

      – A ja myślałam, że nie przestrzegasz żadnych zasad.

      – Staram się, żeby było ich jak najmniej.

      Meghann machnęła ręką na kelnerkę.

      – Prosimy o jeszcze dwa martini i talerz nachos z dużą ilością orzeszków.

      Elizabeth nie zdołała opanować uśmiechu.

      – To nie będzie miłe.

      Po chwili kelnerka wróciła, postawiła przed nimi dwa eleganckie kieliszki i zabrała puste.

      – Za moje zdrowie – oświadczyła Meghann, stukając się z Elizabeth.

      Przez następną godzinę rozmowa toczyła się utartymi ścieżkami, czyli wokół dawnych czasów. Elizabeth i Meghann przyjaźniły się od ponad dwudziestu lat. Po ukończeniu studiów ich życie potoczyło się w przeciwnych kierunkach: Elizabeth całą energię włożyła w pełnienie roli żony i matki; Meghann została jedną z najlepszych adwokatek do spraw rozwodowych. Jednak ich przyjaźń przetrwała próbę czasu. W ciągu minionych lat, kiedy Elizabeth wraz z rodziną przeprowadzała się z miasta do miasta, przyjaciółki często korzystały z telefonów i poczty elektronicznej. Teraz w końcu mieszkały wystarczająco blisko, żeby przy specjalnych okazjach mogły się ze sobą spotkać. Był to jeden z dużych plusów mieszkania w Oregonie.

      Gdy kelnerka przyniosła po trzecim kieliszku, Meghann niepohamowanymi wybuchami śmiechu reagowała na każdy dźwięk kasy.

      – Widzisz tego słodziutkiego chłoptasia, który siedzi w rogu sali?

      Meg rzucała porozumiewawcze spojrzenia w stronę chłopca, który mógł chodzić do szkoły średniej.

      – Sprawia wrażenie bardzo samotnego.

      – Tylko popatrz, nie ma na zębach klamerek. Prawdopodobnie zdjęli mu je w ubiegłym tygodniu. Jest zdecydowanie w twoim typie.

      Meghann grzebała w nachos, szukając kawałka sera.

      – Nie każdej szczęście dopisało aż tak, kochanie, że wyszła za mąż za swoją miłość ze studiów. Zresztą od jakiegoś czasu nie mam już żadnego typu. Kiedyś miałam. Teraz wybieram to, co daje mi szczęście.

      Szczęście. To słowo Elizabeth odebrała jak cios między oczy.

      – Ciekawe, czy zgodziłby się, żeby solenizantka postawiła mu piwo… O co chodzi, Birdie?

      Elizabeth odsunęła martini i splotła ręce na brzuchu, jak zwykle ostatnio. Czasami wręcz przyłapywała się na tym, że stoi w pokoju z mocno zaciśniętymi rękami; tak mocno je zaciskała, że aż trudno jej było oddychać. Zupełnie jakby próbowała utrzymać w swoim wnętrzu coś, co koniecznie chciało się stamtąd wyrwać.

      – Birdie?

      – To naprawdę nic ważnego.

      Meghann obniżyła głos.

      – Posłuchaj, Birdie. Wiem, że dzieje się coś złego. Kocham cię. Powiedz, o co chodzi.

      Dlatego właśnie Elizabeth unikała alkoholu. Po wypiciu nawet najmniejszej ilości trunku nieszczęście urastało do tak ogromnych rozmiarów, że trudno było dłużej utrzymać uczucia na wodzy. Zerknąwszy na swoją najlepszą przyjaciółkę, Elizabeth zdała sobie sprawę, że musi coś powiedzieć. Po prostu nie mogła dłużej dusić tego w sobie.

      Jej małżeństwo powoli zaczynało się rozpadać, nie potrafiła jednak o tym myśleć, a już w ogóle nie wyobrażała sobie, żeby udało jej się na ten temat porozmawiać.

      Elizabeth i Jack nadal się kochali, ale bardziej było to przyzwyczajenie niż prawdziwe uczucie. Namiętność wygasła wiele lat temu. Birdie coraz częściej czuła się tak, jakby pomylili krok i każde z nich tańczyło w rytm innej melodii. Jack chciał się kochać rano, ona wieczorem. Osiągnęli kompromis, miesiącami obywając się bez seksu, a gdy w końcu podejmowali jakąś próbę, brakowało namiętności i pożądania.

      Nadal jednak byli obiektem zazdrości wielu przyjaciół. Wszyscy pokazywali ich sobie palcami i mówili: „Patrzcie, ich małżeństwo wciąż trwa”. Ona i Jack do pewnego stopnia przypominali ostatni eksponat w muzeum, które opróżniano od lat.

      Niestety, za nic w świecie nie chciała powiedzieć tego wszystkiego na głos. Słowa mają zbyt wielką moc. Trzeba się z nimi bardzo ostrożnie obchodzić, bo inaczej mogą dokonać ogromnych zniszczeń.

      – Nie jestem ostatnio zbyt szczęśliwa, to wszystko.

      – Czego pragniesz?

      – To zabrzmiałoby zbyt głupio.

      – Jestem mocno wstawiona. Nic nie będzie brzmiało głupio.

      Elizabeth chciałaby zdobyć się na uśmiech, ale serce tak mocno waliło jej w piersiach, że aż kręciło jej się w głowie.

      – Chciałabym… być kimś, kim niegdyś byłam.

      – Och, skarbie. – Meghann ciężko westchnęła. – Podejrzewam, że nigdy nie rozmawiałaś na ten temat z Jackiem.

      – Ilekroć zbliżamy się do jakiegoś ważnego tematu, panikuję i mówię mu, że wszystko jest w porządku. Potem mam ochotę zdzielić się młotkiem po głowie.

      – Nie wiedziałam, że jesteś aż tak nieszczęśliwa.

      – Najgorsze, że właściwie nie jestem nieszczęśliwa. – Wychyliła się do przodu i oparła łokcie o stolik. – Po prostu odczuwam potworną pustkę.

      – Masz czterdzieści pięć lat, córki opuściły dom, a w małżeństwie wieje nudą, dlatego chciałabyś zacząć wszystko od nowa. W swojej praktyce adwokackiej spotykam bardzo dużo kobiet, które przeżywają dokładnie to, co ty.

      – Rozumiem. Jestem nie tylko za gruba i nieszczęśliwa, ale na domiar złego jeszcze stereotypowa.

      – Stereotyp to jedynie powtarzający się wzór. Masz zamiar rzucić Jacka?

      Elizabeth spojrzała na swoje dłonie, na brylantowy pierścionek, który nosiła od dwudziestu czterech lat. Nie wiedziała nawet, czy byłaby w stanie go zdjąć.

      – Marzę o rozstaniu z nim i życiu w pojedynkę.

      – Co więcej, w swoich marzeniach jesteś szczęśliwa, niezależna i wolna. Kiedy wracasz do rzeczywistości, znów czujesz się samotna i zagubiona.

      – Tak.

      Meghann wychyliła się w jej stronę.

      – Posłuchaj, СКАЧАТЬ