Название: Sfora
Автор: Przemysław Piotrowski
Издательство: PDW
Жанр: Триллеры
isbn: 9788381436052
isbn:
– No, koszmarna sprawa, owszem, ale z tego, co zdążyłem się dowiedzieć, to tu chyba nie potrzeba Herculesa Poirota, aby wyjaśnić przyczynę zgonu i wskazać winnego.
– Mam na ten temat zupełnie inne zdanie.
– No dobra, Romek. O czym nie wiem?
– Na razie to tylko przeczucie, ale moim zdaniem to nie robota wilków. Sądzę, że ta kobieta została zamordowana.
– Skąd taka hipoteza?
– Pewnie wiesz, że wczoraj jeden z mieszkańców przyniósł na komendę ludzką rękę.
– No tak, ktoś przytargał jakieś kości. Materiał chyba został oddany do zbadania.
– Owszem. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Robert odkrył na kościach ślady ludzkich zębów.
Komendant zmarszczył brwi i mruknął pod nosem. Rozległo się pukanie i do środka weszła sekretarka. W szpilkach zdawała się sięgać głową framugi, a gdy się pochyliła, aby postawić na stoliku filiżanki z kawą, rozpyliła wokół siebie silny kwiatowy zapach nietanich perfum.
– No… to rzeczywiście zmienia postać rzeczy – skomentował Niemiec, gdy zamknęły się drzwi za kobietą. – Ludzkie zęby… Jasna cholera. Naprawdę nie brzmi to dobrze. Ba! To brzmi kurewsko źle.
– To nie wszystko. – Czarnecki upił łyk kawy i poprawił okulary. – Dziesięć minut temu zadzwonił do mnie Krzywicki. Ciało na miejscu zbrodni było pozbawione ręki, której nasi ludzie do tej pory nie znaleźli.
– Czekaj, czekaj, Romek, bo nie nadążam. A ta, o której rozmawialiśmy?
– No właśnie. Ofiara w lesie była pozbawiona prawej ręki, a ta odnaleziona to ręka lewa.
– Czyli… – Komendant złożył dłonie niczym do modlitwy i przyłożył do ust. – Chcesz powiedzieć, że…
– Mamy już nie jedną, a potencjalnie dwie ofiary. Obie to kobiety i obie prawdopodobnie zginęły w podobnym czasie.
– Kurwa mać. – Komendant nerwowo pokręcił głową. – Kurwa jego mać! – krzyknął i wstał z fotela. – Czy ludzi w tym mieście już kompletnie pojebało?
Czarnecki doskonale wiedział, że komendant ma dość wybuchowy charakter i nie przebiera w słowach, ale tym razem zaskoczył nawet jego. Postanowił nie czekać na kolejne wiązanki.
– W związku z zaistniałą sytuacją chcę zawnioskować o skrócenie urlopu i sformowanie nowej grupy dochodzeniowo-śledczej. Podinspektor Zimny, który oficjalnie przejął sprawę śmierci tej zakonnicy, nie oponuje, abym objął dowództwo.
– Masz moje pełne poparcie, Romek. I wolną rękę – oznajmił Niemiec, po czym znów usiadł.
– Zaproponowałem też miejsce w grupie Igorowi Brudnemu i Julii Zawadzkiej. Chcę, abyś skontaktował się z ich przełożonym ze stolicy i poinformował go, że ich potrzebuję.
Komendant rzucił Czarneckiemu surowe spojrzenie. Wyglądał, jakby zaraz znów miał wybuchnąć. Odetchnął głębiej i upił łyk kawy, aby się uspokoić.
– Mogę tylko zapytać po co?
– Są mi potrzebni.
– Nie chcę tu kolejnej medialnej jatki, Romek. Brudny to teraz pieprzony celebryta. I gdy te hieny dowiedzą się, że został włączony do śledztwa, to nie dadzą nam spokoju.
– Komisarz Brudny jest nieodzowny.
Komendant nerwowo postukał palcami po blacie i westchnął ciężko. Zmarszczył bujne brwi i wypuścił powietrze.
– No dobra, skoro tak twierdzisz. Tylko jeśli odwalisz jeszcze raz taki numer jak z tym Nietkowem, to możesz być pewny, że na naganie się nie skończy. Trzymaj się procedur, dobra?
– Będę potrzebował na wyłączność przynajmniej dwudziestu ludzi do pracy w terenie.
– Załatwione.
– W takim razie wracam do pracy.
– Dzięki, Romek. Naprawdę doceniam, że zdecydowałeś się wrócić.
– Ech… – Czarnecki żachnął się i wstał od stołu. – Jak to się skończy, dasz mi solidną premię. Wtedy może naprawdę wezmę żonę i polecimy na ten Zanzibar.
Chwilę później inspektor opuścił gabinet komendanta i poszedł do swojego biura. Tam, w obecności podinspektora Zimnego i niedawno przybyłego doktora Krzywickiego, czekała już Anna Borucka. I nie miała dla niego dobrych wieści.
Gdy inspektor Czarnecki wszedł do swojego gabinetu, Borucka właśnie litowała się nad usychającą na parapecie paprotką.
– Podlałam, bo już nie mogłam patrzeć, jak woła o wodę – wytłumaczyła, kręcąc głową z dezaprobatą.
– Dziękuję. Paprotka na pewno ci tego nie zapomni – odparł inspektor tonem, w którym trudno było szukać jakichkolwiek emocji.
– I jak? – spytał Zimny, zmieniając temat.
– Wracam do pracy i formuję grupę. Ale to zaraz. Najpierw zrobię kawę, bo ta pożal się Boże u komendanta w ogóle kawy nie przypomina. Czy ktoś chce?
Kawa u komendanta dla większości pracowników jawiła się jako jedyna „pijalna” na terenie komendy, gdyż to właśnie w sekretariacie stał jedyny porządny automat. Czarnecki w tej kwestii był jednak tradycjonalistą i akceptował tylko tę, którą sam sobie zrobił. Czarna, mocna, z gruntem, bez dodatków, w ściśle wymierzonych proporcjach.
Z racji tego, że wszyscy wyrazili chęć, inspektor przygotował cztery szklanki w koszyczkach i chwilę później zalał kawę wrzątkiem. Postawił je na stole i usiadł.
– Potraktujmy to jako nieoficjalne spotkanie grupy. Jutro dołączy do nas prokurator Arleta Winnicka, starszy sierżant Łukasz Warszawski oraz aspirant Jakub Wicha i – mam nadzieję – komisarz Igor Brudny z podkomisarz Julią Zawadzką ze stołecznej.
– Brudny? – odezwali się niemal jednocześnie Borucka i Krzywicki.
– To jeden z najlepszych policjantów, jakich poznałem w życiu. A żyję i widziałem już sporo. Jeśli ktoś ma jakieś obiekcje, to słucham.
– Po prostu jestem trochę zaskoczona – wytłumaczyła się Borucka. – Pomijam kwestię medialności, ale… ach… – Wzruszyła ramionami. – Nie mam żadnych obiekcji. Po prostu się tego nie spodziewałam.
– A ja chętnie z nim popracuję – dodał Krzywicki. – Facet jest moim idolem. Poważnie. – Doktor puścił СКАЧАТЬ