Название: Krzyżacy
Автор: Генрик Сенкевич
Издательство: Public Domain
Жанр: Зарубежная классика
isbn:
isbn:
Jagienka wzięła glinianą miskę pełną klusków858 z serem i postawiła ją pod progiem. Zych zaś rzekł:
– Księża krzyczą, pomstują! Panu Jezusowi przecie przez trochę klusków chwały nie ubędzie, a skrzat byle był syt i życzliwy, to i od ognia, i od złodzieja ustrzeże.
Po czym zwrócił się do Zbyszka:
– Ale może byś się odpasał i trochę sobie zaśpiewał?
– Zaśpiewajcie wy, bo już widzę, że z dawna macie ochotę, ale może panna Jagienka zaśpiewa?
– Będziem po kolei śpiewali – zawołał uradowany Zych. – Jest też w domu pachołek, który nam do wtóru na drewnianej fujarce zapiska. Wołać pachołka!
Zawołano pachołka, który siadł na zydlu859 i włożywszy „piszczkę” w usta, a następnie rozstawiwszy na niej palce, jął spoglądać po obecnych, czekając, komu ma zawtórować.
Oni zaś poczęli się sprzeczać, nikt bowiem nie chciał być pierwszy. Kazał wreszcie Zych dać przykład Jagience, więc Jagienka, chociaż bardzo jej było wstyd Zbyszka, wstała z ławy, włożyła ręce pod fartuch i poczęła:
Gdybym ci ja miała
Skrzydłeczka jak gąska,
Poleciałabym ja
Za Jaśkiem do Śląska!… 860
Zbyszko otworzył naprzód szeroko oczy, po czym zerwał się na równe nogi i zawołał wielkim głosem:
– A wy skąd to umiecie śpiewać?
Jagienka spojrzała na niego ze zdumieniem.
– Przecie to wszyscy śpiewają… Co wam?
Zych zaś, który sądził, że Zbyszko podpił, zwrócił ku niemu rozradowaną twarz i rzekł:
– Odpasz się! Zaraz ci ulży!
Lecz Zbyszko stał przez chwilę z mieniącą się twarzą, po czym opanowawszy wzruszenie, ozwał się do Jagienki:
– Przepraszam was. Cosik mi się niespodzianie przypomniało. Śpiewajcie dalej.
– A może wam smutno słuchać?
– Ej, gdzie tam! – odrzekł drgającym głosem. – Słuchałbym tego przez całą noc.
To rzekłszy, siadł i zakrywszy dłonią brwi, umilkł, nie chcąc żadnego słowa uronić.
Jagienka zaśpiewała drugą zwrotkę, lecz skończywszy ją, spostrzegła wielką łzę staczającą się po palcach Zbyszkowej dłoni.
Wówczas przysunęła się żywo ku niemu i siadłszy obok, poczęła go trącać łokciem:
– No? Co wam? Nie chcę, byście płakali. Mówcie, co wam jest?
– Nic, nic! – odrzekł z westchnieniem Zbyszko. – Siła861 by gadać… Co było, to przeszło. Już mi weselej.
– A może byście się wina słodkiego napili?
– Poćciwa862 dziewka! – zawołał Zych. – Czemu to mówicie sobie: wy? Mów mu: Zbyszku, a ty jej: Jagienko. Znacie się przecie od małości…
Po czym zwrócił się do córki:
– Że cię tam ongi863 sprał, to nic!… Ninie864 tego nie uczyni.
– Nie uczynię! – rzekł wesoło Zbyszko. – Niechże mnie ona za to teraz spierze, jeśli jej wola.
Na to Jagienka, chcąc go do reszty rozweselić, złożyła dłoń w piąstkę i śmiejąc się, poczęła udawać, że bije Zbyszka.
– A masz ci za mój rozbity nos! a masz! a masz!
– Wina! – zawołał rozochocony dziedzic Zgorzelic.
Jagienka skoczyła do komory i po chwili wyniosła kamionkę865 z winem, dwa kubki piękne, wygniatane w srebrne kwiaty, roboty wrocławskich złotników, i parę gomółek866 z daleka pachnących.
Zycha, mającego już w głowie, rozczulił ten widok zupełnie, więc przygarnął do siebie kamionkę, przycisnął ją do łona i sądząc widocznie, że to Jagienka, począł mówić:
– Oj, córuchno ty moja! oj, niebogo sieroto! Co ja, biedny chudzina, w Zgorzelicach pocznę, jak mi cię zabiorą – co ja pocznę!…
– A trza ją będzie niezadługo dać! – zawołał Zbyszko.
Zych zaś w mgnieniu oka z rozczulenia przeszedł do śmiechu:
– Chy! chy! A dziewce piętnaście roków867 i już ją do chłopów ciągnie!… już jak którego choć z daleka uwidzi868, to aże kolanem o kolano trze!…
– Tatusiu, bo sobie pójdę – rzekła Jagienka.
– Nie chodź! dobrze z tobą…
Po czym jął mrugać tajemniczo na Zbyszka.
– Zajeżdża ich tu dwóch: jeden młody Wilk, syn starego Wilka z Brzozowej, a drugi Cztan869 z Rogowa. Żeby cię tu zastali, zaraz by wzięli na cię zgrzytać, jako i na się wzajem zgrzytają.
– O wa! – rzekł Zbyszko.
Po czym zwrócił się do Jagienki i mówiąc jej: ty, wedle polecenia Zycha, zapytał:
– A ty którego wolisz?
– Żadnego.
– Wilk, sierdzisty870 pachołek! – zauważył Zych.
– Niech w inną stronę wyje!
– A Cztan?
Jagienka poczęła się śmiać.
– Cztan – mówiła zwracając się do Zbyszka – takie ci ma kudły na gębie jak cap, że mu oczu nie widać – i sadła tyle na nim co na niedźwiedziu.
A Zbyszko uderzył się w głowę, jakby coś sobie nagle przypominając, i rzekł:
– Ale!… kiedyście tacy dobrzy, to was jeszcze o jedną rzecz СКАЧАТЬ
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870