Hrabina Cosel. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hrabina Cosel - Józef Ignacy Kraszewski страница 11

Название: Hrabina Cosel

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ – szepnęła hrabina – to konieczne: Hoym od dziś dnia za wdowca się uważać może. Anna dumną jest… będzie się szczęściu opierać długo, ale nic króla więcéj nie draźni nad taki opór z którym walczyć musi. Jest jak anioł piękną, śmiałą, dowcipną, dziwaczną: wszystko to przymioty które nie tylko ciągną ale i wiążą. Droga moja, będziemy z nią teraz jak najlepiéj nim pochwyci w ręce wodze, potém byłoby zapóźno… Ja ciebie, ty mnie wspomagaj: dajmy sobie ręce. Przez nią króla miéć będziemy, ministrów, wszystko. Teschen zgubiona, co mnie niewymownie cieszy; u téj nudnéj, sentymentalnéj księżnéj nigdym nic zyskać nie mogła. Ma téż dosyć: syn uznany, księztwo nadane, bogactwa ogromne: królowała nam zadługo. Schodzi z pola, król się nudził, a jeśli kiedy, to teraz gdy jest tak nieszczęśliwym, pociechy potrzebuje i rozrywki.

      Fürstemberg, ja i ty potrafimy to nareszcie że ją obalim. Dość mamy wszyscy téj cudzoziemki. Trzeba tylko całą intrygę prowadzić rozumnie, ostrożnie, może powoli, bo Anna szturmem się wziąć nie da: nadto jest dumną.

      – Biédny Hoym! – zaśmiała się Vitzthumowa – jeśli będzie miał rozum…

      – Zyszcze na tém: nie kochał jéj od dawna rozpustnik – przerwała hr. Reuss – choć jesteś jego siostrą, mogę przed tobą mówić otwarcie. Sam zresztą zgotował sobie ten dramat, którego padnie ofiarą.

      – Posądzam Fürstemberga!

      Hr. Reuss zmierzyła ją bystrém, przelotném wejrzeniem i w oczach jéj błysnęło na chwilę, coś, jakby iskierka szyderstwa: ruszyła ramionami.

      – A są osoby predestynowane! – rzekła z ironią.

      Nagle, po kobiecemu jakoś zaśmiała się głośno. – Wiész – dokończyła – powinna włożyć suknią pomarańczową i korale. Włos ma kruczy, cerę dziecinnéj świeżości, będzie jéj cudnie do twarzy. Uważałaś jaki to ogień w tych oczach.

      – I jaka duma! niestety! – dodała Vitzthumowa.

      – Niechno króla zobaczy! – zakończyła pierwsza – niech August zapragnie się jéj podobać, ręczę ci i głowę i dumę straci.

      IV

      Przy Pirnajskiéj ulicy, naówczas jednéj z najparadniejszych małego, murami obwiedzionego i ściśniętego Drezna, stał pałac Beichlinga, niegdyś kanclerza a dziś więźnia stanu na Koenigsteinie. Księżna Lubomirska z domu Bokunówna, stolnikówna litewska, rozwiedziona z mężem, ukochana przez króla Augusta II, uczyniona księżną Teschen po urodzeniu słynnego kawalera de Saxe; w nagrodę zapewne iż się przyczyniła do upadku kanclerza, po którym ogromny spadek rozchwytali dworacy pańscy, dostała pałac Beichlinga darem i w nim wspaniałą swą umieściła rezydencyą. Jeżeli nie odpoczywała w darowanych jéj także dobrach Hoyerswerda i innych majętnościach na Łużycach, siedziała naówczas w pałacyku na Pirnajskiéj ulicy lub bawiła się zakładaniem ogrodów na Frydrychstadzie. Owe pierwsze lata gorącéj miłości i rycerskiéj zalotności, gdy piękny król nie mógł dnia przeżyć bez drogiéj Urszulki, gdy śliczna księżna konno wylatywała niecierpliwa na spotkanie królewskiego kochanka, strojna w saskie kolory i jaśniejąca blaskiem swych lat dwudziestu… owe lata szczęśliwe przebyte w Warszawie, przewędrowane w wycieczkach po Niemczech, prześpiewane na wspaniałych balach Drezdeńskich i Lipskich, zdawały się bezpowrotnie minione.

      Od tego balu karnawałowego w Lipsku, gdy niemiłosierna królowa pruska, Zofia Karolina, karcąc zalotność Augusta II, który do znajdującéj się w jéj orszaku księżnéj Anhalt-Dessau zwrócił swe zapały, sprowadziła razem pod oczy bałamutnego Don-Żuana trzy jego dymissyonowane kochanki: Aurorę Königsmarck, hr. Esterle i panią Haugwitz… aby króla razem i księżnę Teschen Lubomirską wprawić w kłopot i zawstydzić, od tego balu co się najczulszemi późniéj ukończył zapewnieniami stałego przywiązania; księżna Teschen, jakby po straszném memento mori, nieustannie miała na myśli jedno: że może, że musi być jak inne zdradzoną przez niestałego a znudzonego Augustynka… (Augustynkiem poufale zwano króla jegomości, i „mein lieber Augustin” piosenka popularna, do niego się stosowała…). Król wprawdzie, mimo pokątnych bałamuctw bez liku, zawsze okazywał księżnie Teschen, wielką miłość w słowach i poszanowaniu. Urszulka miała nad nim władzę i umiała nim władać ze zręcznością wielką, wodząc go na złotych paskach, białą rączką kierowanych, ale czuła w duszy że król lada chwila miał się od niéj oderwać na zawsze…

      Zwierciadło pokazywało jéj jeszcze rysy twarzy wdzięczne i resztki świeżości, które starannie pielęgnowała, ale piękność ta i blaski nie miały już uroku nowości dla króla, który łatwo się nudził i coraz czegoś świeżego dla rozbawienia potrzebował. Bawiła go rozmowa pięknéj księżnéj, jéj zręczność w zabiegach dworskich, jéj polityka pokryta gazą płochości kobiecéj, jéj perfumowana przewrotność i gra poplątanych intryg, które prowadzić na swą korzyść umiała. August przyjeżdżał do niéj jeszcze na parę godzin, ale dziś już, gdyby ją jak niegdyś zapytała królowa, kiedy odjeżdża z Drezna, nie śmiałaby odpowiedziéć zuchwale, że przybyła z królem i z królem tylko napowrót wyjedzie. Mgłą smutku powlekały się jéj śliczne łzawe oczy niebieskie, pełne melancholii i łudzące charakterem łagodnym, gdy w istocie księżna żelazną miała wytrwałość w postanowieniach i zabiegach… Z każdym dniem większa opanowywała ją trwoga, ażali nie przyjdzie rozkaz opuszczenia Drezna i wiekuistego z królem rozdziału.

      Nic się napozór nie zmieniło, nic jéj nie brakło, szanowano ją jeszcze jako panią na dworze, a w oczach dworaków czytała blizki swój upadek; łapała szyderskie ich półuśmiechy i ukradkowe złośliwe spojrzenia.

      Urszula, był czas, że kochała Augusta, kochała go bardzo gorąco, ale naówczas sądziła, że dla niéj ustatkuje się płochy, że kiedyś może być królową; złudzenia te dziś się rozchwiały i uszły. Los wszystkich ulubienic pana miał i musiał ją spotkać. Rozczarowana, ostygła, odzyskiwała jeszcze dawną wesołość i zalotność gdy królowi podobać się chciała; późniéj zamknięta w domu, płakała pocichu kryjomo, i zemstą zawczasu już, pierś się jéj podnosiła… Coraz częstsze bywały teraz listy do prymasa Radziejowskiego… Ale król znał niebezpieczeństwo narażenia siebie siostrzenicy pierwszego dostojnika Rzeczypospolitéj i wysilał się na przekonanie jéj o swém stałém przywiązaniu. Tymczasem szpiegowano księżnę pilnie… Król nim zasłużył na pomstę, już się jéj lękał…

      Miłość ze strony Augusta II zmieniła się w czczą galanteryą, czuć ją było lodem i chłodem… Księżna Teschen zajmowała pierwsze miejsce po królowéj u dworu, ale w sercu stała na równi z królową, była obojętną.

      Marzenia o Koloandrowych miłościach przeciągnęły jak wiosenne obłoki, – duma po nich obrażona została.

      Gdy Stolnikówna litewska rzucała rodzinną ziemię, marzyła o tronie, tron rozsypał się w próchna… pozostawał wstyd chybionéj rachuby i sromotne położenie kobiety bez męża i domu… Zapłaconéj za chwilę szału bogatemi podarki tytułów, ziemi i złota… chwila tryumfu była krótką i znikomą, wstyd został wiekuisty.

      Księżna Lubomirska nie mogła tak powrócić do Polski.

      Biedna kobieta lękając się co godzina opuszczenia i wyroku, co ją miał strącić z wyżyny, na któréj się chwiała, myślała o sobie… СКАЧАТЬ