Janulka, córka Fizdejki. Stanisław Ignacy Witkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Janulka, córka Fizdejki - Stanisław Ignacy Witkiewicz страница 4

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Czy wszystko w porządku?

      GLISSANDER

      Tak jest, panie naczelniku.

      DER ZIPFEL

      uprzejmym ruchem wskazując kniaginię Elzę

      Ta pani – zapewne Jej Światłość była kniagini Litwy i Białorusi – zechce pozwolić na powrót do łóżeczka. Jego Durchlaucht nie lubi kobiet rozbebeszonych i źle ubranych.

      Elza posłusznie włazi do łóżka.

      Światełko proszę zgasić i tamte świeczki też.

      Elza gasi elektryczną lampę, de la Tréfouille świece.

      O tak – dobrze. Teraz możemy urządzić przedstawienie oficjalne.

      Krzyczy:

      Można wejść!

      Drzwi z trzaskiem się otwierają. Za nimi widać błękitne światło. Na scenie zupełna ciemność prócz migania krwawych płomieni w piecu. Wchodzi Wielki Mistrz von und zu Berchtoldingen. Czarna zbroja, hełm z zapuszczoną przyłbicą. Czarny pióropusz. Na ramionach ma biały płaszcz z czarnym krzyżem. Staje przed drzwiami. Glissander z Księżną biegną szybko za drzwi i wznoszą zielonawofosforycznie błyszczący ekran (płaskie pudło papierowe z lampkami wewnątrz), i stawiają za Mistrzem, i zamykają drzwi.

      FIZDEJKO

      wśród ciszy

      Gdzie Janulka?

      GLISSANDER

      Cicho! Córce kniazia jest niedobrze. Za dużo wypiła tej nocy. Trzeźwią ją panny z fraucymeru, to jest: z haremu Wielkiego Mistrza. Panowie, jedyni panowie na tej ziemi – a także pewno i na przyległych planetach Marsie i Wenerze – pozwólcie, że was skojarzę oficjalnie dla dokonania ostatniego tworu, o pełnej wartości dawnych czynów naszych rycerzy i w ogóle wielkich ludzi. Kniaź Fizdejko – Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków Reichsgraf von und zu Berchtoldingen.

      FIZDEJKO

      Niech Mistrz nie myśli, że jestem snobem. W moim wieku i przy mojej wiedzy o życiu i historii…

      GLISSANDER

      Bez wstępów, panie Fizdejko.

      FIZDEJKO

      Że płatny sługus pozwolił sobie…

      GLISSANDER

      Do rzeczy, Gienek, do rzeczy. Mistrz nie lubi żadnych kołowań.

      FIZDEJKO

      A więc, kochany Mistrzu, muszę się przyznać, że nic nie rozumiem. Ani co, ani po co, ani jak. Tajemnica. Jedyny niepokój, który mnie dręczy, to o Janulkę. Kocham moją córeczkę. Wszystkie dzieci spłodzone przez rodziców w późnym wieku są takie nadzwyczajne. Prawda, panie hrabio?

      MISTRZ

      Muszę przyznać się kniaziowi, że córka jego podbiła mnie zupełnie niesłychanym wprost wdziękiem, szczerością i inteligencją. Nad miarę mądra dziewczynka.

      Fizdejko robi nieokreślony ruch.

      Boi się pan, czy jej nie uwiodłem? Nie – przysięgam na ten miecz. Mam w postaci mego fraucymeru prawie idealny piorunochron czy raczej – ale mniejsza o to – dla moich żądz, przechodzących miarę człowieka w moim wieku…

      v. PLASEWITZ

      Mistrzu, tu leży moja córka.

      MISTRZ

      Ach, przepraszam. Przyzwyczaiłem się w towarzystwie księżnej Amalii nie krępować się niczym.

      Podchodzi do Elzy i całuje ją w rękę bardzo długo; nagle:

      Ale, ale, panie Fizdejko, czemu pan nie powiedział mi, że pańska żona jest Semitką?

      FIZDEJKO

      W trzecim pokoleniu, panie hrabio.

      MISTRZ

      Proszę bez tytułów. Mówmy sobie „ty” po prostu. To ułatwi sytuację. Lubię bardzo wymyślać. Otóż wracając do rzeczy – dość tego przeklętego gadulstwa – to, że o tym nie wiedziałem, popsuło mi masę projektów dodatkowych. Cały antysemityzm będzie musiał być puszczony w formie zamaskowanej. A zresztą Żydów nie trzeba się bać ani ich nienawidzieć, tylko zużywać ich tak, aby sami o tym nie wiedzieli, że są zużywani.

      KSIĘŻNA

      Trudna to sprawa, Gottfrydzie. Możesz sam być zużyty i jednocześnie przekonany, że nad sytuacją panujesz właśnie ty.

      MISTRZ

      Wiem sam o tym, moja Anno. Lubię się dociągać do rzeczy niewykonalnych…

      FIZDEJKO

      Ale Janulka, moja biedna córeczka…

      MISTRZ

      Wyrzyga się i przyjdzie – już powiedziałem. Serce ma zdrowe. Otóż, nie mam nic przeciw temu un tout petit brin de sang sémite20. Dwie są dobre kombinacje: prusko-polska, to znaczy ja – moja matka jest z domu księżniczka Zawratyńska – i litewsko-semicka w odpowiedniej proporcji – nie mówię o Metysach.

      GLISSANDER

      Eeee – widzę, że panowie nie dogadacie się nigdy. Mistrzu, proszę się streszczać.

      MISTRZ

      A więc, Eugeniuszu, prosto z mostu: chcesz być królem czy nie? Niestety, musimy przeżyć nasze życia do końca w formie artystycznej transformacji spółrzędnych21 albo zmieszać się z motłochem. Prawda w zwykłym znaczeniu jest tu wykluczona. O ten problem rozbiły się już wszelkie wysiłki trzysta lat temu. Ale ja – pośrednio oczywiście – w formie nowych tworów psychicznych – podam całkiem inną definicję Prawdy: Niezgodność z rzeczywistością, a przy tym deformacja tej ostatniej. Wzajemne ustępstwa tych dwóch sfer stwarzają coś, co różne jest jak związek chemiczny od swych pierwiastków, od wszystkiego, co było dotąd. Nasze koordynaty to liczby zespolone22. Coś z urojenia trzeba dodać – to trudno i darmo – to samo nie przyjdzie. Sam jestem bezsilny z wielu, wielu powodów. Brak mi pewnej prymitywności, która… A otóż i twoja ukochana latorośl.

      Dwie panny z fraucymeru wprowadzają Janulkę, ubraną w białą sukienkę balową. Śnieg wali przez okno hurmami. Tumany dolatują СКАЧАТЬ



<p>20</p>

un tout petit brin de sang sémite (fr.) – maleńka odrobina krwi semickiej. [przypis edytorski]

<p>21</p>

spółrzędne – dziś popr.: współrzędne. [przypis edytorski]

<p>22</p>

liczby zespolone (mat.) – liczby będące elementami rozszerzenia ciała liczb rzeczywistych o jednostkę urojoną i. [przypis edytorski]