Król Maciuś Pierwszy. Janusz Korczak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Król Maciuś Pierwszy - Janusz Korczak страница 6

Название: Król Maciuś Pierwszy

Автор: Janusz Korczak

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ do południa. I nic. O wojnie doniósł mu Felek. Na poprzednie kartki Felek kukał tylko trzy razy, tym razem zakukał chyba ze sto razy. Maciuś zrozumiał, że kartka zawierać będzie wiadomość niezwykłą. Nie wiedział jednak, że aż tak niezwykłą. Wojny już dawno nie było, bo Stefan Rozumny tak jakoś umiał żyć z sąsiadami, że choć przyjaźni wielkiej nie było, ale i walki otwartej sam nie wypowiadał ani nikt jemu wypowiedzieć się nie ośmielał.

      To jasne: skorzystali, że Maciuś jak mały i niedoświadczony. Ale tym silniej pragnął Maciuś dowieść, te się omylili, że choć mały, król Maciuś kraj swój obronić potrafi. Kartka Felka głosiła:

      „Trzy państwa wypowiedziały waszej królewskiej mości wojnę. Ojciec mój zawsze obiecywał, że na pierwszą wieść o wojnie upije się z radości. Czekam na to, bo zobaczyć się musimy”.

      I Maciuś czekał: myślał, że tego dnia jeszcze wezwą go na nadzwyczajne posiedzenie rady – i że teraz on, Maciuś, on – król prawowity – obejmie ster państwa. Narada jakaś istotnie się w nocy odbyła, ale Maciusia nie wezwano.

      A nazajutrz zagraniczny nauczyciel odbył z nim lekcję, jak zwykle.

      Maciuś znał etykietę dworską, wiedział, że królowi nie wolno kaprysić, upierać się i złościć, tym bardziej w takiej chwili nie chciał w czymkolwiek ubliżyć godności i królewskiemu honorowi. Tylko brwi miał zsunięte i czoło zmarszczone i kiedy podczas lekcji spojrzał w lustro, przyszło mu na myśl:

      – Wyglądam tak prawie, jak król Henryk Porywczy.

      Czekał Maciuś na godzinę audiencji.

      Ale kiedy mistrz ceremonii oznajmił, że audiencja jest odwołana, Maciuś spokojny, ale bardzo blady, powiedział stanowczo:

      – Żądam, aby bezzwłocznie wezwano do sali tronowej ministra wojny.

      „Wojny” Maciuś powiedział z takim naciskiem, że mistrz ceremonii od razu zrozumiał, że Maciuś wie już o wszystkim.

      – Minister wojny jest na posiedzeniu.

      – To i ja będę na posiedzeniu – odparł król Maciuś i skierował swe kroki w stronę sali sesjonalnej.

      – Wasza kr. mość raczy jedną tylko chwilę zaczekać. Wasza kr. mość raczy się zlitować nade mną. Mnie nie wolno. Ja jestem odpowiedzialny.

      I stary rozpłakał się na głos.

      Żal się Maciusiowi zrobiło starego, który istotnie wiedział dokładnie, co może król robić, a co nie wypada. Nieraz w długie wieczory siedzieli razem przy kominku, i przyjemnie było słuchać ciekawych opowieści o królu-ojcu i królowej-mamie, o etykiecie dworskiej, balach zagranicznych, galowych przedstawieniach w teatrach, manewrach wojskowych, w których król brał udział.

      Maciuś nie miał czystego sumienia. To pisywanie listów do syna plutonowego było wielkim uchybieniem, potajemne zrywanie wisien i malin dla Felka dręczyło Maciusia najbardziej. Wprawdzie ogród należał do niego, wprawdzie zrywał owoce nie dla siebie, a na podarek; ale czynił to ukradkiem, i kto wie, czy nie splamił tym rycerskiego honoru swych wielkich przodków.

      Zresztą nie darmo był Maciuś wnukiem świętobliwej Anny Nabożnej. Maciuś miał dobre serce, wzruszyły go łzy starego. I byłby może Maciuś popełnił znów niewłaściwość, dając poznać swoje wzruszenie, lecz w porę się opamiętał i tylko mocniej zmarszczywszy czoło, chłodno powiedział:

      – Czekam dziesięć minut.

      Mistrz ceremonii wybiegł. Zakotłowało się w zamku królewskim.

      – Skąd Maciuś się dowiedział? – wołał zirytowany minister spraw wewnętrznych.

      – Cóż ten smarkacz robić zamierza? – krzyknął w uniesieniu prezes ministrów.

      Aż minister sprawiedliwości przywołał go do porządku:

      – Panie prezydencie ministrów, prawo zabrania na oficjalnych posiedzeniach odzywać się w ten sposób o królu. Prywatnie może pan mówić, co się panu podoba, ale narada nasza jest oficjalna. I wolno panu tylko – myśleć, ale nie – mówić.

      – Narada została przerwana – próbował się bronić przestraszony prezes.

      – Należało oznajmić, że pan przerywa posiedzenie. Jednakże pan tego nie zrobił.

      – Zapomniałem, przepraszam.

      Minister wojny spojrzał na zegarek:

      – Panowie, król dał nam dziesięć minut. Cztery minuty przeszły. Więc się nie kłóćmy. Jestem wojskowy22 i muszę spełnić wyraźny rozkaz królewski.

      Miał się czego obawiać biedny prezes ministrów; na stole leżał arkusz papieru, na którym wyraźnie napisane było niebieskim ołówkiem:

      „Dobrze, niech będzie wojna”.

      Łatwo było udawać odważnego wtedy, ale teraz trudno za nieostrożnie napisane słowa odpowiadać. Zresztą co powiedzieć, gdy król zapyta, dlaczego wówczas tę kartkę napisał? Toć zaczęło się wszystko od tego, że po śmierci starego króla nie chcieli wybrać Maciusia.

      Wiedzieli o tym wszyscy ministrowie i nawet po trochu się cieszyli, bo nie lubili prezesa ministrów, że zbytnio się rozporządzał i już zanadto był dumny.

      Nikt nie chciał nic radzić, a każdy myślał, co zrobić, żeby na kogoś innego padł gniew królewski za zatajenie tak ważnej wiadomości.

      – Pozostała minuta – powiedział minister wojny; zapiął guzik, poprawił ordery, podkręcił wąsa, wziął ze stołu rewolwer – i w minutę później stał już wyprostowany przed królem.

      – Więc wojna? – zapytał cicho Maciuś.

      – Tak jest, mości królu.

      Maciusiowi kamień spadł z serca: bo dodać muszę, że i Maciuś spędził te 10 minut w wielkim niepokoju:

      A może Felek tak tylko napisał? A może nieprawda? A może zażartował?

      Krótkie: „tak jest” uchylało wszelkie wątpliwości. Jest wojna i to duża wojna. Chcieli załatwić bez niego. A Maciuś sobie tylko wiadomym sposobem odkrył tajemnicę.

      W godzinę później chłopcy krzyczeli na cały głos23:

      – Dodatek nadzwyczajny: Przesilenie ministerialne.

      To znaczy, że ministrowie się pokłócili.

      Przesilenie ministerialne było takie: prezes udał obrażonego i nie chciał być więcej najstarszym ministrem. Minister kolei powiedział, że wojska wozić nie może, bo nie ma parowozów24 tyle, ile potrzeba. Minister oświaty powiedział, że nauczyciele pewnie pójdą na wojnę, więc w szkołach jeszcze więcej tłuc będą szyb i niszczyć ławek, więc i on się zrzeka.

      Na СКАЧАТЬ



<p>22</p>

jestem wojskowy – dziś popr. forma z orzecznikiem w N.: jestem wojskowym. [przypis edytorski]

<p>23</p>

chłopcy krzyczeli na cały głos: „Dodatek nadzwyczajny” – w I połowie XX w. nie istniała jeszcze telewizja ani Internet, wiadomości przekazywane były przez gazety, które sprzedawali na ulicach chłopcy, zwani gazeciarzami. Gazeciarze zachęcali kupujących, wykrzykując głośno tytuły najciekawszych artykułów. Jeżeli po wyjściu gazety z drukarni wydarzyło się coś ważnego, redakcja gazety w pośpiechu przygotowywała dodatkowe wydanie, nazywane dodatkiem nadzwyczajnym, z opisami tych wydarzeń. [przypis edytorski]

<p>24</p>

parowóz – lokomotywa napędzana silnikiem parowym. W piecu wewnątrz takiej lokomotywy palił się węgiel, podgrzewał wielki kocioł wody, a woda pod postacią pary wylatywała na zewnątrz, poruszając koła lokomotywy. Takie lokomotywy woziły wagony kolejowe przez cały wiek XIX, były też wtedy uważane za symbol postępu i nowoczesności. W XX w. stopniowo zastąpiły je lokomotywy elektryczne i spalinowe. Ostatnia w Europie linia kolejowa obsługiwana przez lokomotywy parowe działała do 2014 r. w Polsce, łączyła miasta Leszno i Wolsztyn, w którym też odbywają się co roku Parady Parowozów. [przypis edytorski]