Название: Król Maciuś Pierwszy
Автор: Janusz Korczak
Издательство: Public Domain
Жанр: Повести
isbn:
isbn:
Mocno biło serce Maciusiowi, kiedy zawołał przez kratę Felka i oddał mu swoją kartkę.
I bardzo mocno biło mu serce, kiedy na drugi dzień tą samą drogą otrzymał odpowiedź.
„Królu – pisał Felek – mój tatuś jest plutonowym straży pałacowej i jest wojskowy18 – i ja bardzo chcę być w królewskim ogrodzie. I jestem ci, królu, wierny, i gotów jestem iść za ciebie w ogień i wodę i bronić ciebie do ostatniej kropli krwi. Ile razy będziesz potrzebował pomocy, gwizdnij tylko, a stawię się na pierwsze wezwanie.
Maciuś położył ten list na samo dno szuflady, pod wszystkie książki – i zaczął się gorliwie uczyć gwizdać. – Maciuś był ostrożny, nie chciał się zdradzić: jeżeli zażąda wpuszczenia Felka do ogrodu, zaczną się zaraz narady: a dlaczego, a skąd wie, jak się Felek nazywa, a jak się poznali. A co będzie, jeśli wyśledzą i wreszcie nie pozwolą. Syn plutonowego – żeby chociaż porucznika. Synowi oficera może by pozwolili, ale tak to się na pewno nie zgodzą.
– Trzeba poczekać jeszcze – zdecydował Maciuś. – Tymczasem nauczę się gwizdać.
Wcale niełatwo nauczyć się gwizdać, jeśli nie ma nikogo, kto by pokazał. Ale Maciuś miał silną wolę, więc się nauczył.
I gwizdnął.
Gwizdnął tylko na próbę, żeby się przekonać, czy umie. I jakież było jego zdumienie, gdy w chwilę później stanął przed nim wyciągnięty jak struna – Felek we własnej osobie.
– Jakeś19 ty się tu dostał?
– Przelazłem przez kratę.
W ogrodzie królewskim rosły bardzo gęste maliny. Więc tam ukrył się król Maciuś ze swym przyjacielem, żeby się naradzić, co dalej robić.
– Słuchaj Felku, jestem bardzo nieszczęśliwym królem. Od czasu kiedy nauczyłem się pisać, podpisuję wszystkie papiery, nazywa się, że rządzę całym państwem, a właściwie robię to, co mi każą, a każą mi robić same nudne rzeczy i zabraniają wszystkiego, co przyjemne.
– A któż waszej królewskiej mości zabrania i rozkazuje?
– Ministrowie – powiedział Maciuś. – Kiedy był tatuś, robiłem, co on kazał.
– No tak, byłeś wówczas królewską wysokością, następcą tronu, a tatuś twój był jego królewską mością – królem. – Ale teraz…
– Właśnie teraz jest stokroć gorzej. Tych ministrów jest cała kupa.
– Wojskowi czy cywile?
– Jeden jest tylko wojskowy, minister wojny.
– A reszta cywile?
– Ja nie wiem, co znaczy cywile.
– Cywile – to tacy, którzy nie noszą mundurów i szabel.
– No tak, cywile.
Felek włożył do ust pełną garść malin i głęboko się zamyślił. Po czym powoli i z pewnym wahaniem zapytał:
– Czy w ogrodzie królewskim są wiśnie?
Zdziwiło Maciusia to pytanie, ale że miał do Felka duże zaufanie, więc wyznał, że są wiśnie i gruszki i obiecał, że będzie przez kratę podawał je Felkowi, ile ten tylko zapragnie.
– Więc dobrze: widywać się często nie możemy, bo mogą nas wyśledzić. Będziemy udawali, że się zupełnie nie znamy. Będziemy pisywali listy. Listy te kłaść będziemy na parkanie (obok listu mogą leżeć wiśnie), jak już ta tajna korespondencja będzie leżała, Wasza królewska Mość gwizdnie – i ja wszystko zabiorę.
– A jak ty mi odpiszesz, ty gwizdniesz – ucieszył się Maciuś.
– Na króla się nie gwiżdże – powiedział Felek porywczo. Ja mogę dać hasło kukułki. Stanę sobie z daleka i będę kukał.
– Dobrze – zgodził się Maciuś. – A kiedy znów przyjdziesz?
Felek długo coś ważył w sobie, wreszcie odpowiedział:
– Ja tu przychodzić bez pozwolenia nie mogę. Mój ojciec jest plutonowym i ma bardzo dobry wzrok. Ojciec mi nie pozwala zbliżać się nawet bardzo do parkanu królewskiego ogrodu i wiele razy mi zapowiadał: „Felek, uprzedzam cię – żeby ci kiedy nie strzeliło do głowy wybrać się na wiśnie do królewskiego ogrodu – bo pamiętaj: jak ci jestem rodzonym ojcem, że gdyby cię tam przyłapano, skórę z ciebie zedrę, żywego z rąk nie puszczę”.
Maciuś się stropił20.
To byłoby straszne: znalazł z takim trudem przyjaciela. I oto z jego, Maciusia, winy – ten przyjaciel ma być ze skóry odarty. Nie, zaprawdę, zbyt to już wielkie niebezpieczeństwo.
– No, a jakże teraz wrócisz do domu? – zapytał niespokojnie Maciuś.
– Niech wasza królewska mość się oddali: ja sobie jakoś poradzę.
Maciuś uznał słuszność tej rady i wyszedł z zarośli. Czas był po temu najwyższy, bo zagraniczny guwerner21, zaniepokojony nieobecnością króla, bacznie rozglądał się po królewskim ogrodzie.
Maciuś i Felek działali wspólnie teraz, choć przedzieleni kratą. Maciuś wzdychał często w obecności doktora, który co tydzień ważył go i mierzył, żeby się przekonać jak rośnie mały król i kiedy będzie już duży; żalił się na samotność i raz nawet wspomniał ministrowi wojny, że bardzo chciałby się uczyć musztry.
– Może pan minister zna jakiegoś plutonowego, który by mógł mi udzielać lekcji.
– Owszem, chwalebne jest dążenie Waszej królewskiej Mości, by zdobyć wiadomości wojskowe. Dlaczego jednak ma to być plutonowy?
– Może być nawet syn plutonowego – powiedział Maciuś uradowany.
Minister wojny zmarszczył brwi i zanotował żądanie króla.
Maciuś westchnął; wiedział już, co mu odpowie:
– Żądanie waszej kr. mości wniosę na najbliższe posiedzenie rady ministrów.
Nic z tego nie będzie; przyślą mu pewnie jakiegoś starego generała.
Stało się jednak inaczej.
Na najbliższym posiedzeniu ministrów jeden był tylko temat rozmów i narad:
Królowi Maciusiowi wypowiedziały СКАЧАТЬ
18
19
20
21