O krasnoludkach i sierotce Marysi. Maria Konopnicka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу O krasnoludkach i sierotce Marysi - Maria Konopnicka страница 6

Название: O krasnoludkach i sierotce Marysi

Автор: Maria Konopnicka

Издательство: Public Domain

Жанр: Мифы. Легенды. Эпос

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ to są te stare księgi Krasnoludków!

      V

      – Chcecie wiedzieć co dalej było? – pytał Koszałek po chwili, fajeczkę znów zapaliwszy.

      – Chcemy, chcemy! – wołały dziewczęta.

      – No to słuchajcie. Po tych czarnych kartach o Popielu, zaraz idą te jasne o Piaście. Ho, ho!.. O Piaście, to mógłbym wam gadać i godzinę całą.

      Zaiskrzyły się na to oczy Józikowi.

      – A to gadajcie! Moiściewy121!

      – Gadajcieże! Powiadajcie het precz, co tylko wiecie! – wołały na wyścigi dzieci.

      Zesunął Koszałek-Opałek kaptur z głowy, po łysinie się podrapał i tak mówił:

      – Sam ze siebie, to tam niewiele wiem, bom na te czasy jeszcze nie był żyjący. Ale jeden stary Skrzat, co te karty w księdze pisał, znał jeszcze starszego dęba, który całą tę historię dobrze pamiętał i choć już głos słaby miał, to przecież jak o tym Piaście szumieć a powiadać zaczął, to się skroś122 całej puszczy taka cichość czyniła, jakoby właśnie mak siał. To te sosny, te jodły, te graby, te buki, te brzozy, te trawki nawet i mchy, i paprocie, tak pilno słuchały, że żaden listek, żadne źdźbło tchu nie puściło z siebie.

      A ów dąb sędziwy szumiał, po lekuchnu123 szumiał, gdzieś od samego serca wiodąc rozhowor124 cichy, a przypominając owe dawne wieki swej młodości.

      To ów Skrzat, co wtedy młody był jeszcze, ba, niewiele co od sikorki większy, siadywał sobie pod jednym grzybem, co z nim znajomości miał, i całej tej historii tak się wyuczył, że ją potem do ksiąg naszych zapisał.

      To było tak:

      Stał sobie ten dąb, wtedy jeszcze młody dębek125, w cichej dąbrowie126, a niedaleko, wśród cieniu lip i brzęku pszczół widać było jasną, modrzewiową chatę. W chacie mieszkało troje ludzi: Piast127, Rzepicha128 i synaczek129 ich, którego wołali Ziemowit130, bo się okrutnie w tych polach kochał, a co wyszedł na próg chaty, to mówił: „Ziemio, witaj!”.

      I widział dąb na każdy dzień życie tych trojga pracowite, serca miłościwe i dusze tak białe, jakby każde z nich miało w piersi białego gołębia.

      A i Bożęta mieszkały w modrzewiowej chacie, i dobrze im się działo, gdyż i ojciec, i matka, i synaczek – co mogli, to im poddawali: a to miodu złotego, a to przaśnego kołacza, a to co najbielszych twarogów, bo tam przy pracy obfitość była wszelkiego dobra i mienia.

      Więc i w królewskim pałacu nie mogło być Krasnoludkom lepiej, jak w tej cichej, jasnej, pachnącej żywicami chacie.

      Aż przyszedł czas, że synaczkowi miano pierwszy raz ostrzyc złote włosy131. Zaraz się też sąsiedzi schodzić i zjeżdżać zaczęli, kto pieszo, kto na wozie, kto znów na podjezdku132, aż się w Piastowej zagrodzie uczyniło gwarno.

      Krzątał się Piast, krzątała się Rzepicha, żeby gości uczcić i obsłużyć, a i domowe Bożęta pomagały pilnie dzień cały. Aliści133, gdy słońce zapadać zaczęło, rozległo się w powietrzu śpiewanie tak cudne, iż ludzie oczy podnieśli ku niebu, mniemając, że stamtąd głos idzie.

      Jedne tylko Bożęta pobladły nagle i zaczęły drżeć w sobie, jakby na nie zimny wiatr powiał, choć pogoda była majowa.

      Jak który biegł z posługą, tak stanął, trzęsąc się cały, że aż mu ząb o ząb dzwonił.

      Tymczasem od zachodowej134 strony ukazali się w wielkich zorzowych światłach dwaj jaśni wędrowce, którzy właśnie ku chacie Piastowej z onym śpiewaniem szli.

      A było to śpiewanie tak mocne a słodkie, jakoby wszystkie słowiki zawiodły135 po topolach w sadzie i jakby wszystkie krople rosy zabrzęczały po ziołach i po kwieciu polnym, i jakby wszystkie lipy w Piastowej pasiece zaszumiały drobnym liściem, a wszystkie zboża i trawy wydały głos srebrny, dźwięczący.

      I śpiewali dwaj jaśni wędrowce jako się czas jeden kończy nad tą krainą, a inszy zaczyna. Śpiewali, jako zginą i w proch upadną dawne bogi, których ludzie sobie po świętych gajach czynili, a na ich miejsce przyjdzie Pan wielki, mocny, Pan nieba i ziemi.

      I słuchali ludzie śpiewania tego, a na wszystkich twarzach wymalowała się moc i nadzieja.

      Ale Bożęta, ochłonąwszy z pierwszego przestrachu, zebrały się w najciemniejszym zakątku Piastowej komory i drżały skulone, właśnie jak drżą liście jesienne, gdy już im opadać pora. Bo z dziada pradziada miały one przepowiedzianą taką pieśń, która przyjdzie od zachodowej strony, a będzie mówiła o wielkim i mocnym Panu, o Panu nieba i ziemi, a gdy ją usłyszą, znak to będzie, że muszą z chaty we świat iść i miejsca jasnym skrzydlatym duchom ustąpić.

      Na próżno Rzepicha posypała im maku, nakruszyła słodkiego kołacza. Bożęta, choć głodne, nie wyszły z kąta w komorze, nie spożyły tego daru. Jeden tylko co najstarszy Skrzat uchylił na moment drzwi komory i do świetlicy136 przez szparę zajrzał. Ale wnet obu rękami oczy zakrył, gdyż od szat wędrowców onych taki blask bił, jakoby samo słońce w świetlicy wzeszło.

      Wiele dni, wiele nocy przesiedziały Bożęta w komorze o chłodzie i głodzie, póki ta wielka jasność nie wygasła i póki nie ucichła pieśń dzwoniąca w powietrzu nad chatą.

      Gdy wreszcie odważyły się wyjść na zaproże137 i chciały gospodarzom po dawnemu służyć, ujrzały Piasta, jako w złocistym płaszczu na powierzch138 onej lnianej siermięgi139 wdzianym, i w jasnej koronie, na tron, na króla królować szedł, gdzie mu już nie Bożęta, ale rycerze i dworzanie służyć mieli.

      Z Rzepichy też się królowa zrobiła, a z Ziemowita małego królewicz. A tak skończył się żywot kmiecy w chacie, a zaczęło się królowanie w zamku.

      Bożęta wszakże pilnowały po dawnemu przędzy140, dobytku, pola i pasieki141, nie chcąc opuścić miłej zagrody, gdzie tyle lat szczęśliwie i spokojnie żyły.

      Ale nie było już w nich dawnej sprawności i mocy. Stawiał im Piastów szafarz142 to mleka, to miodu na brzegu ławy, jako Rzepicha czyniła, ale Bożęta nie СКАЧАТЬ



<p>121</p>

moiściewy – okrzyk wyrażający zdziwienie, zachwyt. [przypis edytorski]

<p>122</p>

skroś (daw.) – wskroś. [przypis edytorski]

<p>123</p>

po lekuchnu – leciutko; por. konstrukcję: po trochu. [przypis edytorski]

<p>124</p>

rozhowor – rozmowa, opowieść. [przypis edytorski]

<p>125</p>

dębek – dziś popr.: dąbek. [przypis edytorski]

<p>126</p>

dąbrowa – dębowy las. [przypis edytorski]

<p>127</p>

Piast – legendarny założyciel dynastii Piastów. [przypis edytorski]

<p>128</p>

Rzepicha – żona Piasta i matka Ziemowita (Siemowita). [przypis edytorski]

<p>129</p>

synaczek – dziś: syneczek. [przypis edytorski]

<p>130</p>

Ziemowit – popr.: Siemowit; syn Piasta i Rzepichy, domniemany następca króla Popiela i pradziad Mieszka I. [przypis edytorski]

<p>131</p>

pierwszy raz ostrzyc złote włosy – tzw. postrzyżyny; rodzaj inicjacji; wejście młodego chłopca w dorosłość i uwolnienie się spod opieki matki, często mające charakter uroczystego obrzędu. [przypis edytorski]

<p>132</p>

podjezdek – określenie młodego, nieujeżdżonego całkowicie, konia. [przypis edytorski]

<p>133</p>

aliści – jednak, mimo to. [przypis edytorski]

<p>134</p>

zachodowa – dziś popr.: zachodnia. [przypis edytorski]

<p>135</p>

zawieść – zaśpiewać; por. zawodzić. [przypis edytorski]

<p>136</p>

świetlica – tu: pomieszczenie, pokój jasno oświetlony i służący do spotkań towarzyskich. [przypis edytorski]

<p>137</p>

wyjść na zaproże – wyjść za próg. [przypis edytorski]

<p>138</p>

na powierzch – na wierzch. [przypis edytorski]

<p>139</p>

siermięga – rodzaj płaszcza noszonego dawniej przez ubogich chłopów. [przypis edytorski]

<p>140</p>

przędza – nitka służąca do wyrobu m.in. tkanin. [przypis edytorski]

<p>141</p>

pasieka – ule wraz z pszczołami. [przypis edytorski]

<p>142</p>

szafarz – osoba zarządzająca gospodarstwem, spiżarnią. [przypis edytorski]