Название: O krasnoludkach i sierotce Marysi
Автор: Maria Konopnicka
Издательство: Public Domain
Жанр: Мифы. Легенды. Эпос
isbn:
isbn:
O dzieciach, o chacie… A tu proso macie!
I szła spokojnie do roboty. A my smyrk spod zapiecka, smyrk spod ławy, smyrk spod malowanej skrzyni! Nuż w izbie gospodarzyć, dzieciom prawić, chłopcom koniki strugać, dziewuszkom łątki98 wić, warkoczyki splatać.
Nuż ułomy w okienkach99 przecierać, słonko przez nie do chaty puszczać, tę złotą jasność po kątach roznosić, to aż wszystko pachniało dokoła!
Pracy, co prawda, było dość, ale tej wdzięczności ludzkiej jeszcze więcej. Nie było zmowin100, ani postrzyżyn101, żeby nas na nie gospodarze nie prosili:
Bożęta, Bożęta!
Prosim na te święta!
Na żubrze pieczenie,
Na rogi jelenie,
Na kura, co skacze,
Na białe kołacze102!
Jużci że my się między gości nie pchali, bo nasz naród, choć mały, zawsze bywał polityczny103. Ale jak my zaczęli jeden z drugim i dziesiątym na gęślikach104 grać, alboli pod oknem, alboli pod progiem, to się ludzie odsłuchać nie mogli naszej kapeli, takie z niej wesele szło, taka radość, takie śpiewanie w sercu.
Hej! hej! Gdzie to te czasy! Gdzie!?
IV
Zatrzymał się Koszałek-Opałek i z wolna fajeczkę pykał, a dzieci, choć nic nie mówił, słuchały, wpatrzone w niego. Po małej chwili rzekł:
– Długo tak było, nie wiem, bo o tym nie stoi w naszych księgach105. Ale się potem czasy odmieniać zaczęły. Nie stało106 tych dobrych panów z Lechowego rodu; a ci nowi precz się ze sobą darli107, bo ich panowało razem cości aże dwunastu. Dopieroż lud sobie owe swary uprzykrzył, tych kłótników het precz przepędził, a jednego pana znów obrał.
Ano, uciszyła się trochę ta kraina, alić108 ledwo że słońce zaświeciło nad nią – znów przyszła burza.
Jako szarańcza pada na posiew zbożowy, aby go wyniszczyć do źdźbła, tak na te pola lechickie padły Niemcy109, a ich książę chciał gwałtem naszą panią brać i sam nad nami panować. Mówię: naszą, bo choć my byli tylko Bożęta, ale w te prastare błogie czasy jedność była i z narodem my się jak bracia trzymali.
Pani jednak nie chciała Niemca.
– A ja wiem! – krzyknęła nagle cienkim głoskiem110 Kasia Balcerówna. – To była Wanda!
– A ja też wiem! – jeszcze cieniej zapiszczała Zosia Kowalczanka.
I nuż jedna przed drugą wyciągać111:
Wanda leży w naszej ziemi, co nie chciała Niemca…
Pokiwał na to Koszałek-Opałek głową i rzekł z uśmiechem:
– A nie chciała!… Wiem! Znam!… Toć ta cała pieśń w naszych księgach stoi. Toć my od najdawniejszych czasów uczym jej małą wiejską dziatwę! Jakże!… Ja sam już ze sto dzieci jej nauczyłem. A was któż zuczył112?
– A my nie wiemy.
– No, to pewno ja! Drugi raz to się zdaje, że tak w powietrzu cości gada albo śpiewa.
– Prawda! – przywtórzyli chłopcy z powagą.
– No to widzicie, Krasnoludki tak gadają i śpiewają! Tylko że maluśkie, to ich nie widać, jak się tam pokryją we zboża, albo w trawy na łąkach, albo między te listeczki w gaju, albo pod te kamyczki polne. Ano dobrze!… Jak też pani Niemca nie chciała, tak się zrobiła wojna. Zaraz zaczęły na ten kraj lecieć kruki, wrony, zaraz zaczęły wilki wyć, zaraz się niebo czarnymi chmurami oblokło.
My też zaczęli z głodu przymierać, bo i chleb, i sery, wszystko szło dla tych wojaków, co się z Niemcami bili. Wymizerował się113 kraj cały, wymizerowały się i Bożęta z nim razem. Aż jak się też naszej pani serce ścisło114, że wojna o nią cały naród trapi115, tak zaraz w rzekę skoczyła, we Wisłę, i zaraz się utopiła. Tak dopieroż Niemce poszły precz, a u nas pokój nastał.
Ale że się czasy tak przez tę wojnę popsuły, że to na nic! Już brat bratu na zdradzie stał, już mocny tego słabszego krzywdził, już chciwiec sierocy zagon116 przyorywał do swojego pola. A jako tam, gdzie krzywda i łzy sierot, szczęścia być nie może, nastały złe pany w tym kraju, co się nazywały Popiele.
– Laboga! – zapiszczała Kasia – Popiele?
– Czegoż wrzeszczysz? – ofuknął ją Stach Szafarczyk. – Cóż to za dziwota? Przecie to te Popiele, co jednego myszy zjadły!
– Przecie – przywtórzył z wielką powagą Józik Srokacz.
Ale Koszałek-Opałek, puściwszy dymek z fajki, tak dalej prawił:
– Różnie to tam powiadają o tych myszach, tak i tak. Dawne to czasy i dziś nikt nie dojdzie już, jak było. Ale że w naszych księgach stoi, że to nie myszy były, tylko właśnie Bożęta, które się w mysie kożuszki przybrawszy, iż zima była tęga, a widząc, jako ten Popiel ze wszystkim źle panował, hurmem117 się z mysich nor na niego rzuciły i tak go poturbowały, że to na śmierć.
Tak stoi w naszych księgach. Czy to prawda, czy nie prawda, trudno wiedzieć. Ale że mój prapradziad sam mi powiadał, że nim z wielkiej starości oślepł, to widział raz okrutne jezioro, a na nim srogą wieżę, gdzie się to stać miało, która to wieża do dziś się Mysią Wieżą zowie! A znów jezioro – nazywa się Gopło.
Ano dobrze!
Tu, iż mu fajeczka zagasła, począł Koszałek w popiele iskierki szukać, a znalazłszy, pociągnął parę razy z cybucha118, za czym puścił kłąb dymu i tak mówił dalej:
– W tych starych księgach to jest tak:
Tu parę kart brak, tu znów parę tak pożółkłych i wyblakłych, że ani przeczytać, tu znów wielka czarna rysa w poprzek, albo wzdłuż; to i nie wszystko wiedzieć można, co tam przed wieki119 wpisywał ktoś СКАЧАТЬ
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119