O krasnoludkach i sierotce Marysi. Maria Konopnicka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу O krasnoludkach i sierotce Marysi - Maria Konopnicka страница 8

Название: O krasnoludkach i sierotce Marysi

Автор: Maria Konopnicka

Издательство: Public Domain

Жанр: Мифы. Легенды. Эпос

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ całym stadkiem? – powtórzył zachwycony Sadełko. – I powiadasz, kochany kolego, że je pasie mała sierotka? Mała sierotka, która zapewne dać sobie rady ze stadkiem tym nie może? O, jakżebym jej chętnie dopomógł! Jakże chętnie wyręczyłbym w pracy tę interesującą, biedną sierotkę! Trzeba ci wiedzieć, kochany kolego, że serce mam litościwe bardzo, bardzo! Po prostu tak miękkie jak masło majowe!

      Tu uderzył się łapą w piersi na znak szczerości słów swoich, a zbliżywszy się jeszcze bardziej do uczonego Koszałka-Opałka, pióro owo gęsie obwąchiwał przez chwilę, po czym, otarłszy oczy, rzekł:

      – Nie dziw się, kochany kolego, mojemu wzruszeniu! Czuję w tej chwili jakby objawienie moich przeznaczeń: nawracać zbłąkane gąski – to powołanie moje. Dopomagać w pasieniu ich sierotkom – to wielki cel mego życia!

      I natychmiast, podniósłszy w górę obie przednie łapy, zawołał:

      – O wy, niewinne istoty! O wy, słodkie, miłe stworzenia! Cały się odtąd poświęcę na usługi wasze!

      To powiedziawszy, zaraz ku wyjściu się obrócił i szedł z jamy precz, a za nim długim, ciemnym korytarzem postępował uczony Koszałek-Opałek.

      Uszli już kawałek drogi razem, kiedy się lis obrócił i rzekł:

      – A nie zapomnij kochany panie i kolego, zapisać dzisiejszego spotkania w swej szacownej księdze. Tylko żadnych pochwał, żadnych kadzideł dla mnie! Napisz po prostu, żeś spotkał wielkiego przyjaciela ludzkości, nazwiskiem Sadełko – o nazwisku nie zapomnij, proszę – wielkiego uczonego, autora dzieł wielu, słowem, lisa całkiem wyjątkowej natury, godnego najwyższego zaufania tak pastuszków gęsi, jak i wszystkich właścicieli kur i kaczek. Rozumiesz kochany kolego, że wrodzona skromność nie pozwala mi rozszerzać się zbytnio o własnych przymiotach; poprzestaję tedy na krótkiej wzmiance, zostawiając resztę domyślności twojej.

      Uścisnęli się jak bracia i szli dalej.

      A już poczęła się do podziemia sączyć jasność coraz żywsza i coraz rumieńsza161, i coraz większe ciepło przenikało z wierzchu.

      Aż kiedy przyszli do miejsca, w którym pod pniem wydrążonym wyjście było na świat, dał lis susa i krzyknąwszy towarzyszowi – Do widzenia! – znikł w gęstych zaroślach.

      Owionęła Koszałka-Opałka woń mchów wilgotnych i świeżo wyklutej trawy, więc czując, że mu się w głowie kręci, siadł na zeszłorocznej szyszce i wypoczywał chwilę przed dalszą podróżą, uradowany, iż z tak zacnym zwierzem los mu się poznać dozwolił.

      VIII

      Kiedy tak uczony Koszałek-Opałek na szyszce siedzi, spojrzy – idzie chłop.

      Siekiera na ramieniu, półkożuszek na grzbiecie, łapcie162, czapka magierka163, torba parciana na sznurku, ot, drwal taki. Do boru idzie, po niebie się rozgląda, wesoło mu – widać – bo gwiżdże.

      „A choćbym tak chłopa tego spytał, czy już wiosna przyszła?”

      Ale się nadął wielką pychą ze swojej mądrości i rzecze sam do siebie:

      „Nie przystoi to uczonemu mężowi od chłopa rozumu pożyczać”.

      A właśnie drwal mimo164 niego szedł. Spojrzał jakoś w bok i widzi, że na szyszce coś sterczy, a nadęte takie, że aż okrągłe. Myślał, że to purchawka165 i trąciwszy nogą minął. Ale choć łapeć drwala mało co go tknął, wywrócił się uczony Koszałek-Opałek i razem z szyszką potoczył gdzieś w dołek. Szczęście jeszcze, że kałamarz166 był tęgo167 przytkany i mocny.

      Zatrzymawszy się w dołku, uczony kronikarz siadł, pomacał potłuczone żebra, a widząc, iż są całe, skrzywił się i splunął.

      – Tfu! I z przypadkiem takim! Cham przebrzydły! A ja się z tym prostakiem w rozmowę chciałem wdawać! Otóż bym się wybrał! Inaczej się do tego wziąć trzeba.

      Tu zaczął po długim nosie palcem trzeć i myśleć. Naraz uderzył się w czoło i rzekł:

      – Jakoż mam wiedzieć, czy wiosna przyszła, czy nie przyszła, kiedym jej drogi przez świat nie przemierzył!

      I zaraz pilnie oglądać się zaczął, z czego by sobie kulę ziemską mógł uczynić i drogę wiosny na niej przemierzyć.

      Z nagła spojrzy w bok, aż tu idzie jeż ścieżyną: kolce nastawił, pyszczek wysunął, niesie jabłko. Ucieszył się bardzo Koszałek-Opałek i grzecznie jeża powitawszy, o to jabłko prosił. Jeż się zląkł, co za mały człowieczek taki, a że sumienie miał nieczyste, bo to jabłko jednej gospodyni we wsi porwał nocą i do swojej jamki niósł, więc co prędzej uciekał, a zwinąwszy się w kłębek, jak piłka z górki się stoczył.

      – Stój! Stój! Czekaj! – krzyczy za nim Koszałek-Opałek. – Ja tylko drogę wiosny na tym jabłku przemierzę i zaraz ci je oddam.

      Ale jeż w mgle gęstej już zniknął.

      – A to głupie zwierzę! – rzekł do siebie Koszałek-Opałek – Uciekł mi razem z taką piękną ziemią. Co ja teraz zrobię? Ha, trzeba postarać się o inną kulę ziemską.

      Szedł więc znowu, skacząc przez kamienie i rowy.

      Niebawem znalazł bryłkę wapna, gałkę z niej ukręcił, wydźwigał ją na pobliską górkę i ździebełkiem igliwia opadłego z jodły zaczął po gałce owej rysować lądy, morza, góry, rzeki, aż narysował, het precz, świat cały i nałożywszy na nos wielkie okulary, dróg wiosny na nim szukał.

      Ale już z górki mgła spadła w dolinę, chwilę majaczyła nad nią, niby biała chusta, powlokła ścianę leśną modrym168, lekuchnym oparem, aż rozeszła się wreszcie po jarach169, a łąki i pola, gaje i dąbrowy stanęły widne w złotym świetle słońca.

      A wtedy od południowego stoku wzgórza wyszła piękna dziewica, trzymając ręce wzniesione nad ziemią i błogosławiące. Bosa szła, a spod jej stópek błyskały bratki i stokrocie170; cicha szła, a dokoła niej dźwięczały pieśni ptasze i trzepoty skrzydeł; ciemna była na twarzy, jak ciemną jest świeżo zorana ziemia, a gdzie przeszła, budziły się tęcze i kolory; oczy spuszczone miała, a spod jej rzęsów171 biły modre blaski.

      To była wiosna.

      Szła tak blisko Koszałka-Opałka, że go trąciła jej lniana szatka, ciepłym tchem wiatru owionięta; i tuż przy nim zapachniały fikołki, przytulone równianką172 do jej jasnych włosów. Ale uczony kronikarz tak był zajęty obliczaniem: jak, kiedy i którędy wiosna ma przybyć na świat – że zgoła jej przejścia nie widział. Pociągnął СКАЧАТЬ



<p>161</p>

rumieńszy – dziś: bardziej rumiany. [przypis edytorski]

<p>162</p>

łapeć (daw.) – but zrobiony (wyplatany) z łyka (tj. znajdującej się pod korą tkanki drzew i krzewów), słomy, itp. [przypis edytorski]

<p>163</p>

czapka magierka – czapka węgierska, zwana później „batorówką” (ponieważ największą popularnością cieszyła się za czasów panowania Stefana Batorego); okrągła lub kwadratowa czapka bez daszka, obszyta często dookoła pasem futra, czyli tzw. barankiem. [przypis edytorski]

<p>164</p>

mimo – tu: obok. [przypis edytorski]

<p>165</p>

purchawka – rodzaj grzyba. [przypis edytorski]

<p>166</p>

kałamarz – naczynie do przechowywania atramentu. [przypis edytorski]

<p>167</p>

tęgo – tu: mocno. [przypis edytorski]

<p>168</p>

modry – ciemnoniebieski. [przypis edytorski]

<p>169</p>

jar – dolina erozyjna, wąwóz. [przypis edytorski]

<p>170</p>

stokrocie – dziś: stokrotki. [przypis edytorski]

<p>171</p>

rzęsów – dziś popr. forma: D. lm.: rzęs. [przypis edytorski]

<p>172</p>

równianka (daw.) – wianek; wiązanka, bukiet. [przypis edytorski]