Название: Ten dzień
Автор: Blanka Lipińska
Издательство: PDW
Жанр: Короткие любовные романы
isbn: 9788381179966
isbn:
– A jak się mają moje dziewczyny? – zainteresował się nagle Massimo, pochylając ku mnie i składając pocałunek wpierw na brzuchu, a później na moich wargach.
Ten widok zupełnie wytrącił Olo z równowagi.
– Powiedziałaś mu? – zapytała po polsku. – Myślałam, że on dopiero wrócił.
– Powiedziałam, przyjechał w nocy.
– No i już wiem, skąd twój doskonały humor od rana. Nie ma to, jak dymanko po prochach na uspokojenie. – Pokiwała głową i na powrót zatopiła się w lekturze.
Massimo zajął fotel u szczytu stołu i zwrócił się w moją stronę.
– O której mamy wizytę u lekarza?
– Jak to: mamy?
– Jadę z tobą.
– No, nie wiem, czy tego chcę. – Skrzywiłam się na myśl o jego obecności u ginekologa. – Mój lekarz jest mężczyzną, chciałabym, żeby jeszcze pożył. Wiesz w ogóle, jak wygląda badanie?
Na te słowa Olo parsknęła zza gazety, unosząc przepraszająco rękę.
– Skoro Domenico go wybrał, to na pewno jest najlepszy i profesjonalny. Poza tym, jeśli nie chcesz, mogę wyjść w trakcie badania.
– Ależ nie, to jest za parawanem – wtrąciła Olga, odkładając prasę. – Myślę, że się będziesz świetnie bawił.
– Jak chcesz kolejnego kopa, to wystarczy, że powiesz – warknęłam do niej po polsku.
– Możecie mówić po angielsku? – zdenerwował się Czarny. – Kiedy rozmawiacie po polsku, mam wrażenie, że nabijacie się ze mnie.
Gęstniejącą atmosferę przerwał Domenico, który odsunął krzesło i usiadł przy stole.
– Olga, potrzebuję twojej pomocy – powiedział. – Pojedziesz ze mną w jedno miejsce?
Zdziwiłam się na te słowa i zwróciłam w stronę młodego Włocha.
– Czy ja o czymś nie wiem?
– Niestety, wiesz o wszystkim – odparła zrezygnowana Olo. – Pewnie, że pojadę, jak nasze gołąbeczki będą u lekarza. I tak nie mam co robić.
– Bracie – zwrócił się Domenico w stronę Czarnego – czyli mogę już oficjalnie ci pogratulować?
Oczy Massima złagodniały, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Młody Włoch podszedł do niego i kiwając głową, rzucił kilka zdań po włosku, po czym przytulili się, klepiąc po plecach. Widok ten był dla mnie nowy i niesłychanie wzruszający. Czarny zadowolony usiadł i upił łyk kawy.
– Mam coś dla ciebie, Mała – powiedział, kładąc na stole czarne pudełko. – Mam nadzieję, że ten będzie bardziej fartowny.
Zaskoczona popatrzyłam na niego, wzięłam do ręki prezent, otworzyłam i zszokowana oparłam się o oparcie. Olo zajrzała mi przez ramię i aż cmoknęła z uznaniem.
– Bentley, fajnie. A nie masz może więcej takich pudełeczek?
Patrzyłam na zmianę to na niego, to na kluczyk.
– Najpierw chciałem, żebyś nie miała samochodu i jeździła wszędzie z kierowcą. Ale nie mogę pozwolić, żebyś popadła w paranoję, a poza tym, już wiem więcej o tej sprawie i nie sądzę, by ci zagrażało coś poważnego.
– Słucham? Jak to: wiesz więcej?
– Widziałem się rano z moim człowiekiem z policji i oglądałem nagrania z autostrady. Okazało się, że w samochodzie, który w was uderzył, była tylko jedna osoba. Po tym, co się nagrało na taśmie, nie dało się jej zidentyfikować, dlatego udostępniono nam także materiały spod spa. Tam, co prawda, też nic nie było widać, bo człowiek był w czapce i kapturze. Ale to mi pozwoliło wykluczyć pewne osoby z kręgu podejrzanych ze względu na chaotyczny sposób działania. Po drugie, osoba, która próbowała was staranować, nie miała pojęcia, jak to zrobić, a gdyby to robił zawodowiec, raczej byście już tu nie siedziały. Więc albo to był przypadek, albo akcja zupełnie niezwiązana z rodziną.
– Co za szczęście, że trafił się taki nieudacznik – powiedziała Olga, wznosząc ręce ku niebu. – Nie uspokaja mnie to. W końcu będę musiała wyjechać i zostawię ją tu z tobą. Mam nadzieję, że włos jej z głowy nie spadnie, inaczej ta twoja horda ci nie pomoże, kiedy cię dorwę.
Massimo nie krył rozbawienia, a Domenico, wyraźnie skonfundowany, patrzył w stronę mojego pitbula w damskiej skórze.
– Widzisz, Massimo, ten temperament to jest chyba ich cecha narodowa.
Ucałowałam Olo i pogłaskałam ją po głowie, śmiejąc się.
Stół uginał się od pyszności i wszyscy czworo zabraliśmy się do jedzenia. Wyjątkowo miałam dziś ogromny apetyt i nie odczuwałam żadnych dolegliwości żołądkowych.
– No dobra, panowie – zaczęłam, odkładając widelec – to teraz opowiedzcie mi coś o waszym braterstwie. Fajnie było udawać relację szef–podwładny?
Popatrzyli na siebie, jakby chcieli ustalić, kto ma zacząć.
– Nie do końca jest to udawane – odparł Domenico. – Massimo, jako głowa rodziny, jest zasadniczo moim szefem, choć przede wszystkim bratem, bo rodzina jest najważniejsza, ale także donem, więc należy się mu także inny rodzaj szacunku, nie tylko taki, jaki okazuje się bliskim. – Oparł się łokciami o stół i lekko pochylił. – Poza tym dowiedzieliśmy się o tym, że jesteśmy rodzeństwem, dopiero kilka lat temu, a dokładnie po śmierci ojca.
– Kiedy mnie postrzelono, potrzebowałem krwi – wtrącił Czarny. – No i badania wykazały u nas dość duże zbieżności genetyczne. Później, jak wydobrzałem, zaczęliśmy drążyć temat i się okazało, że jesteśmy przyrodnimi braćmi. Matka Domenica jest rodzoną siostrą mojej mamy, a ojca mamy wspólnego.
– Zaczekaj, bo nie rozumiem – przerwała Olga. – Więc twój ojciec bzykał siostry?
Obaj zmarszczyli się, przybierając podobny wyraz twarzy.
– Mówiąc bardzo kolokwialnie – wycedził Massimo – owszem. Właśnie tak było.
Przy stole zapadła wymowna cisza.
– Czy coś cię jeszcze interesuje, Lauro? – zapytał Czarny, nie spuszczając wzroku z Olgi.
– Skoro jesteśmy w gronie rodziny – powiedziałam – to może dla rozluźnienia wybierzemy imię dla dziecka?
– Henryk! – zawołała Olo. – Piękne i władcze imię, królewskie.
СКАЧАТЬ