Ten dzień. Blanka Lipińska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ten dzień - Blanka Lipińska страница 5

Название: Ten dzień

Автор: Blanka Lipińska

Издательство: PDW

Жанр: Короткие любовные романы

Серия:

isbn: 9788381179966

isbn:

СКАЧАТЬ mnie rozkosz. Gdy jego palec wreszcie się delikatnie we mnie wsunął, poczułam, że zbliża się kolejny orgazm. Massimo doskonale wiedział, jak się obchodzić z moim ciałem, by robiło dokładnie to, czego sobie życzył. Zaczął szybko i rytmicznie uderzać palcami o oba moje wejścia, a językiem i wargami mocno napierać na łechtaczkę. Fala orgazmu zalała mnie nieomal natychmiast, a po niej przyszła kolejna i kolejna. Gdy osiągnęłam punkt, w którym rozkosz zaczęła boleć, wbiłam mu paznokcie w szyję. Zabrakło mi tchu. Ponownie opadłam na poduszkę, głośno dysząc.

      Czarny przekręcił mnie, tak bym cała znalazła się na łóżku, i podniósł mi nogi niemal za głowę, po czym klęknął przede mną z wyprężonym członkiem.

      – Jeśli zaboli, powiedz – wyszeptał, wsuwając się we mnie jednym szybkim ruchem.

      Jego gruby, nabrzmiały kutas zaczął przesuwać się we mnie, rozdzierając mój środek. Kiedy doszedł do końca, zatrzymał biodra, jakby czekał na moją reakcję.

      – Zerżnij mnie, don – powiedziałam, łapiąc go za głowę.

      Nie musiałam dwa razy prosić ani powtarzać; jego ciało poruszało się jak karabin maszynowy. Pieprzył mnie mocno i szybko, czyli tak, jak oboje lubiliśmy najbardziej. Po chwili przekręcił mnie na brzuch i ułożył na płasko, po czym ponownie wsunął członek we mnie i rozpoczął szalony sprint. Czułam, że jest już blisko, ale on jakby nie mógł się zdecydować, kiedy i jak chce dojść. W pewnej chwili znów wyszedł ze mnie i przekręcił na plecy. Odszukał pilota i zapalił światło w salonie, tak by dawało lekką poświatę w sypialni. Kolanami rozsunął na boki moje uda i nie odrywając wzroku od mojej twarzy, wsunął się powoli w moją mokrą cipkę. Pochylił się i przywarł do mnie, a jego usta znajdowały się kilka centymetrów od moich. Widziałam, jak oczy Czarnego zmieniają się i w pewnym momencie zalewa je potężna rozkosz. Jego biodra zaczęły z całej siły się we mnie wbijać, a plecy zalał zimny pot. Szczytował długo, nie odrywając wzroku od moich oczu. To był najseksowniejszy widok w moim życiu.

      – Nie chce z ciebie wychodzić – powiedział, ciężko dysząc.

      Zaśmiałam się i przegarnęłam ręką jego włosy.

      – Gnieciesz naszą córkę.

      Massimo chwycił mnie mocno i przekręcił ze mną tak, że teraz to ja leżałam na nim. Zsunął rękę z łóżka i naciągnął mi kołdrę na plecy.

      – Dziewczynka? – zdziwił się, gładząc mnie po głowie.

      – Wolę dziewczynkę, ale jak znam swoje szczęście, pewnie będzie chłopak. A wtedy umrę z niepokoju o jego los, jak pójdzie w ślady taty.

      Czarny zaśmiał się i wtulił głowę w moją szyję.

      – Zrobi, co zechce, ja tylko zapewnię mu wszystko, o czym będzie marzył.

      – Będziemy musieli przedyskutować sposób wychowywania dziecka, ale to nie jest dobra na to pora.

      Massimo nic nie odpowiedział, przytulił mnie mocno do siebie i władczym tonem nakazał:

      – Śpij.

      Nie wiem, ile godzin spałam. Otworzyłam oczy i wzięłam do ręki telefon.

      – O kurwa! Znowu dwunasta, to chore tyle spać.

      Odwróciłam się na bok w poszukiwaniu Czarnego, ale jego miejsce było puste. Czemu mnie to nie dziwi? Leżałam chwilę, pomału dochodząc do siebie, po czym wstałam i poszłam się ogarnąć. Skoro Massimo wrócił, chciałam wyglądać lepiej niż przez ostatnie dni, ale oczywiście w stylu: och, ja nic nie robiłam, ja się taka śliczna budzę. Lekko podmalowałam oczy i przeczesałam genialnie obcięte wczoraj włosy. Wygrzebałam w garderobie krótkie dżinsowe szorty, jasny sweter, który opadał mi na ramię, i beżowe emu, które włożyłam na nogi. Póki mogę eksponować ciało, a na dworze jest dość ciepło, ale nie gorąco, będę się ubierać tak, jak lubię.

      Przechodząc przez korytarz, spotkałam Domenica.

      – O, cześć! Widziałeś Olgę?

      – Przed chwilą wstała. Właśnie zamówiłem śniadanie, choć powinienem raczej lunch.

      – A Massimo?

      – Wyjechał wcześnie rano, powinien niedługo być. Jak się czujesz?

      Oparłam się o jedne z drewnianych drzwi i figlarnie uśmiechnęłam.

      – Och, cudownie… doskonale… idealnie…

      Domenico uniósł dłoń i zrobił nią wymowny ruch.

      – Bla, bla, bla. Mój brat też miał dziś wyjątkowo dobry humor. Ale ja się pytam, czy nic cię nie boli? Zarezerwowałem ci kolejną wizytę u ginekologa i kardiologa, według zaleceń twojego lekarza, tak że o piętnastej musisz być w klinice.

      – Dzięki, Domenico – powiedziałam, odchodząc w stronę ogrodu.

      Dzień był ciepły, a zza chmur co jakiś czas wyglądało słońce. Przy ogromnym stole siedziała Olo i czytała gazetę. Przeszłam obok niej i pocałowałam ją w głowę, siadając na fotelu.

      – Cześć, suko – powiedziała, patrząc zza ciemnych okularów. – Co jesteś taka zadowolona? Czyżbyś dostała takie same zajebiste leki jak moje? Wycięło mnie po nich z butów, ocknęłam się jakieś pół godziny temu. Może ten wasz doktorek ma tego więcej?

      – Ja dostałam coś zdecydowanie lepszego – oznajmiłam, z uśmiechem unosząc brwi.

      Olga zdjęła okulary i odłożyła gazetę, wlepiając wzrok w coś, co się za mną znajdowało.

      – Dobra, ciach bajera. Massimo wrócił.

      Obróciłam się na fotelu i zobaczyłam, jak Czarny wyłania się zza drzwi, zmierzając w naszą stronę. Na jego widok aż zrobiło mi się gorąco; miał na sobie szare, materiałowe spodnie i grafitowy sweter, spod którego wystawał kołnierzyk białej koszuli. Jedną rękę trzymał w kieszeni, a drugą przy głowie, rozmawiając przez telefon. Był zachwycający, boski i przede wszystkim mój.

      Olga lustrowała go uważnie, kiedy stał pogrążony w rozmowie na skraju ogrodu, spoglądając na morze.

      – Ależ on się musi bzykać – rzuciła, kręcąc głową.

      Podniosłam kubek z herbatą, wciąż nie odrywając od niego wzroku.

      – Ty się mnie pytasz czy stwierdzasz?

      – Patrzę na ciebie i wiem. Poza tym taki facet to gwarancja satysfakcji.

      Ucieszyłam się, że humor jej wrócił i nie wspomina już o tym, co się wczoraj działo. Sama też starałam się o tym nie myśleć, by nie popaść w paranoję.

      Czarny skończył rozmawiać i z kamienną twarzą podszedł do stolika.

      – Miło, że jesteś, Olgo.

СКАЧАТЬ