Название: Intruz
Автор: Marek Stelar
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Шпионские детективы
Серия: Mroczna strona
isbn: 978-83-8195-139-5
isbn:
– Wystarczy – syknąłem, patrząc na Jacka przez palce.
– Uderz mnie – powtórzył po raz kolejny.
– Nie. – Też potrafiłem być uparty.
Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, przyłożył mi z drugiej strony. Już się nie uśmiechał i może dlatego straciłem panowanie nad sobą. Po prostu zacisnąłem pięści i zacząłem nimi machać jak w amoku. Jacek zaczął się bronić. Nie oddawał ciosów, ale zasłaniał się przed moimi tak szybko, że tylko kilka z nich dosięgło jego głowy, klatki piersiowej i brzucha. Nie ukrywajmy, nie były to precyzyjne uderzenia na korpus, w szczękę czy ucho, tylko młócka po omacku, zza czerwonej zasłony, która zamgliła mi wzrok.
– Dobra, dobra! – Krzyk Jacka otrzeźwił mnie nieco. – Starczy!
Opuściłem ręce, choć wciąż byłem gotowy na jakiś niespodziewany ruch z jego strony. Znów się uśmiechał. Ja dyszałem jak uszkodzony parowóz, on oddychał tylko odrobinę szybciej niż normalnie. Ale poczułem małą satysfakcję. Nad górną wargą agresora zobaczyłem strużkę krwi, jej kropla zwisała też z czubka osa. Wytarł krew wierzchem dłoni i pociągnął nim.
– Okej, test skończony.
– Zaliczyłem?
– Nie wiem. Ja jestem tylko od bicia. – Podniósł ręce i cofnął się o krok. – Bez urazy, co?
– Jasne. Taka robota – powiedziałem, uśmiechając się.
Twarz paliła mnie żywym ogniem. Oleszczuk czekał przy drzwiach oparty o framugę. Lekko się uśmiechał, ale miał chyba większy powód do uśmiechu niż ja. On to tylko oglądał.
– Nie przejmuj się – powiedział, kiedy szliśmy przez plac. – Odpękane. Przebierz się. Zaraz wyjeżdżamy.
– Gdzie jedziemy?
– Do miasta. Mówiłem, że będzie intensywnie.
– Fajnie. Okropnie nudno w tym Emowie.
– To nie jest wycieczka, Adrian. Czeka cię jeszcze jeden test.
– Będzie bolał?
– Nie. Żadnej przemocy.
– A ten test; test z przemocą? – Machnąłem ręką gdzieś za siebie, w stronę sali gimnastycznej. – Zaliczyłem go?
– To nie ma znaczenia. – Oleszczuk pokręcił głową.
– Nie?
– Nie dla ciebie. Zostaw to już i skup się na tym, który czeka cię teraz, dobrze?
Pobiegłem do pokoju i przebrałem się. Zszedłem na dół, Oleszczuk czekał już przy samochodzie, tym samym, który przywiózł nas tu wczoraj. Nawet kierowca był ten sam: ponury, milczący typ o aparycji zmęczonego kombajnisty. Droga do Warszawy zajęła nam kilkadziesiąt minut. Kiedy zabudowa zaczęła gęstnieć, zapytałem Oleszczuka.
– Dowiem się wreszcie, co to za test?
– Już mówię. Kiedy dotrzemy na miejsce, na jedno z warszawskich osiedli, podam ci dokładny adres. Pójdziesz tam i zadzwonisz do drzwi. Otworzy ci pewna starsza pani. Starsze panie są zwykle dość nieufne. A twoim zadaniem jest przekonać jakoś starszą i wyjątkowo nieufną panią, żeby cię wpuściła do środka. Na tym polega ten test.
– Co?
– Kiedy będziesz wchodził do budynku, zadzwonisz do mnie. Od tego momentu masz dziesięć minut, co do sekundy, żeby przekonać ją do wpuszczenia cię do środka i zrobienia ci herbaty.
– Jeszcze raz, bo nie bardzo…
– Jeżeli po dziesięciu minutach od telefonu do mnie nie będziesz stał w oknie jej mieszkania z filiżanką w ręku, tak żebyśmy mogli cię zobaczyć z okna bloku naprzeciwko – nie zaliczysz testu. A to oznacza, że się nie nadajesz.
– Taak? – zdziwiłem się lekko.
Naprawdę lekko.
– Tak.
– Jak mam to niby zrobić?
– Nie wiem, jak ty to zrobisz. – Major podkreślił słowo „ty”.
– A jak robili to inni? – zapytałem. – Bo rozumiem, że nie ja pierwszy przechodzę taki test?
– Niech cię nie interesuje, jak zrobili to inni. Wymyśl, jak zrobisz to ty. – Oleszczuk znów położył nacisk na zaimek osobowy, a potem zerknął na mnie. – Aha, i żeby nie przyszły ci do głowy żadne głupoty. Miało być bez przemocy i potraktuj to poważnie. Nikomu nie może stać się krzywda, działasz w granicach prawa i zdrowego rozsądku.
– W granicach prawa?
– Oczywiście. Szeroko rozumianych. Wolno ci prawo lekko nagiąć, ale nie przekraczasz jego granic.
– Szeroko rozumianych granic?
– Właśnie.
– Tym bardziej nie wiem, jak miałbym to zrobić – mruknąłem. – Najprościej byłoby ją jednak sterroryzować.
– Chłopie. – Oleszczuk westchnął. – Ja słyszałem, że jesteś inny, ale postaraj się, dobrze? To jak z jajkiem Kolumba, rozumiesz? Nie da się postawić jajka na czubku, ale Kolumb trochę pogłówkował i jednak postawił.
– Oszukał.
– Nie oszukał – stwierdził major. – Nikt nie mówił, że nie można nadtłuc skorupki. Miało stać i stało. Już rozumiesz?
– Rozumiem. – Pokiwałem głową. – Teraz rozumiem.
– No. Pamiętaj: polscy lotnicy byli tacy dobrzy, bo umieli latać nawet na drzwiach od stodoły. Takie dziedzictwo zobowiązuje. Chyba nie dasz się pokonać starszej pani, co?
– Kim ona jest?
– Nie wiem. – Oleszczuk wzruszył ramionami. – Nasi konsultują to z lokalnymi jednostkami policji, potem podają przeprowadzającym ćwiczenie wyłącznie adres, pod który ma się udać kandydat do służby, i tylko od jego szczęścia oraz od humoru dzielnicowego zależy, czy trafi na przeciętnie ostrożną babcię, czy podejrzliwą wiedźmę, która nie wpuściłaby nawet Jezusa pokazującego jej dziury po gwoździach. Życzę ci oczywiście tej pierwszej opcji. Resztę zrobią twój wrodzony wdzięk i umiejętności aktorskie. Liczę, że je masz.
Jechaliśmy w milczeniu przez miasto. Kiedy dotarliśmy na Ursynów, przez następne kilka minut krążyliśmy po osiedlowych uliczkach. Kierowca rozglądał się na boki, skręcając w kolejne, a potem wyjeżdżając z nich. W którymś momencie zauważyłem, że jesteśmy СКАЧАТЬ