Czerwony świt. Jędrzej Pasierski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerwony świt - Jędrzej Pasierski страница 11

Название: Czerwony świt

Автор: Jędrzej Pasierski

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Ze Strachem

isbn: 9788380499942

isbn:

СКАЧАТЬ To znaczy?

      – Zaszedłem z tym portretem między innymi do Żabki przy kinie Praha.

      – Dlaczego tam?

      – Zatrzymali się na śniadanie tuż obok, przed zaćmieniem. I najwyraźniej dziewczyna wyskoczyła z knajpy, żeby kupić papierosy, zapamiętał ją sprzedawca.

      Weszli do pokoju starszego aspiranta, na jego biurku leżały wydruki.

      – Nie zostawiaj tak bez opieki – ostrzegła, przeglądając zdjęcia. Twarzy prawie nie było widać. – Tu niewiele – zauważyła.

      – Nie, ale zaraz będzie lepiej. – Chodkowski usiadł do komputera. – O, już przesłali – powiedział i przez chwilę zajadle klikał myszką.

      Czekała cierpliwie.

      – Wiesz, co jest najlepsze? – zapytał.

      – Mów.

      – Sprzedawca uznał, że dziewczyna jest nieletnia.

      – Tak młodo wyglądała?

      – Najwyraźniej. A kupowała papierosy. I poprosił ją o dowód, taki porządniak.

      – A w Żabce…

      – Są kamery – uśmiechnął się Chodkowski. – Zaskakująco przyzwoite. I chyba to mamy.

      Podszedł do drukarki i podał Warwiłow wydrukowane zdjęcie, czarno-białe, o jakości adekwatnej do kamery przemysłowej. Ale Nina nie mogła narzekać. Widziała fragment dłoni i dowód osobisty. Widziała krótkie ciemne włosy, kawałek nosa i ust, wszystko dość nieostre. Ale dane na dowodzie dało się przeczytać.

      – Marta Jesionek – wyrecytowała.

      – Zgadza się.

      – Adres i miejsce pracy – powiedziała. – A także ulubiony kolor skarpetek, jaką pija herbatę i o czym marzyła jako dziecko. Za godzinę chcę wiedzieć o tej dziewczynie wszystko.

      – Zobaczę, co da się zrobić.

      – Idę pogadać z oficerem prasowym, bo ten bałagan z mediami mnie niepokoi – oznajmiła Warwiłow, wychodząc z pokoju znacznie bardziej zadowolona z życia niż pięć minut wcześniej.

      Kiedy jednak wróciła po trzech kwadransach, Chodkowski nie wyglądał już tak zwycięsko.

      – Nic – powiedział. – Zero pracy, zero adresu. Tylko ten z zameldowania, chyba u rodziców.

      – Masz?

      – Tak. I telefon.

      – No to dzwonimy.

      Warwiłow wybrała numer, odczekała pięć sygnałów i w końcu usłyszała miły głos po drugiej stronie. Wtedy bardzo łagodnie wytłumaczyła, że dzwoni w sprawie śledztwa, ale że nic złego się nie dzieje. Że Marta Jesionek jest poszukiwana jako świadek. Chociaż jej matka nie wydawała się przerażona. A nawet specjalnie zdziwiona.

      – Pomogę – powiedziała cicho.

      – Proszę przejść na tryb głośnomówiący. Chciałabym, aby mąż również został włączony do rozmowy.

      Jesionkowie, mieszkańcy małej wsi pod Iławą, wypowiadali się dość nieskładnie.

      – Martwiliśmy się o Martę – mówiła kobieta, a jej mąż czasem wtrącał słowo, czasem jakieś dziwne stęknięcia, ni to na znak zgody, ni to protestu. – Z nikim się specjalnie nie przyjaźniła, ani u nas, ani w Iławie, a od kiedy mamy internet… cały czas siedziała w komputerze.

      – A potem?

      – Nie rozumiem – powiedziała pani Jesionek.

      – Wyjechała do Warszawy, żeby studiować… – podsunęła Warwiłow.

      – Ale studia zawaliła – wtrącił pan Jesionek.

      – Mimo to nie chciała wracać – skomentowała jego żona.

      – Chociaż nie miała żadnej stałej pracy – dodał mężczyzna.

      – Czy państwo ją wspierali finansowo? – zapytała Warwiłow.

      – Nie.

      – To z czego żyje?

      – Coś z komputerami – powiedziała pani Jesionek. – Nigdy tak naprawdę nie zrozumiałam, czym dokładnie się zajmuje. Ale zawsze mówiła, że w Warszawie jest wielki świat, że tu mieszkają najsłynniejsi aktorzy i aktorki. Sama uczęszczała tam do szkoły aktorskiej…

      – Akademia Teatralna?

      – Nie, jakieś prywatne studium. Nie znam nazwy, bo nam jej nie podała. Wydaje mi się, że zapisała się tam i obyło się bez egzaminu. Ale przerwała naukę.

      – Dlaczego?

      – Mówiła, że wszystkim rządzą układy, że nie dostanie żadnej roli – powiedział pan Jesionek. – Chyba nie miała też wystarczająco pieniędzy na czesne. Niestety nie mogliśmy jej wspomóc. Mówiła, że jest nikim, oczywiście przekonywałem, że to nieprawda. A ona swoje, że ciągle widzi szczęśliwych znanych ludzi na Nowym Świecie.

      – Albo Saskiej Kępie – dodała żona. – Często przesiadywała na ulicy Francuskiej.

      – Tam mieszka? – podłapała Warwiłow.

      – Nie. Nie wiemy, gdzie mieszka.

      – Nie – potwierdził mąż.

      – Często rozmawiacie?

      – Bardzo rzadko do nas dzwoni.

      – Ma kogoś bliskiego? – zapytała Warwiłow, powstrzymując cięty komentarz. – Chłopaka? Przyjaciółkę?

      – Chyba nie – powiedział pan Jesionek, a po chwili dodał zaskakująco szczerze: – Nie wiem, dlaczego tak się stało. Może dlatego, że nie udało nam się z drugim dzieciakiem.

      – Andrzej… – szepnęła jego żona.

      – Może dlatego Marta jest taka samotna.

      – Przestań, Andrzej.

      – Przepraszam.

      – W każdym razie nasza córka na pewno nic złego nie zrobiła – oznajmiła pani Jesionek.

      – Motyw nienawiści? – zapytał Chodkowski, na którego obliczu malowało się lekkie znużenie. Przez pierwsze lata służby aspirant uchodził za żelaznego człowieka. Teraz widziała na jego twarzy zmarszczki, zmęczenie i ten sam zielonkawy kolor, który już dawno zagościł na jej twarzy.

      Przełknęła СКАЧАТЬ