Czerwony świt. Jędrzej Pasierski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerwony świt - Jędrzej Pasierski страница 14

Название: Czerwony świt

Автор: Jędrzej Pasierski

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Ze Strachem

isbn: 9788380499942

isbn:

СКАЧАТЬ Na tym etapie to niewykluczone, ale Kosowska straciła przytomność od razu po wypiciu frappé – powiedziała. – I wszyscy wiedzieli, że piła kawę tylko w tym kubku z owcą, Jesionek też mogła to usłyszeć. Nie wiem, jak miałaby nie słyszeć. Lutyński obudziłby swoim głosem umarłego.

      – Jeśli to ta Marta Jesionek, to imponująco szybko wykorzystała przychylne okoliczności. Nie mówiąc o tym, że musiała być przygotowana – zauważył Stassberg. – Ale zostawmy to na razie i przejdźmy do motywu.

      Przełknęła ślinę.

      – W tym momencie mamy zbrodnię nienawiści.

      – W statystykach to rzadkość. – Stassberg się skrzywił.

      – Ale się zdarza i przecież powiedziałam, że teraz. Może odkryjemy coś więcej. I potwierdziliśmy to u rodziców Jesionek. Dziewczyna była aspołeczna, z rysem socjopatycznym. Rosło w niej poczucie, że innym wiedzie się lepiej. Bez powodzenia próbowała swoich sił w aktorstwie. A Sara Kosowska, sam wiesz. Jak każda gwiazda była aktywna i popularna w mediach i na portalach społecznościowych. Autokreacja na całego, piękne życie, rano na Seszelach, wieczorem na Bali. U jednych to wzbudza podziw, u innych złość i…

      – Nina – przerwał jej. – Mam do ciebie zaufanie jako do śledczej. I wiem, że rozwiążesz tę sprawę, jeśli pozwolimy ci działać. Więc pytanie jest proste: czego ode mnie potrzebujesz?

      Wpatrywała się w niego chwilę, zanim odpowiedziała:

      – Potrzebuję wystawienia listu gończego za Martą Jesionek.

      Pokiwał głową. Wyglądał, jakby chciał zadać jakieś pytanie.

      – Tak, jestem pewna – powiedziała szybko.

      – Muszę postawić jej zarzuty.

      – Tak.

      – Złożyć wniosek o tymczasowe aresztowanie.

      – Więc zrób to. Nie ma czasu.

      Zamilkł i odetchnął.

      – Czy to wszystko?

      – A mało ci? Maciek, to trzeba zrobić jeszcze dzisiaj.

      – Nie masz nawet wyników badań toksykologicznych.

      – A prasa zaczęła trąbić o szóstej uczestniczce przyjęcia i dziewczyna może już być za granicą.

      – Muszę podzwonić. I zająć czas kilku osób.

      – Poczekam. Mój dzień się jeszcze nie skończył. – Nie wiedziała, jak prorocze okażą się te słowa.

      Stassberg biurokratyzował, a Warwiłow wykorzystała okazję, żeby odrobinę odpocząć. Usiadła na krześle i powoli odpłynęła, w zasadzie parę minut wolnego wystarczało, żeby zaczynała śnić. Po chwili, razem ze Stassbergiem, który był w tym śnie pijany, przeszukiwała szafkę w mieszkaniu swojego ojca, Aleksandra Siergiejewicza. Stassberg coś do niej mówił, ale bełkotał i nie mogła go zrozumieć.

      – Nina, kurde bele, obudź się.

      Otworzyła oczy. Maciek nie wyglądał na zadowolonego.

      – Zrobione, teraz pora na sąd – stwierdził. – Nie przyśpieszysz tego, ale będziesz to miała. Więc może pojedź już do domu. Kiedy ostatnio przespałaś całe osiem godzin?

      – Nigdy nie spałam ośmiu godzin – burknęła.

      – Może powinnaś spróbować. Na przykład w niedzielę.

      – To oznacza, że zajmiesz się Milą od rana?

      – Tak – powiedział.

      – Czyli…

      – Od dziesiątej.

      Skrzywiła się.

      – Ale wrócimy dopiero po południu – dodał szybko. – Cały dzień będziesz mogła odpoczywać.

      – Dobra. Ale to, że mam wolne, przekaż jeszcze Białkowi.

      – Co z nim?

      – A co ma być? – zapytała. – Na maksa chce się wykazać. Wszyscy szepczą, że nie powinien mieć tej pozycji, więc chce udowodnić, że na nią zasłużył. Myśli, że jeśli szybko nie rozwiąże sprawy Kosowskiej, to zbierze baty.

      – A jak jest naprawdę?

      – Prawda jest taka, że muszę pracować w weekend. W idealnym świecie Białka dostarczam mu mordercę do niedzieli, a ty w poniedziałek przygotowujesz piękny i klarowny akt oskarżenia.

      – To się okaże.

      – Co ty nie powiesz?

      Zamilkł, przetrawiając jej ironię, i szarpnął ramieniem w marynarce, co nieco ją uspokoiło. Wróciła na stare terytorium, Stassberg luzak wprowadzał w niej niepokój. Wyglądał, jakby zamierzał coś powiedzieć, zamiast tego odetchnął i odchylił się na krześle. Przeczuła, że Maciek chce zmoderować tę dyskusję.

      – Prawdę mówiąc, mam gdzieś Sarę Kosowską, ale interesuje mnie Nina Warwiłow, która jest najlepszym śledczym na Pradze-Północ i właśnie dlatego musi zapieprzać w weekendy. Do szpitala też pewnie cały czas kursujesz? Nina…

      – Maciek, pogadajmy w niedzielę.

      – Martwię się o ciebie.

      Na język cisnęły jej się wyłącznie złośliwe komentarze, choć przecież Stassberg chciał dobrze. Co z nią było nie tak? A źródło irytacji stanowił właśnie ten bałagan, w który brnęli. Kompletne pomieszanie wątków prywatnych i zawodowych w relacjach z praskim prokuratorem. I może to dlatego odradzano jej romanse w branży i krzywo na nie patrzono, bajzel się od tego robił większy niż dzisiaj na praskiej komendzie. Na szczęście nie zdążyła jakoś skomentować słów prokuratora, bo zadzwonił Chodkowski. Wahała się przez chwilę.

      – Odbierz – powiedział Stassberg.

      Przesunęła zieloną słuchawkę na ekranie.

      – Nie teraz, Karol – powiedziała. – Za chwi…

      – Mamy ją – oznajmił starszy aspirant.

      – Kogo? – Przez chwilę nie rozumiała.

      – No, Martę Jesionek. Ponoć przeczytała w internecie, że poszukujemy szóstej osoby w mieszkaniu. Dziewczyna skontaktowała się z dyżurnym i podała mu adres. Gdzie jesteś?

      – W prokuraturze.

      – Będę pod budynkiem za dziesięć minut.

      – Poczekaj… gdzie jedziemy?

      – Na СКАЧАТЬ