Czerwony świt. Jędrzej Pasierski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerwony świt - Jędrzej Pasierski страница 1

Название: Czerwony świt

Автор: Jędrzej Pasierski

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Ze Strachem

isbn: 9788380499942

isbn:

СКАЧАТЬ img_img_5b762e53-0c53-53ee-a656-9fad84784a0e.jpg" alt="Czerwony świt"/>

      Seria „Ze Strachem”:

      Lars Kepler Świadek (wyd. 2)

      Lars Kepler Piaskun

      Johan Theorin Nocna zamieć (wyd. 2)

      Wojciech Chmielarz Wampir

      Anna Kańtoch Łaska

      Lars Kepler Stalker

      Wojciech Chmielarz Osiedle marzeń

      Wojciech Chmielarz Farma lalek (wyd. 2)

      Wojciech Chmielarz Przejęcie (wyd. 2)

      Wojciech Chmielarz Zombie

      Anna Kańtoch Wiara

      Jędrzej Pasierski Dom bez klamek

      Jędrzej Pasierski Roztopy

      Jędrzej Pasierski W Imię Natury

      Anna Kańtoch Pokuta

      Więcej informacji: czarne.com.pl

      Jędrzej Pasierski

      Czerwony świt

      Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

      Projekt okładki Magdalena Palej

      Projekt typograficzny i redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl

      Fotografie na okładce © by Joao Grisantes / Arcangel; Linda Perdue / Arcangel

      Copyright © by Jędrzej Pasierski, 2020

      Opieka redakcyjna Tomasz Zając

      Redakcja Małgorzata Uzarowicz

      Korekta Justyna Żebrowska, Gabriela Niemiec

      Skład Alicja Listwan / d2d.pl

      Skład wersji elektronicznej d2d.pl

      ISBN 978-83-8049-994-2

       Dla Franka

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      This ebook was bought on LitRes

      1

      Na pewno ją rozpoznał. Przytrzymała spojrzenie, jednocześnie obsuwając nieco sukienkę. Chłopak był fajny, dobrze ubrany, może zagraniczny. W innym życiu nie miałaby nic przeciwko, żeby zabrać go do domu. W tym on musiałby się pochwalić przed całym światem. Po chwili zerwał kontakt wzrokowy i odwrócił się do kolegów.

      Z lekkim rozczarowaniem Sara obróciła twarz do swojego stolika i podjęła ponowną próbę wysłuchania Lutka. Ten z kolei wodził za nią oczami jak pies. Ilekroć na niego patrzyła, widziała w tych oczach smutek i tęsknotę. I nie mogła już tego znieść. Podjęła szybką decyzję, przerywając mu w pół słowa.

      – Idę potańczyć – oświadczyła i wstała, ale udała się prosto do baru, który rozciągał się na całą szerokość dolnego parkietu. Błyskawicznie wypatrzył ją tam barman. Wychylił głowę przez ladę i wytatuowaną po przeguby ręką zrobił jej przejście w kolejce oczekujących.

      – Co dla ciebie? – zapytał.

      Wzruszyła ramionami.

      – Margarita?

      – Poproszę – odparła.

      Jakaś dziewczyna rzuciła z irytacją:

      – Tu nie ma kolejki?

      Barman nie zaszczycił tamtej spojrzeniem. Nawet jej się to podobało, ta władza barmanów nad klubowym tłumkiem. Po kilkudziesięciu sekundach na ladzie pojawił się drink, kryształki soli mieniły się na brzegach kieliszka o szerokim rondzie. Sara wyciągnęła kartę, ale barman zaprzeczył ruchem dłoni.

      – Na koszt firmy – oświadczył.

      Liczył na coś. Korzystny wpis w internecie i legion jej fanów w klubie. Wolałaby zapłacić.

      – Dzięki – odparła jednak, uśmiechając się czarująco.

      Pociągnęła łyk. Jak na klub nocny margarita była pyszna, po chwili w kieliszku została jej już tylko połowa. Sara zerknęła na parkiet, miała ochotę potańczyć sama i tak zabić tych kilka godzin do świtu. Z nadzieją poszukała wzrokiem Pawła i Karoliny, we dwójkę mogli ją trochę zasłonić. Musiała jednak przejść przez całą salę, żeby ich odnaleźć. Niemal równi wzrostem, tańczyli przyklejeni do siebie; niebaczni na zmianę rytmu i dziesięć lat związku.

      Przez cały wieczór Paweł był nienaturalnie czuły i serdeczny. Nie chciała go takim widzieć.

      – Jesteś – szepnęła Karolina, kiedy Sara do nich podeszła. – Bałam się, że Lutek cię połknął.

      Uśmiechnęła się zdawkowo. Przynajmniej muzyka była w porządku, kochała syntezatory. Zaczęła rytmicznie poruszać biodrami. Błagała w myślach, by nikt się do niej nie zbliżył. Nie dzisiaj, nie teraz.

      Sara była chodzącą gracją. Tańczyła, jakby poruszała się nad ziemią. Wykonywała minimalne ruchy, a inne dziewczyny wyglądały przy niej nieatrakcyjnie. Super im się rozmawiało przed chwilą, a Lutek odnosił wrażenie, że w ostatnich latach dyskutowali głównie na tematy finansowe jak stare, znudzone sobą małżeństwo. Zagapił się na tańczącą Sarę i dopiero po chwili dotarło do niego, że dwie dziewczyny przy stoliku obok rozmawiają właśnie o nim.

      – Może ten? – zapytała niższa. – Nie jest taki zły.

      Nie poczekał na odpowiedź. Odszedł od stolika i udał się w kierunku górnego baru, następnie minął szatnię i wyszedł przed klub, nie wkładając nawet płaszcza. Do Demo, klubu nocnego przy ulicy Foksal, schodziło się po schodkach. Służyły za palarnię; niewielu palaczom chciało się wspiąć wyżej, tam gdzie stał i marzł selekcjoner. Przed gośćmi mężczyzna o twarzy chłopca zakładał maskę aroganckiego buca, a kiedy ich nie było, kulił się przy piecyku gazowym.

      Wraz ze świtem СКАЧАТЬ