Czerwony świt. Jędrzej Pasierski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerwony świt - Jędrzej Pasierski страница 8

Название: Czerwony świt

Автор: Jędrzej Pasierski

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Ze Strachem

isbn: 9788380499942

isbn:

СКАЧАТЬ Właśnie, wydaje mi się, jakby ona pojawiała się w telewizji od zawsze.

      – Aleks – powiedziała Warwiłow, lekko już zmęczona. – Możemy tu sobie plotkować, ale Sara Kosowska rozkłada się właśnie jak zwykły trup, a czas leci.

      – Tak. I prasa już wyje – dodał, wskazując głową za okno, pusty gest, bo widok miał przyjemny, na zieleń z dala od ulicy Jagiellońskiej.

      – Więc widzisz, w co mnie wrabiasz – skwitowała.

      – Wystawiam najmocniejszą zawodniczkę.

      – Aleks, skończ z tymi tekstami, proszę cię…

      – Dlatego że muszę mieć szybko wyniki – dokończył, uciekając nieco wzrokiem.

      Wiedziała, co teraz nastąpi. Co gorsza, już zastanawiała się, co zrobić z Milą.

      – Chcesz podejrzanego z łapanki?

      – Wytypowałaś już kogoś?

      Zamilkła. Musiała poczekać na Chodkowskiego, który sprawdzał zgłoszenie Sary Kosowskiej sprzed roku.

      – Sześciu – burknęła. – A pierwszy to Gargamel.

      – Im szybciej ta sprawa zejdzie nam z tapetu, tym łatwiej będzie nam się żyło. Oddam ci ten weekend, Nina, obiecuję.

      Po wyjściu z gabinetu Białka skierowała się prosto do Chodkowskiego. Starszy aspirant zajmował teraz osobny pokój, który lubiła za wyjątkowo dużo roślin. Skrzydłokwiat, monstera, hoja, języki teściowej, a nawet trudna do utrzymania paprotka. Chodkowski kochał opiekować się zielenią, a dzięki temu miał tu najlepsze powietrze na komendzie.

      Sam aspirant zmienił nie tylko pokój w trakcie jej nieobecności. Ściął nędzne resztki włosów, wreszcie pozwolił sobie na kilkudniowy zarost i zupełnie nie była przygotowana na to, że przeistoczy się znienacka w przystojnego faceta.

      Wiedziała, że nie jest w tym spostrzeżeniu odosobniona: wyczuwalne stało się zainteresowanie funkcjonariuszek Chodkowskim, który wciąż był kawalerem. A może nawet singlem. W zasadzie Karol Chodkowski, jej podwładny od zawsze, stał się nagle świetnym materiałem na partnera. Zdolny i pracowity policjant bez patologii na koncie, przy tym kapitalnie gotował.

      – No i? – zapytała, podchodząc do jego biurka.

      – Znalazłem. – Nie oderwał wzroku od monitora. – Powiedzieli prawdę. Sara Kosowska była tu trzykrotnie. Dwa razy w 2013 i raz w 2014 roku. Dziwne, że jej nie widziałem. I szkoda. Listy, maile… – Pokazał Warwiłow przybrudzoną kartkę zapisaną pismem komputerowym.

      – „Nie mogę żyć, kiedy ty żyjesz, zgnilizno” – przeczytała.

      – Tak. Groźby wysyłane z różnych kont i różnych adresów IP. Co ona temu człowiekowi zrobiła?

      – Być może nic i to zwykła żółć.

      – Albo coś konkretnego, czego jeszcze nie wiemy.

      – Czy nasz stalker może być mordercą? – zapytała.

      – Nie mam pojęcia, takie rzeczy się zdarzają. Pamiętasz tę modelkę, Agnieszkę Kotlarską? Została zamordowana przez psychofana. Też nie brała tego wystarczająco poważnie, nie zgłosiła nawet na policję, a potem facet dźgnął ją nożem. Często pogróżki są zresztą wysyłane przez kogoś będącego w pobliżu.

      – W pobliżu ofiary?

      – Tak.

      Zamilkła na chwilę.

      – Jeśli Sara Kosowska została otruta – powiedziała – to wymagało to przygotowania.

      – No teraz rozmawiamy o otruciu…

      – Co chcesz powiedzieć?

      Chodkowski wzruszył ramionami.

      – Jest prostsze wytłumaczenie jej śmierci – rzucił. – Sara całą noc piła, może ćpała…

      – Twierdzą, że nie.

      – Nie uwierzę im, dopóki nie zobaczę wyników z sekcji. To nie jest takie niesamowite, żeby umarła i zasłabła po nocy imprezowania, uwzględniając fakt, że byli w Koktajlu.

      – Co masz na myśli?

      – Chyba dawno nie miałaś do czynienia z narkotykowymi. A może to lepiej. To miejsce od dawna powinno być zamknięte i nie mam pojęcia, dlaczego nikt tego nie rusza. Serio, za bardzo nie można nawet podejmować tematu Koktajlu. Odradzono mi to.

      Zamilkła.

      – Dobra, zostawmy na razie ten wątek – powiedziała. – Fakty. Do jutra chemicy powiedzą, co było w kawie.

      – Okej. – Chodkowski wzruszył ramionami i pociągnął łyk wody.

      – Ta bezimienna dziewczyna… nie potrafię zrozumieć, jak mogli o niej zapomnieć.

      – Byli w szoku.

      – Mówimy jednak o amnezji u czterech osób naraz.

      – Imprezowali całą noc i nie spali – powiedział. – I byliśmy na miejscu czterdzieści minut po zdarzeniu.

      – To prawda.

      – Ale to oczywiście dziwne, nie będę się z tobą spierał. Szczególnie że Lutyński wyglądał na dość przytomnego. A to on ją przyprowadził.

      – Może właśnie dlatego nie chciał o niej powiedzieć.

      – Narażając się na większe podejrzenie? Nie wpadłby na to?

      – Może jest tępy.

      Chodkowski niepewnie pokiwał głową.

      – Znajdź tę bezimienną, to teraz absolutny priorytet – powiedziała.

      – Jak?

      – Nie wiem. Mamy opis?

      – Tak. Niewysoka, ciemne włosy, spodnie z wysokim stanem i trampki…

      – Mało. Sprowadź świadków i niech Kańczała sporządzi portret pamięciowy. Jak będzie marudził, podrzuć mu coś ze śledztwa, lubi to.

      – Okej.

      – I sprawdź koniecznie punkty usługowe wokół placu Konesera. Jak będziesz miał ten portret, przejdź się po okolicy, może coś kupowała, może ktoś coś zapamiętał. Musisz ustalić jej tożsamość i musisz to zrobić dzisiaj.

      – Będzie ciężko.

      – Powiedz to Białkowi. – A po chwili dodała: – Karol, wiesz tyle, СКАЧАТЬ