Piękno ludzkiej duszy. Osho
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу PiÄ™kno ludzkiej duszy - Osho страница 13

Название: PiÄ™kno ludzkiej duszy

Автор: Osho

Издательство: PDW

Жанр: Философия

Серия: Prawdziwe życie

isbn: 9788381432238

isbn:

СКАЧАТЬ Być może coś takiego już się zdarzyło, ale na pewno nikt o tym nie wiedział. Wezwano nawet na pomoc policję, ponieważ istniały realne obawy, że go zabiją.

      Szacunek tak łatwo może zamienić się w nienawiść. Ludzie, którzy do tej pory obdarzali go szacunkiem, zaczęli go nienawidzić, ponieważ nie było już powodów do szacunku. Po tym jak uciekł, nadal udawał przed całym światem, że jest dźińskim mnichem, i nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że przecież mieszka z kobietą. Zanim uciekł, dźini chcieli odebrać mu jego miskę i inne symbole wskazujące na przynależność do sekty. Pod eskortą policji wpuszczono go do samolotu tylnymi drzwiami i od tego czasu jego noga już nigdy nie postała w Indiach. Nie może tam wrócić, bo wciąż na niego czekają.

      W Mumbaju, w czasie mojego jedynego spotkania z nim, zapytałem: „Mamy już dwudziesty wiek, a ty ciągle każesz ludziom żyć w sprzeczności z zasadami życia? Sam tak nie postępujesz. Wszystkie pragnienia, które rodzą się w tobie, rodzą się także w innych ludziach; to naturalne. Człowiek godzi się na to, by je tłumić. Jako człowiek mówiący prawdę powinieneś to rozumieć. Możesz także usiłować przekonywać mnie, że wyszedłeś ponad swoje pragnienia. Wtedy dołożę wszelkich starań, aby udowodnić, że kłamiesz”.

      Cały poczerwieniał ze złości. Zwróciłem się do tłumu: „Popatrzcie na jego twarz. Jak człowiek, który ma w sobie tyle złości, mógłby żyć bez seksu? Ten człowiek ma w sobie tyle wściekłości… Czy rzeczywiście nie jest groźny? Co mówi jego twarz?”.

      Trzykrotnie próbował mnie zabić, chociaż wciąż twierdził, że jest dźińskim mnichem!

      Wracałem kiedyś z Puny i pewien przyjaciel zadzwonił do mnie, kiedy wsiadałem do samochodu. Poradził, żebym nie jechał samochodem, ponieważ ludzie Chitrabhanu będą na mnie czekać. Musiałem więc polecieć samolotem, specjalnie wynajętym czarterem. Poprosiłem natomiast jednego z kolegów, żeby pojechał samochodem, którym miałem jechać ja. Okazało się, że droga została zablokowana wielkimi kamieniami i kilku uzbrojonych ludzi czekało tam na mnie. Zdziwili się, kiedy okazało się, że w samochodzie siedzi ktoś inny. I taka sytuacja zdarzała się trzy razy. Ten mściwy człowiek próbował zaaranżować morderstwo, czy więc naprawdę można uznać, że ci ludzie są niegroźni?

      Przemoc zawsze się kumuluje. Wszystko, co odrzucasz w życiu, gromadzi się w tobie. Tacy jak on są bardziej lubieżni niż zwykli, prości ludzie i mają w sobie o wiele więcej złości. Zwykli ludzie wyrażają złość wtedy, kiedy coś ich zdenerwuje, wyładowują ją i po chwili wracają do normalności. Tacy ludzie jak mnisi gromadzą złość w sobie. Siedzą jak na wulkanie i niewiele potrzeba, aby obnażyć prawdę o nich.

      Nigdy więcej nie zgodził się na rozmowę ze mną. Mówił, że na scenie jest miejsce tylko dla jednego z nas. Kiedyś przekonałem organizatorów, żeby mnie także pozwolili przemówić. Powiedziałem, że mogę przemawiać przed nim albo po nim, bez różnicy. Jeśli on uważa, że mówiąc jako pierwszy, narazi się na moją krytykę, chętnie poprowadzę wykład jako pierwszy. Niech on krytykuje mnie. Jestem gotowy na jego krytykę. Zgadzam się także, żeby mówił i przede mną, i po mnie. Ja będę mówił tylko raz, bo wiem, że ten jeden raz będzie o wiele skuteczniejszy niż jego dwa razy. Miałem już z nim do czynienia.

      Siedział, usiłując zachować spokój, chociaż widać było, że kipi ze złości i cały jest roztrzęsiony. Ręka, w której trzymał kartkę, cały czas drżała. W swoich notatkach spisał wszystko, co jego zdaniem pozwoliłoby mu pokonać mnie w dyskusji, ale w końcu zdecydował, że nie ma żadnych argumentów. Cóż w tym dziwnego? Przez dwadzieścia pięć stuleci nikt nigdy nie zapytał, jak to możliwe, żeby mleko ciekło ze stopy.

      Nie, wyznawcy nie zadają pytań. Kapłani uczą ich, że nie powinni zadawać żadnych trudnych pytań. Mają wierzyć, ponieważ wiara się opłaca, podczas gdy wątpienie jest grzechem. A przecież bez wątpliwości nie istnieje poznanie; wtedy nie ma szansy na to, by stać się uważnym, świadomym.

      Ci ludzie wycinają korzenie, dzięki którym może rozwijać się twoja uważność i świadomość. Są nimi wszelkie wyzwania i możliwości, które przynosi życie. Jeśli się skurczysz i wycofasz z życia, nigdy nie rozwiniesz swojej świadomości.

      Jest pewna opowieść o hinduskim mnichu, który przez trzydzieści lat mieszkał w Himalajach…

      Mnich miał problem ze swoim ego. Pewien mędrzec – ja zaś twierdzę, że był to głupiec – zasugerował mu, żeby zamieszkał w cichej dolinie w Himalajach, dzięki czemu jego ego się uspokoi. Zajmie to trochę czasu, ale warto poczekać. Oczywiście jeśli żyjesz w Himalajach, w odległej dolinie, w której nie ma śladu innego człowieka, nie jesteś w stanie ocenić, czy posiadasz ego. Jedno ego potrzebuje drugiego, dzięki któremu może wyjść na światło dzienne. W samotności ego zasypia.

      Trzydzieści lat to bardzo długi okres. Mnich był więc przekonany, że nie ma już ego. Przez ten czas rosła jego sława; ludzie przychodzili i sławili go. Sprawiało mu to dużą przyjemność i utwierdzało go w przekonaniu, że jest pozbawiony ego.

      Problem pojawił się, kiedy w mieście Kumbha zaczęły się przygotowania do wielkiego święta, które zdarza się tylko raz na dwanaście lat. Uczestniczy w nim co najmniej trzydzieści milionów ludzi!

      Zaczęto prosić go, żeby wziął udział w tym święcie. Przekonywano, że jest tam absolutnie niezbędny, żeby pobłogosławić te miliony ludzi przybyłych z całego kraju.

      Zgodził się. Wciąż był przekonany, że nie posiada ego. Zszedł z gór i dostrzegł przed sobą ogromny tłum – nie było widać ani początku, ani końca. Nikt go nie znał. Nagle jakiś przypadkowy człowiek nadepnął mu na nogę. I trzydzieści lat w samotności diabli wzięli. Mnich złapał go za gardło i wykrzyknął: „Zaraz cię zabiję!”. I natychmiast zdał sobie sprawę z tego, że wciąż jest dokładnie tym samym człowiekiem, który trzydzieści lat wcześniej przybył w Himalaje.

      Możesz próbować coś zrobić i przez trzydzieści wcieleń, ale nie osiągniesz żadnego rezultatu. Jedyny sposób, aby dowiedzieć się, kim jesteś i co znajduje się w twoim umyśle, polega na tym, żeby żyć pełnią życia, otwierać wszystkie drzwi i okna, patrzeć na wszystkie aspekty egzystencji; wtedy dowiesz się, kim jesteś, bo każde okno odsłoni ci pewną nową perspektywę.

      Bardzo lubię tę historię…

      Pewien człowiek był ogromnym złośnikiem. Wydawało się, że cała jego energia zamienia się w złość. Nie przebierał w słowach, ale oprócz tego codziennie z byle powodu wdawał się w bójki. Pewnego dnia przesadził: pobił swoją żonę i wrzucił ją do studni, wskutek czego zmarła. Był to dla niego ogromny wstrząs.

      Kochał tę kobietę. Jeśli mógł zrobić coś takiego w stosunku do osoby, którą kochał, to co może zrobić innym? Odczuwał skruchę i ogromny ciężar swojej winy. W mieście przebywał akurat dźiński mnich z sekty nagich. Udał się do niego w nadziei, że będzie mógł nauczyć się życia bez złości i bez przemocy.

      Mnich powiedział mu: „To bardzo proste: musisz odrzucić życie. Jeśli tego nie uczynisz, nie pozbędziesz się złości, ponieważ każdego dnia będziesz się mierzył ze złością innych ludzi, twoje ego będzie się zderzało z ego innych ludzi i nie znajdziesz ani chwili, żeby zaznać spokoju i ciszy. Odrzuć więc życie. Możesz to zrobić, unikając wszystkich sytuacji, które mogą zakłócić twój spokój. СКАЧАТЬ