Piękno ludzkiej duszy. Osho
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу PiÄ™kno ludzkiej duszy - Osho страница 14

Название: PiÄ™kno ludzkiej duszy

Автор: Osho

Издательство: PDW

Жанр: Философия

Серия: Prawdziwe życie

isbn: 9788381432238

isbn:

СКАЧАТЬ bardzo się ucieszył, ponieważ nie było łatwo znaleźć chętnych – zostało tylko dwudziestu dwóch nagich mnichów, a w czasach Mahawiry były ich tysiące. Samemu Mahawirze towarzyszyło zwykle ponad dziesięć tysięcy! Teraz zostało ich już jedynie dwudziestu dwóch, a kiedy któryś z nich umiera, nie ma go kim zastąpić, bo wymagałoby to nie lada wysiłku. Najpierw trzeba przejść przez pięć poziomów wtajemniczenia i już samo to zabiera kawał życia. Trzeba nauczyć się odrzucać wszystko po kolei, nawet ubrania. A kiedy to nastąpi, nie wolno niczego dotykać.

      Mnich pomyślał sobie, że to naprawdę niezwykły człowiek. Zapytał go, czy rzeczywiście w tej jednej chwili chce osiągnąć piąty stopień wtajemniczenia.

      Odpowiedź brzmiała: „Tak, w tej chwili”. Po czym mężczyzna zrzucił z siebie ubrania tak samo szybko, jak kiedyś zrzucił swoją żonę do studni. Mnich nie zauważył tej analogii. Gdybym ja tam był, natychmiast zwróciłbym uwagę na jego zachowanie, ale mnich tylko bardzo się ucieszył, przeprowadził inicjację i dał mu nowe imię, Shantinath, co oznacza „Pan ciszy i spokoju” i miało na celu przypominać mu, że odrzucił złość, że odrzucił przemoc i od momentu inicjacji jego życie miało być spokojem, a jego wibracją miała stać się cisza.

      Po upływie dwudziestu lat był on już bardzo znany w całym kraju. Któregoś dnia do New Delhi przybył przyjaciel z jego wioski, żeby się z nim zobaczyć. Zamieszkał w New Delhi, ponieważ mieszkało tu wielu znanych przywódców, naukowców i wybitnych ludzi z całego świata.

      New Delhi zajmuje ogromne terytorium, tak jak Mumbaj. Nie budują tam wieżowców, a więc miasto nie rośnie ku górze, lecz ciągle poszerza swoje granice. Żeby przejechać z jednego końca na drugi, potrzeba pięciu, sześciu godzin. A korki na ulicach są tu chyba największe na świecie! Można tam zobaczyć wozy zaprzężone w woły, ale też wielbłądy, słonie, konie i fury, ryksze ciągnięte przez rowery, motoryksze, samochody, autobusy – na tych wąskich uliczkach starego miasta historia spotyka się z teraźniejszością. Przejechanie przez całe miasto zajmuje wiele godzin, zwłaszcza że nigdy nie wiadomo, gdzie utkniesz.

      New Delhi jest podzielone na wiele mniejszych przedmieść, toteż Shantinath – mnich dźiński – przenosił się z miejsca na miejsce, tak naprawdę ciągle pozostając w Delhi. Odwiedzali go nawet ambasadorzy, zawsze zadowoleni ze spotkań, bo mnich dźiński jest dla wszystkich wielką atrakcją. Ja powiedziałbym raczej, że tą atrakcją jest jego ekshibicjonizm. Bo z psychologicznego punktu widzenia był on ekshibicjonistą.

      Od czasu do czasu policja aresztuje na ulicy ludzi, których przyłapano na pokazywaniu swojej nagości. Bo dźińscy mnisi pokazują swoją nagość całym tłumom. Powinni przebywać za kratkami albo w domach wariatów. Są ekshibicjonistami w pełnym tego słowa znaczeniu, a New Delhi wydaje się dla nich rajem.

      Przyjaciel, który przyjechał z wioski Shantinatha, chciał się z nim spotkać, ponieważ widział go w magazynach i gazetach. Był biednym człowiekiem; z trudem uzbierał pieniądze na podróż, ale bardzo chciał odwiedzić przyjaciela, który stał się taki sławny.

      Kiedy przekroczył próg świątyni, Shantinath zauważył go i od razu rozpoznał. Udawał jednak, że go nie zna, ponieważ uważał się za kogoś lepszego. Jego dawny przyjaciel dostrzegł jednak po wyrazie twarzy, że to tylko pozory i że w rzeczywistości dobrze go pamięta. Podszedł więc do niego i zapytał:

      – Czy zechciałby pan podać mi swoje imię?

      – Nie czytujesz gazet? Nigdy nie widziałem takiego głupka. Każdy zna moje imię – odpowiedział mu Shantinath.

      – Jestem tylko prostakiem z odległej wioski, więc wybacz mi, proszę, i powiedz, jak ci na imię.

      – Nazywam się Muni Shantinath Deva.

      Muni to dźińska nazwa mnicha. Na jego słowa mężczyzna z niedowierzaniem zapytał:

      – Shantinath?

      – Tak. Masz jakieś wątpliwości?

      – Nie, nie mam żadnych wątpliwości. Po prostu myślałem… Powiedz jeszcze raz: jak masz na imię?

      – Nie słyszałeś? Jesteś prawdziwym idiotą! Nazywam się Shantinath Deva!

      Mężczyzna odsunął się kilka kroków w tył. Zaczął się dokładnie przyglądać mnichowi, po czym podszedł ponownie, tym razem bardzo blisko, i poprosił, żeby znów podał swoje imię. Shantinath Deva podniósł swój kij i rzekł:

      – Widzę, że masz kłopoty ze zrozumieniem. Podejdź bliżej, a wytłumaczę ci dokładniej, kim jestem!

      – Już zrozumiałem. Zresztą rozumiałem to od samego początku, tak jak i ty. Ty udawałeś i ja udawałem. Jednak, Shantinacie Devo, nic się nie zmieniło. Przybrałeś po prostu nowe imię, ale twoja osobowość pozostała taka sama. Dopytywałem tylko o twoje imię, a ty już byłeś gotowy użyć swojego kija. Gdyby w pobliżu była studnia, wrzuciłbyś mnie pewnie do niej, tak jak postąpiłeś ze swoją żoną.

      Jeśli odsuwasz się od życia, nie nastąpią żadne zmiany. Nic się nie zmieni. Żeby poznać życie, trzeba je przeżywać. A jeśli twoje życie przebiega bez żadnych przeszkód, bez żadnego lęku… Przecież nie ma się czego bać – to jest twoje życie! Zostało ci dane po to, abyś je przeżył. Jest darem natury dla ciebie. Zasmakuj w nim, niech świeca twojego życia płonie z obu stron. Żyj tak intensywnie, jak tylko potrafisz, a poznawszy smak życia, zrozumiesz, dlaczego nie ma powodu, żeby bać się śmierci. Kiedy poznasz swoje życie, jego płomienie, zrozumiesz, że nie ma śmierci.

      Życie, które można rozpoznać, żyjąc pełnią siebie, jest życiem wiecznym. Można to poczuć, jeśli zdecydujesz się tak żyć. Im głębiej i bardziej intensywnie przeżywasz swoje życie, tym szybciej poczujesz, że śmierć nie istnieje. W mojej religii świętujemy śmierć, ponieważ nie jest ona śmiercią, lecz przejściem do innego życia.

      Bo tak naprawdę świętujemy narodziny; ludzie myślą, że świętujemy śmierć, ale śmierć jako taka nie istnieje. Nic nie umiera, a jedynie zmienia formę. Życie przenosi się z jednej formy do innej. Kiedy człowiek umiera, wszyscy znajomi powinni się cieszyć, ponieważ jego śmierć jest jedynie pozorna. Jednym wydaje się, że on umiera, drudzy świętują jego narodziny. Tak, wychodzi z jednego domu, w którym my zostajemy, ale wchodzi natychmiast do innego. Może się zdarzyć, że będzie przez chwilę pozostawał bez domu, ale to też nie jest śmierć.

      Dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi natychmiast wchodzi w inną formę życia – im bardziej rozwinięta była ich świadomość, tym doskonalsza będzie to forma. Jeśli zaś mieli niską świadomość, ich forma będzie prostsza. Wszystko zależy od możliwości rozwoju świadomości i odpowiedzialności. Otrzymasz od egzystencji nowe zadania, a będą one tym lepsze, im wyższą świadomość osiągnąłeś. Jeśli umiałeś rozwinąć otrzymany w poprzednim wcieleniu dar, czeka cię nagroda.

      Wszystko to dzieje się automatycznie. Nikt nie podejmuje tu decyzji. W przeciwnym razie można by go przekonywać lub przekupić. Przypadłbyś mu do stóp i powiedział: „Boże, wybacz mi. Masz takie dobre serce, a ja jestem nic niewartym grzesznikiem. Proszę cię, wybacz mi”.

      Sufijski mistyk Omar Chajjam tak mówi: „Nie powstrzymuj mnie od grzechów. Nie powstrzymuj СКАЧАТЬ