Córeczka. Kathryn Croft
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Córeczka - Kathryn Croft страница 3

Название: Córeczka

Автор: Kathryn Croft

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788380531987

isbn:

СКАЧАТЬ głowę, zapatrzył się w sufit zmętniałym wzrokiem.

      – Mhm.

      – Powiesz mi teraz?

      Popatrzył na nią i zaśmiał się, a ona zrozumiała, że nic z niego nie wyciągnie. Musi opracować nową strategię, zacząć poszukiwania od własnej rodziny.

      Wtedy jednak z jego ust padło imię i nazwisko. W tej samej sekundzie gwałtownym ruchem zdarł z niej spódnicę.

      A ona chwyciła lampę i z całej siły trzasnęła go w głowę, raz, drugi, trzeci, aż uścisk wreszcie zelżał.

       1.

      Przed osiemnastu laty

      Przyglądam się dziecku w moich ramionach, po raz setny zaskoczona świadomością, że stworzyliśmy razem coś tak pięknego. Pojawiła się o kilka lat za wcześnie, ale nawet gdybym miała wybór, nic bym nie zmieniła. Mam tylko nadzieję, że Matt też tak myśli. Wciąż wydaje się nieco zdezorientowany, ale ja pewnie też. Przyglądam mu się czasem, kiedy bierze małą na ręce; jest zdenerwowany, jakby trzymał kruchą porcelanę, ale uśmiech na jego twarzy mówi sam za siebie. Narodziny Heleny rozwiały wszelkie wątpliwości.

      Gdy odkładam ją do łóżeczka, natychmiast zaczyna płakać. Muszę ją jednak tam zostawić, tak kazała położna. Nie mogę brać jej na ręce, gdy tylko zakwili. Zostawiam ją zatem i zamykam drzwi, zabierając ze sobą odbiornik elektronicznej niani.

      Matt siedzi na kanapie obłożony podręcznikami. Na twarzy ma wyraz głębokiej koncentracji. Przyglądam mu się w milczeniu, czując przypływ dumy. Pewnego dnia zostanie lekarzem i wszyscy troje przeprowadzimy się do wielkiego domu. Helena będzie miała własny pokój, a on gabinet, w którym będzie mógł pracować w spokoju.

      Matt podnosi głowę i uśmiecha się do mnie.

      – Hej – mówi, kątem oka zerkając na odbiornik, z którego nadal dochodzi szloch dziecka.

      Rozglądam się, ale nie mam gdzie go odstawić. Mamy tu tylko pokój z aneksem kuchennym, sypialnię, w której teraz leży Helena, i bardzo ciasną łazienkę.

      – Przepraszam… – odzywam się. – Na pewno zaraz przestanie.

      W moim głosie chyba słychać panikę, bo Matt odkłada książkę i podchodzi, by mocno mnie objąć.

      – Spokojnie, po prostu jeszcze się aklimatyzuje. Musi się do nas przyzwyczaić. Dla niej to zupełnie nowa sytuacja. Pomyśl, jednego dnia siedziała sobie spokojnie tutaj – delikatnie głaszcze mnie po brzuchu, wciąż jeszcze nabrzmiałym po ciąży – a następnego kazano jej przejść do porządku dziennego nad całym światem. I nad faktem, że trafili jej się rodzice, którzy zupełnie nie wiedzą, co robią! – Gestem wskazuje wnętrze naszego mieszkania. – Popatrz tylko, jak żyjemy. Ta nora nie nadaje się nawet dla nas, a co dopiero dla dziecka.

      – Nie jest tak źle – mówię, tocząc wzrokiem po ciasnym pokoju.

      Pożółkła tapeta odkleja się od ścian, a wykładzina na podłodze jest mocno przetarta, ale to nasz dom. Większość znajomych mieszka jeszcze z rodzicami. Mamy szczęście, że udało nam się zdobyć własny kąt. A South Ealing to nie taka zła dzielnica.

      Matt wzdycha z rezygnacją.

      – Żałuję tylko, że nie jestem w stanie zarobić na nic lepszego. Niedługo to się zmieni, obiecuję. Jak skończę medycynę i dostanę pracę, staniemy na nogi. Jeszcze będziemy się z tego śmiać.

      – To i tak lepsze, niż mieszkać osobno, każde ze swoimi rodzicami – stwierdzam. – W tej klitce przynajmniej jesteśmy razem. Jesteśmy rodziną.

      Matt przygryza dolną wargę. Ostatnio bardzo często tak robi.

      – Dziwnie to brzmi, prawda? Rodzina! I to w naszym wieku!

      Mnie też wydaje się to lekko surrealistyczne. Mam dziewiętnaście lat, on dwadzieścia dwa; jesteśmy o wiele za młodzi, by myśleć o sobie jako o rodzinie. Helena zmieniła cały nasz świat.

      Odsuwam się o krok.

      – Nie żałujesz, prawda?

      Ujmuje mnie za ręce, ściska delikatnie.

      – Nie, ani przez moment. Wiem, że na początku trochę panikowałem, ale wtedy po prostu… Sam nie wiem… Chyba się bałem. Ale odkąd się pojawiła, nie mam żadnych wątpliwości.

      – Nawet kiedy nie pozwala ci się uczyć? – pytam, machając mu przed nosem elektroniczną nianią.

      Helena cały czas płacze, lecz ja jakimś cudem przyzwyczaiłam się do tego dźwięku; to nieszkodliwy szum w tle, nie powód do niepokoju.

      – Wiesz co, może zadzwońmy do mamy – mówi Matt. – Poprosimy ją, żeby zabrała Helenę na krótki spacer po parku. Może świeże powietrze trochę ją uspokoi.

      – Myślisz, że Miriam nie będzie mieć nic przeciwko?

      Pytanie jest retoryczne. Moja teściowa nie była zachwycona, kiedy dowiedziała się, że jestem w ciąży, ale całym sercem pokochała wnuczkę i okazała się nieocenioną pomocą. Bez niej nie dalibyśmy sobie rady.

      Matt rzuca mi spojrzenie pod tytułem: „Co ty na to?”, a potem bez słowa sięga po telefon. Niecałą godzinę później Helena jest już gotowa na wizytę w parku. Siedzi w wózku, przytulona do pluszowego królika. Uspokoiła się nieco; wie, że czeka ją miła przejażdżka.

      – Tak się cieszę, że się do mnie odezwaliście – mówi Miriam, nie spuszczając z oczu małej. – Owszem, pracuję, ale naprawdę mogę wam pomagać częściej. Nie wstydźcie się o to prosić. Jesteście młodzi, potrzebujecie czasu tylko dla siebie. Dziecko nie powinno komplikować związku dwojga ludzi, tylko go umacniać.

      – Tak naprawdę to ja po prostu muszę się pouczyć – wyjaśnia Matt, ale Miriam tylko rzuca krótkie pożegnanie i znika za drzwiami.

      – Mówiłeś poważnie? – pytam, kiedy zostajemy sami.

      – A co, masz jakieś kontrpropozycje? – Matt uśmiecha się do mnie tym seksownym uśmiechem, którego nie widziałam już od dawna.

      Efekt jest natychmiastowy. Po raz pierwszy od narodzin naszego dziecka pragnę go, tu i teraz, tak mocno, że nie chcę marnować czasu na spacer do sypialni.

      ***

      Leżymy na kanapie, nadzy, u naszych stóp piętrzy się stos splątanych ubrań. Wsłuchując się w rytm oddechu Matta, stwierdzam, że nie mam ochoty się ruszać. Choćby do końca świata. Chcę przeciągnąć tę chwilę niczym jakąś czasoprzestrzenną gumkę recepturkę, chociaż wiem, że ostatecznie trzeba będzie ją przerwać.

      Całuję Matta w pierś.

      – СКАЧАТЬ