Название: Ostrożnie z miÅ‚oÅ›ciÄ…
Автор: Samantha Young
Издательство: PDW
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 9788380534513
isbn:
Nie powinno mnie to obchodzić.
W ogóle. Nic a nic.
Cholera.
– Zatem Avo, może kiedy już będziemy w Bostonie, wybralibyśmy się na drinka lub kolację? – zaproponował Hugh, kiedy Caleb wrócił na swoje miejsce.
Zauważyłam, że patrzy na mnie drwiąco.
Obojętnie odwróciłam wzrok i spojrzałam na Hugh.
– Nie umawiam się z żonatymi – odrzekłam głośno.
Hugh osłupiał.
– Z żonatymi? Ale ja nie… Dlaczego tak sądzisz?
– Zsunąłeś obrączkę z palca, kiedy zdejmowałeś marynarkę, prawda? – zgadywałam.
Zaczerwienił się po same uszy, w ten sposób się demaskując.
– Właśnie. Masz jasny pasek na skórze w miejscu, gdzie zwykle nosisz obrączkę. A przy okazji, twoje teksty obliczone na podryw są beznadziejne. – Uśmiechnęłam się do niego szeroko i wstałam z miejsca.
Zabrałam swój czytnik, przeszłam na drugą stronę i zaczęłam się gramolić na miejsce obok Caleba.
– Co jest, do diabła? – Przysunął do siebie laptopa, kiedy przeciskałam się między jego kolanami a oparciem fotela przed nim.
– Ani słowa – nakazałam, kiedy już opadłam na fotel przy oknie. Spojrzałam gniewnie na jego skrzywioną minę. – To nic nie znaczy. Po prostu wybrałam mniejsze zło, czyli twoje towarzystwo. I nie powiesz mi, że podczas startu nie przyda ci się moja irytująca obecność.
– Nie potrzebuję cię tutaj. – Patrzył na mnie wrogo.
Wzdrygnęłam się wewnętrznie, ale nie dałam tego po sobie poznać.
– Owszem, potrzebujesz. – Uśmiechnęłam się znacząco.
Westchnął i rzucił okiem na Hugh, który patrzył na nas skonsternowany. Potem zwrócił się do mnie z ironicznym uśmieszkiem.
– Zorientowałaś się, że jest żonaty, tak?
– Dostrzegłam biały ślad na jego palcu, kiedy tylko usiadł.
– Widziałem, jak na twój widok zdjął obrączkę.
– A gdybym tego nie zauważyła, podzieliłbyś się ze mną tą informacją?
Pochylił ku mnie głowę i przybrał protekcjonalny ton.
– Nie jestem rycerzem śpieszącym damom na ratunek, skarbie. Jeśli chcesz się zabawić z jakimś żałosnym typkiem, to twoja sprawa.
– Spokojna głowa. Wczoraj wyczerpałam swój limit żałosnych typków.
Wzruszył ramionami i westchnął.
– Chyba sam się prosiłem o ten komentarz.
Jedna ze stewardes przerwała nam rozmowę, oznajmiając, że przygotowujemy się do startu. Caleb schował laptopa i złożył stolik.
– A więc… – zaczęłam trochę skrępowana, wiercąc się niespokojnie w fotelu – słyszałeś wszystko, co powiedziałam zeszłej nocy?
– Chodzi ci o tę część, kiedy przyznałaś, że spełniam twoje oczekiwania?
Zakryłam oczy dłonią.
– Wszystko dlatego, że byłam pod wpływem endorfin. Paplanina po orgazmie. – Opuściłam rękę i dodałam: – Takie słowa się nie liczą.
– Ależ się liczą. – Pochylił się i spojrzał na mnie, zatrzymując wzrok na ustach. – I tak sobie myślę, że siedzisz tutaj, ponieważ będziesz chciała więcej, kiedy już znajdziemy się w Bostonie.
Odskoczyłam od niego oburzona.
– Wcale nie. Po wylądowaniu więcej się nie zobaczymy. Nie będę kłamać i twierdzić, że nie przeżyliśmy udanego seksu…
– Wspaniałego seksu.
Zaczerwieniłam się, zadowolona, że on też tak sądzi.
– Niech będzie. Wspaniałego. Jednak nadal cię nie lubię.
– I co z tego? – Minę miał teraz chłodną. – Ja też cię nie lubię. Co wcale nie znaczy, że nie chcę się z tobą jeszcze raz przespać.
– Byłeś innego zdania, kiedy udawałeś, że śpisz.
Uśmiechnął się szeroko, a ja z niezadowoleniem stwierdziłam, że znów czuję dreszczyk podniecenia.
– Nieźle cię to wkurzyło, co? Ale to było zeszłej nocy. Właśnie się z tobą przespałem i nie sądziłem, że jeszcze cię zapragnę. Teraz jednak jesteś tutaj… – Powiódł wzrokiem po moich nogach i biuście. – A ja nie miałbym nic przeciwko powtórce.
– Powtórce? – Nie dowierzałam własnym uszom. Ogarnęła mnie wściekłość. – Powtórce?
Usta zadrgały mu od śmiechu.
– Zły dobór słowa?
– Jesteś świnią. Zeszłej nocy dostałam to, czego potrzebowałam, i nie chcę następnego razu.
W odpowiedzi przesunął wargami po moim uchu i szepnął:
– Kłamczucha.
Zadrżałam, ogarnięta podnieceniem. Poczułam jego ciepły oddech na szyi i błyskawiczne odsunęłam głowę jak najdalej od jego ust.
– Zarozumiały drań!
– A pewnie.
– W Bostonie roi się od pięknych kobiet. Z radością się z tobą umówią. Twój akcent gwarantuje ci powodzenie.
– Na ogół tak. To nie jest moja pierwsza wizyta w Bostonie.
Oczywiście. Byłam tylko jedną z wielu. Rozdrażniona zacisnęłam zęby i mimowolnie spojrzałam na niego z urazą.
Coś zabłysło w jego oczach. Miałam nadzieję, że to nie błysk triumfu, bo gdyby tak było, chybabym mu przyłożyła. Po chwili jego usta znów znalazły się tuż przy moim uchu.
– Nie pamiętam jednak, żeby z którąkolwiek z nich było mi tak dobrze jak z tobą, Avo.
Zalała mnie fala ciepła, ponieważ przypomniałam СКАЧАТЬ