Źródło i mielizny. Гилберт Кит Честертон
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Źródło i mielizny - Гилберт Кит Честертон страница 12

Название: Źródło i mielizny

Автор: Гилберт Кит Честертон

Издательство: PDW

Жанр: Религиозные тексты

Серия:

isbn: 9788380792890

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Gdy chodzi o Modlitewnik, rozniósł ich doszczętnie. Decyzja w sprawie dwóch wersji nowej liturgii, a w gruncie rzeczy dwóch nowych, alternatywnych liturgii, nie została podjęta w imieniu Kościoła przez klerykałów czy dewotów, ani przez anglikańską kongregację. O wszystkim zdecydowała zbieranina polityków, ateistów, agnostyków, kościelnych dysydentów i parsów, czyli przysięgłych wrogów tego Kościoła, i każdego w ogóle Kościoła, którzy przypadkiem byli akurat posłami do parlamentu29. A jeśli ich dzieło zasługuje na jakieś historyczne motto, jeśli można je ująć w słowa donioślejsze niż nagłówek prasowy, to nie przyświecało mu hasło Ecclesia Anglicana, ani Via Media, ani żadne podobne, lecz hasło Cuius Regio Eius Religio, czyli jak oddać Cezarowi to, co należy do Boga. Oto podsumowanie całych dziejów anglikanizmu.

      Żeby pokazać kontrast między stylem ludzi, którzy przez tysiąc czterysta lat byli katolikami, a stylem tych, którzy przez czterysta lat byli protestantami, wspomnę tu o jednym incydentalnym zdarzeniu. Otóż, pewna protestancka organizacja dała w prezencie wszystkim owym ateistom i tym podobnym, którzy zagłosowali zgodnie z wolą odłamu protestanckiego, wielką czarną Biblię lub wielki Modlitewnik, czy może jedno i drugie, przyozdobione na okładce nie krzyżem, lecz zdjęciem Parlamentu. In hoc signo vinces. Krzyż lub krucyfiks, zdaniem tych protestantów, byłby czystym bałwochwalstwem, lecz Parlament, gdzie przelicza się partyjne fundusze i sprzedaje tytuły szlacheckie – oto świątynia, gdzie zamieszkują bogowie Izraela30

      Wiadomo, że świat idzie naprzód, oświata się szerzy i coraz mniej jest analfabetów; przypuszczam, że to dobrze. Lecz owe cztery stulecia silnej protestanckiej Anglii zaczęły się od Księgi Porządku Służby Bożej, w której Anglicy, pomimo zdrady i paniki Cranmera, pomimo tego, że odrywali się właśnie od Rzymu i reszty chrześcijaństwa, umieli językiem subtelnym i wzniosłym wyrazić autentyczne chrześcijańskie emocje: „Przez Twą najdroższą śmierć i pogrzeb Twój, przez Twe chwalebne zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, i przybycie Ducha Świętego…”. Na początku tych czterech stuleci tak właśnie mówią ludzie, którzy wciąż, instynktownie i z przyzwyczajenia, mają katolicką umysłowość. A później protestancka cywilizacja stopniowo ewoluuje, edukacja staje się coraz powszechniejsza, Anglia rośnie w bogactwo i potęgę, powstaje coraz więcej miast i szkół wyższych, aż wreszcie nasz kraj wydaje końcowy, dojrzały owoc tej kultury, mający postać opasłej czarnej książki, której okładka, mięsista i napowietrzona, ugina się jak poduszka, a na okładce, elegancko wpasowana w ramkę, widnieje pocztówkowa fotografia, przedstawiająca lokalną atrakcję. Ani chybi jakaś pamiątka z uzdrowiska… A w każdym razie, skutek czterech stuleci coraz większego oddalania się od Rzymu.

V. Zapaść materializmu

      Doktor David Forsyth31 wygłosił niedawno wykład dla Sekcji Psychiatrii Królewskiego Towarzystwa Medycznego. Wykład był na tyle kuriozalny, że istotnie powinien zaciekawić psychiatrów, psychologów, psychopatologów tudzież wszelkich badaczy owych zaburzeń i załamań umysłowych, na jakie cierpi nasz świat. Doktor Forsyth pierwszorzędnie, na przykładzie własnej osoby, zademonstrował powszechnie występujący syndrom, w którym kompleks wyższości łączy się z zahamowaniem rozwoju, co powoduje daleko posunięty zanik intelektualnej ciekawości. Lecz jeśli o tym wspominam, to nie dlatego, że doktor Forsyth obnażył swe ograniczenia, ale dlatego, że wprost zanegował ostatnie naukowe odkrycia. To żadna nowina, że materialiści bywają bardzo zadufani, lecz nie co dzień spotyka się tak intrygujący dowód, że są również bardzo zacofani.

      Jak oznajmił doktor Forsyth, u źródeł każdej religii leży sadyzm i masochizm. Nie ma sensu rozwodzić się nad tą chorą tezą; mogę tylko odnotować, mimochodem i z dość smętnym rozbawieniem, że ludzie wygłaszający takie opinie nigdy nie potrafią ująć ich w spójny, konsekwentny wywód. Doktorowi Forsythowi też wszystko się plącze, nawet jego mroczna psychiatryczna terminologia, bo oznajmia, że islam to sadyzm, a chrześcijaństwo – masochizm, podczas gdy chwilę wcześniej dowodził, że chrześcijańskie prześladowanie heretyków stanowi typowy przejaw sadyzmu. W każdym razie, postrzeganie ogromnych dziejowych wydarzeń, dobrych czy złych, przez pryzmat marginalnych zaburzeń psychicznych, to rozrywka w sam raz dla pacjentów szpitala psychiatrycznego. Wyobraźmy sobie, że jakiś naukowiec oznajmia: „Istnieje pewien rodzaj wariatów, którzy myślą, że są zrobieni ze szkła. Nazwę tę chorobę witriozą32. Następnie udowodnię, że każdy, kto z jakiegoś powodu miał kiedykolwiek do czynienia ze szkłem, był ofiarą witriozy. Pustynni kupcy, którzy ponoć je wynaleźli, średniowieczni rzemieślnicy, którym udało się zabarwić je na różne kolory, astronomowie, którzy jako pierwsi umieścili w teleskopach szklane soczewki, wszyscy oni przejawiali witriozę w rozmaitych stadiach chorobowych. A należy tu dodać, że witrioza ma też związek z podświadomym libido, ponieważ podglądacze nieraz patrzą przez okna, zazwyczaj szklane. Leży ponadto u podłoża alkoholizmu, bo ludzie piją alkohol ze szklanych naczyń. Królowa Wiktoria i jej mąż, książę Albert, ewidentnie cierpieli na witriozę w wyjątkowo ostrej, zaawansowanej postaci, gdyż kazali zbudować Pałac Kryształowy, cały ze szkła”. Teoria ta (równie podbudowana naukowo jak teoria doktora Forsytha) ma jedną malutką wadę. Otóż, jeśli chcemy sobie radośnie teoretyzować, od czasu do czasu przydałoby się użyć rozumu. A wtedy stanie się oczywiste, że wszyscy ci ludzie robili to, co robili, z niezliczonych innych powodów niż obsesja na punkcie szkła. Tak też i wielkie religie świata, prawdziwe czy fałszywe, miały niezliczone powody, by postępować tak, jak postępowały, nie popadając bynajmniej w obsesję na punkcie sadyzmu czy masochizmu.

      Porzućmy jednak to błoto, pełne oślizgłych sadomasochistycznych wyobrażeń, i zajmijmy się czymś rzeczywistym, a mianowicie przypadkiem doktora Forsytha. Jest to przypadek ciekawy, bo wypowiedź doktora ujawnia osobliwą ignorancję w zakresie ważnego nurtu nowoczesnej myśli – a dokładniej, nowoczesnej nauki.

      Przechodząc na wyższy poziom ogólności, doktor Forsyth zaprezentował następującą tezę: nauka i religia nie tylko się nie pogodziły, ale są w ogóle nie do pogodzenia, gdyż zachodzi między nimi elementarna sprzeczność. Nauka należy do sfery, którą doktor Forsyth nazwał „myśleniem realistycznym”, a my nazywamy prawdą obiektywną, religia natomiast do sfery, którą on nazwał „myśleniem przyjemnościowym”, a większość ludzi nazywa fantazjami. Nie muszę chyba mówić, że jest to podział bardzo prymitywny, przeciw któremu z miejsca nasuwa się wiele oczywistych argumentów; ot, taki chociażby, że religia nie roztacza przecież samych tylko przyjemnych wizji. Ba, to właśnie ludzie w rodzaju doktora Forsytha ciągle ją oskarżają, że straszy wizjami zbyt nieprzyjemnymi. Można też zauważyć, że cała teza to logiczne błędne koło, bo siłą rzeczy trzeba dojść do wniosku, że religia jest sprzeczna z nauką, skoro od początku się zakłada, że jest sprzeczna z prawdą. Ale mniejsza z tym; chcę jedynie powiedzieć, że teza doktora Forsytha jest nie tylko sprzeczna z prawdą, ale też całkowicie sprzeczna z poglądami współczesnej nauki.

      Jeśli chodzi o bieżące relacje między nauką a religią, widać dwa fakty. Po pierwsze, nauka już nie twierdzi z takim przekonaniem, jak kiedyś, że odsłania namacalną, obiektywnie istniejącą rzeczywistość. Po drugie, religia już nie twierdzi z takim przekonaniem, jak kiedyś (w każdym razie, jak w minionych stuleciach), że jej cudowne i niesamowite mistyczne doświadczenia należą do namacalnej, obiektywnie istniejącej rzeczywistości, i że można ich naukowo dowieść. Z jednej strony, zdematerializował się atom, tracąc ową solidną formę, w jaką wierzyli dziewiętnastowieczni materialiści. Z drugiej strony, Wniebowstąpienie jest akceptowane СКАЧАТЬ



<p>29</p>

Chesterton nawiązuje tu do wypowiedzi anglikańskiego biskupa Hensleya Hensona, który stwierdził gniewnie, że ateiści, agnostycy, teozofowie i parsowie nie powinni decydować o anglikańskiej liturgii. Jeden z głosujących w tej sprawie posłów był właśnie parsem, czyli hinduskim zoroastrianinem (a ponadto członkiem partii komunistycznej). Cała parlamentarna procedura podważyła autorytet Kościoła anglikańskiego, który nie był nawet władny sam opracować własnej liturgii; stąd też Hensley Henson optował za pozbawieniem anglikanizmu statusu religii państwowej i przez to uwolnieniem go spod dyktatu posłów.

<p>30</p>

Nawiązanie do Księgi Wyjścia 29,45: „I będę mieszkał pośród Izraelitów, i będę im Bogiem” (Biblia Tysiąclecia).

<p>31</p>

David Forsyth był uczniem Freuda i entuzjastą psychoanalizy, stanowiącej wówczas ostatni krzyk psychiatrycznej mody; był też przewodniczącym wspomnianej Sekcji Psychiatrii.

<p>32</p>

Od łacińskiego vitrum – szkło.