Anioły w czerni. Evan Currie
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Anioły w czerni - Evan Currie страница 16

Название: Anioły w czerni

Автор: Evan Currie

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Космическая фантастика

Серия: Archangel One

isbn: 978-83-66375-15-4

isbn:

СКАЧАТЬ może ją przechwycić, czy też będziemy zmuszeni ją zniszczyć. Ot, rutynowe zadanie w służbie Jej Cesarskiej Mości”.

      Odwróciła się, kierując spojrzenie na mapę telemetryczną. Ósma Flota przesuwała się szybko ku granicy systemu, przygotowując się do przejścia w nadświetlną. Podążająca za nimi Trzecia odbijała już, by obrać inny kurs – także rozwijając maksymalną prędkość wewnątrzsystemową.

      „Powodzenia, dowódco. Jestem bardzo ciekawa, jak sobie będziesz radził, jeśli dane nam będzie jeszcze się spotkać”.

      Pałac cesarski

      – Wasza Wysokość, floty Ósma oraz Trzecia opuściły orbitę.

      Emilia nieznacznie przechyliła głowę.

      – Dziękuję, Geral. Możesz odejść.

      Mężczyzna ukłonił się i wyszedł, zostawiając ją samą z myślami i nocnym niebem.

      Łuna miasta była zbyt silna, by Emilia mog­ła ujrzeć choćby przytłumiony poblask dwóch dużych flot odlatujących z orbity. Za młodu cesarzowa chciała zostać kapitanem jednego z takich okrętów i ujrzeć majestat Domeny Imperium oczami jej strażnika.

      Były to jednak marzenia dobre dla kogoś obarczonego mniejszą odpowiedzialnością i umarły, gdy… Cóż, nie były to myśli, które powinna pielęgnować zbyt długo.

      Rządzenie Imperium nie było zadaniem dla marzycieli.

      We wszechświecie istniało zbyt wiele zła – zła, które gotowe było obrócić w pył wszystkie dzieła Imperium. Ksenosi przybierali wiele postaci. Niektórym, jak przekonała się dość wcześnie, daleko było do potworności Drasinów.

      Prawdziwie podstępne zło przebierało się w ludzką skórę.

      Oczy Emilii zapłonęły wewnętrznym ogniem, gdy odwróciła się i weszła z powrotem do komnat cesarskich, ignorując służących przygotowujących kąpiel. Przeszła do pomieszczenia stanowiącego kopię miejscowego centrum dowodzenia siłami Imperium. Było mniejsze od pierwowzoru, lecz nie wpływało to na jego możliwości.

      Holograficzny obraz Galaktyki unosił się łagodnie pośrodku pokoju, emanując zwodniczym spokojem. Cesarzowa wyciągnęła dłoń i wprawnym gestem przesunęła wizerunek, skupiając go na odnodze stanowiącej przestrzeń Imperium. Gdy to zrobiła, białe światło gwiezdnych palenisk przeistoczyło się w mapę strategiczną, ukazującą Imperium oraz jego sąsiadów.

      Cesarska purpura, kolor Jej Wysokości, zdobiła tysiące gwiazd, ale oczywiście liczyła się tak naprawdę tylko drobna ich część. Kieszonkowe imperia, na które nasłała Jesana Micha, połyskiwały plamkami mdłej żółci na peryferiach imperialnej przestrzeni. Ot, światy, które nie były warte, by przejąć nad nimi ścisłą kontrolę.

      Emilia nienawidziła tych pożałowania godnych domen. Samo słowo „imperium” stanowiło afront dla potęgi i majestatu jej dziedziny, a jednak były zbyt przydatne, by się ich pozbyć. Wiedział o tym jej ojciec i jego ojciec przed nim, podobnie jak cały jej ród niemal od zarania swych dziejów. Istnienie ludzkości niepodlegającej imperialnej władzy dostarczało Imperium Stars­bane’ów użytecznych środków sprawowania kontroli nad społeczeństwami.

      Było czymś wręcz nieprawdopodobnym, z jaką łatwością można przekonać ludzi, iż jakiś maleńki system gwiezdny, oddalony o tysiąc lat świetlnych, jest prawdziwym źródłem wszystkich problemów. Stanowiłoby to powód do lamentów nad stanem ludzkiej inteligencji, gdyby nie fakt, że takie przekonania były niezwykle wręcz przydatne.

      „Pożyteczni idioci – pomyślała – machający chorągiewkami i wyśpiewujący imperialną propagandę”.

      Emilia wzięła głęboki oddech.

      To nie mikroimperia stanowiły w tej chwili problem.

      Skierowała wzrok na zielone i czerwone światła, pokrywające rzadkimi plamami region kosmosu, który przyszło jej poznać lepiej, niż kiedykolwiek pragnęła.

      Przestrzeń Przysiężnych.

      Zieleń Przysiężnych wzbudzała w niej nieco inny rodzaj obrzydzenia niż neutralna żółć. Kieszonkowe imperia były użytecznym narzędziem, ale ich mieszkańcy w rzeczywistości stanowili część Imperium we wszystkich aspektach, które tak naprawdę się liczyły. Zrodzone z imperialnych kolonii, które nieszczęśliwym przypadkiem zostały odcięte w początkowym okresie podboju kosmosu, rozrastały się do pewnego stopnia niezależnie, jednak w swojej istocie należały do Imperium tak jak wtedy, gdy ich założyciele wsiadali na okręty, wspierani przez młodocianą i ekspansywną politykę tamtych czasów.

      Przysiężni, ci zdrajcy, to już inna historia.

      – Pokaż mi przestrzeń Przysiężnych – powiedziała cicho, a jej oblicze pociemniało, gdy gwiazdy przesunęły się gwałtownie, by wyśrodkować obraz na planecie, zwanej przez tamtych Ranquil.

      Zdrada.

      – Spokojnie, córko.

      Emilia odwróciła się zaskoczona, choć znała ten głos. Opanowała się szybko i powitała postać uśmiechem.

      – Ojcze.

      Postawny, barczysty mężczyzna uśmiechnął się do niej. Spojrzał ponad jej głową na unoszącą się w powietrzu mapę.

      – Musisz zachować spokój – powiedział, powtarzając dawną naukę. – Gniew musi być twym sługą. Nigdy nie możesz zostać sługą gniewu.

      – Wiem, ojcze – odparła miękkim głosem, czując się malutka w cieniu niegdysiejszego cesarza. – Ale to takie trudne. Żałuję, że zostawiłeś to wszystko w moich rękach.

      – Podarowałem ci Imperium właśnie dlatego, że wiedziałem, iż podołasz odpowiedzialności – wyjaśnił z ciepłym spojrzeniem.

      Jego wzrok zawędrował teraz ku zielonym światłom, oznaczającym położenie znanych światów Przysiężnych, oraz czerwieni wskazującej obszary, gdzie patrole odnotowały działalność Drasinów.

      – Choć jej ciężar potrafi być wielki…

      Oczy Emilii podążyły za jego spojrzeniem ku czerwonym światłom. Ich widok wzbudził w niej dreszcze.

      – Powinniśmy zostawić ich zakopanych w tych grobowcach.

      – Być może – przyznał. – Ogranicza ich jednak liczba pokoleń, przez co nie stanowią dużego zagrożenia. Bardziej martwią mnie tamci.

      Emilia nie musiała patrzeć, żeby wiedzieć, że wbił wzrok w pojedynczą pomarańczową kropkę, wskazującą rodzimą gwiazdę gatunku, który jej dowódcy określili mianem „anomalii”. Imperium nie dysponowało dużym zbiorem informacji na jej temat, a to, co udało się zdobyć, z trudem układało się w logiczną całość. Emilia była wystarczająco doświadczona w sprawach polityki i taktyki, by potwierdzić tę diagnozę.

СКАЧАТЬ